Jak donosi „Wirtualna Polska”, nowa ministra zdrowia Katarzyna Sójka pobrała prawie 100 000 zł kilometrówki. Na „przejazdy posłów w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego samochodem własnym lub innym” wydała 32 439,91 zł w latach 2019–2020, 29 686,76 zł w 2021 r. i 34 704,93 zł w 2022 r. „Mieszkam pod Warszawą, potrafię czasem zrobić trasę z domu do Warszawy czy Grodziska cztery razy dziennie” – stwierdziła posłanka w rozmowie z ONET-em. Biorąc pod uwagę, że posłanka mieszka w Nowym Dworze, a w 2020 r. cena benzyny oscylowała wokół 4,10 zł, to „spalenie” 7000 litrów benzyny trochę imponuje rozrzutnością. Przy zużyciu paliwa 10 l/100 km przejechałaby 70 tys. km. Zakładając, że odległość z Warszawy do Nowego Dworu wynosi 40 kilometrów (około godziny jazdy w korkach), posłanka odbyła podróż 1750 razy w ciągu 15 miesięcy lat 2019–2020. Nie byłby to żaden rekord, bo musiała przyjechać do domu (i wrócić do pracy) zaledwie dwa razy dziennie. Problem polega na tym, że posłanka nie ma samochodu, jak wynika z oświadczenia majątkowego, nie ujawnia też informacji o użyczaniu auta czy leasingu. Własnego samochodu ani nawet prawa jazdy nie miał też Adam Andruszkiewicz, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej, a obecnie wiceminister cyfryzacji. W czasach, gdy był prostym posłem, od 2016 do 2018 r., wydał prawie 90 tys. zł. Jak informuje TVN24, litr benzyny Pb 98 w 2018 r. kosztował 4,8 zł.
Najsłynniejszym jednak użytkownikiem aut opłacanych z kilometrówki pozostaje europoseł Ryszard Czarnecki. Według ustaleń Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) doszło do oszustwa na kwotę 100 tysięcy euro. Śledztwo w tej sprawie od dawna prowadzi zamojska prokuratura. Z ustaleń urzędu wynika też, że polityk PiS wykazywał, choć właściciele tego nie potwierdzili, że dojeżdżał do europarlamentu różnymi samochodami. Rzeczpospolita ustaliła, że jednym z aut był Fiat Punto Cabrio, który został zezłomowany 11 lat przed rozliczeniem dofinansowania.
Zawiadomienia do prokuratury wpłynęły też w sprawach innych posłów. Jak informowało TVPInfo: Beata Kempa, Bolesław Piecha, Krzysztof Jurgiel, Marek Kuchciński, Wojciech Jasiński, Karol Karski, Jolanta Szczypińska oraz Sławomir Kłosowski, mając do dyspozycji samochody służbowe jako członkowie Rady Ministrów lub prezydium Sejmu, pobierali z kancelarii Sejmu zwrot wydatków za podróże odbyte samochodem prywatnym. Przy czym Kempa i Szczypińska nie posiadały w tym okresie prywatnych aut. W tym samym czasie poseł PiS Bartosz Kownacki doniósł do prokuratury, że Radosław Sikorski z Platformy Obywatelskiej też brał kilometrówkę, ale ta nie doszukała się przestępstwa i zamknęła temat.
Media się zastanawiają, że tyle „kasy” wydane na dojazdy do pracy, a przecież nie ma w tym nic dziwnego. Spotkania z suwerenem same się nie odbędą, wybory kopertowe nie przeprowadzą, lotniska same nie wybudują, podobnie jak elektrownia w Ostrołęce i przekop Mierzei Wiślanej, stępki statków same nie zardzewieją, a programy mieszkaniowe same się nie przeprowadzą. Wszędzie tam muszą być politycy zjednoczonych na prawicy partii i pokazywać swoje sukcesy, a że przy okazji spalą parę ton benzyny to trudno, takie są koszty sprawowania władzy.