Strzelaniny w USA nie są rzadkością, ale nie są też tak częste, jak można by odnieść wrażenie z przekazów medialnych. Media bowiem zwykle nie wspominają, że większość śmiertelnych incydentów z bronią palną w Stanach Zjednoczonych koncentruje się nawet nie tyle w kilku wielkich miastach czy dzielnicach tych miast, ale na kilku ulicach owych złych dzielnic. Są za to w USA sielskie miejsca, gdzie nikogo nie zabito od dekad. I zazwyczaj nie są nimi strzeżone osiedla sławnych i bogatych, ale wiejskie społeczności, w których wszyscy się znają i wszyscy są uzbrojeni. Jeśli dochodzi już do strzelaniny w mniejszym mieście czy miasteczku, to staje się ona wydarzeniem medialnym. Nie każda strzelanina może jednak liczyć na rozgłos taki, jak masakry w Uvalde czy w Columbine. I coś mi się wydaje, że wielkiego rozgłosu nie będzie miał incydent w Greenwood Park Mall w Indianie, do którego doszło w ostatni weekend.
Napastnik uzbrojony w karabin otworzył ogień do ludzi siedzących w strefie restauracyjnej centrum handlowego Greenwood Park Mall. Zabił trzy osoby, a dwie ranił. Pozbawiłby życia i zraniłby zapewne o wiele więcej osób, ale na szczęście w pobliżu był uzbrojony cywil, który go zastrzelił. To, że w pobliżu był dobry człowiek posiadający broń i potrafiący dobrze strzelać, było cudownym zrządzeniem losu. Zanim do akcji wkroczyłaby policja, minęłyby przecież długie minuty, podczas których samotny szaleniec wykończyłby kilka lub kilkanaście osób więcej. O ile oczywiście policja nie byłaby tak nieudolna jak ta z Uvalde…
W dyskusji na temat broni palnej słyszymy wielokrotnie argument, że jest ona niepotrzebna zwykłym ludziom, gdyż przed złoczyńcami ochroni ich policja. Równie dobrze można powiedzieć, że nie powinno się przewozić gaśnic i apteczek w samochodach, bo pożar auta może zgasić straż pożarna, a karetka pogotowia na pewno dojedzie na czas.