Inwazja Rosji na Ukrainę

Nie dajmy światu zapomnieć o Ukrainie

Gdy czołówki światowych mediów eksplodują rosyjskim ludobójstwem, a sieci społecznościowe kipią oburzeniem na bestialstwo Kremla, apel takiej treści brzmi zgoła absurdalnie.

Prawda wygląda jednak tak, że Ukraińcy nie boją się hordy barbarzyńskich najeźdźców. Zrobią swoje i będą się bić do końca. To, czego lękają się naprawdę, wynika z obawy, że zostaną zapomniani w zapomnianej wojnie.

Robert Cheda
Barack Obama, Angela Merkel i Władimir Putin sportretowani na ulicznym muralu w Kreuzberg, Berlin, Niemcy; foto: Padaguan, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons

Mają rację, o taką bezkarność najbardziej chodzi Putinowi. Obojętność jest gorsza niż faszyzm. To jest trauma Ukrainy już raz pozostawionej samej sobie.

Kiedy w 2014 r. Rosja okupowała Krym i rozpoczęła wojnę we wschodniej Ukrainie, świat poparł Kijów słowami, po czym tak szybko jak mógł, umył ręce. Zastosował wprawdzie jakieś sankcje, ale w taki sposób, aby nie przeszkadzały formule „biznes jak zwykle” w relacjach z Putinem. Człowiek, którego Joe Biden nazywa dziś zbrodniarzem wojennym oraz mordercą, był goszczony w Wersalu i honorowany przez Berlin, Rzym i Budapeszt.

W tym samym czasie samotna obrona przed Z-faszyzmem, którą od 8 lat nieprzerwanie prowadzą nasi sąsiedzi, najpierw spowszedniała, a potem została całkowicie zapomniana.

Aż nadszedł 24 lutego 2022 r. Dzień, w którym wielu Europejczyków nagle doznało olśnienia. Przypomnieli sobie, że obecna napaść to kontynuacja agresji z 2014 r. Czy wraz z moralną refleksją, że wówczas porzucili Ukrainę na pastwę losu? Oby, choć nie na pewno.

Przez 8 lat demokratyczna, a więc kierująca się humanistycznymi wartościami społeczność międzynarodowa zrobiła wszystko, aby wyprzeć ze świadomości „problem” Krymu i Donbasu. Włosi, Francuzi, Holendrzy i Belgowie na ogół wiedzą, co to Rosja, ale Ukraina już nie. Przez kilka lat zaledwie garstka zdobyła się na wysiłek, aby nie mylić ofiary ze sprawcą. Cała reszta pytała, o co ten cały szum?

Zachód nie reagował także na zbrodnie Putina w Syrii i Libii. Przecież to nie Kreml, tylko najemnicy Wagnera – tłumaczyli zachodni politycy, biadając nad bezsilnością wobec proxy war Moskwy. Nie chcieli wiedzieć, kim był Borys Niemcow i dlaczego został zamordowany. Odwracali oczy od setek rosyjskich więźniów politycznych. A jeśli nawet nie odwracali, to tylko kiwali głowami, mówiąc: – jak dobrze, że nas to nie dotyczy.

Ba, demokratyczne elity tak się zakłamały, że nie zareagowały na wojnę, którą Putin wypowiedział Zachodowi. Zamachy terrorystyczne, zabójstwa na polityczne zamówienie, pucze w Czarnogórze, Macedonii Północnej i Katalonii, wreszcie ataki cybernetyczne i propagandowe. Czy Rosja została ukarana? Do 24 lutego nie. Dlaczego?

Odpowiedź jest prosta, wszyscy liczyli pieniądze. Koncerny energetyczne, IT, handlowe, motoryzacyjne, a przede wszystkim rynki finansowe śliniły się na perspektywy zysków z rosyjskiego rynku. Pożyteczni idioci Putina, a więc rosyjscy agenci wpływów cieszyli się z korupcyjnych środków ofiarowanych przez Kreml. Rządy chwaliły się cięciami wydatków obronnych. Mieszczańska opinia publiczna chciała świętego spokoju, aby trawić dostatek.

Przez 8 lat agresja Putina przeciwko Ukrainie w ogóle nie zaburzała spokojnego snu Europy. Przecież na froncie w Donbasie corocznie ginęło „tylko” 50 ukraińskich żołnierzy. A to, że 3,5 mln Ukraińców stało się tzw. wewnętrznymi uchodźcami? No cóż, MWF i Bruksela uruchomiły dla Kijowa transze kredytowe. Ku uspokojeniu sumień.

Takie podejście sprawiło, że Europa głosiła jedynie solidarność z ofiarą rosyjskiej agresji, a samozadowolenie rosło wprost proporcjonalnie do nic nie robienia. Naprawdę media, elity i społeczeństwa zrobiły wiele, aby nie zauważać cierpień Ukrainy.

Oczywiście w Kijowie również nie wszystko szło dobrze. Korupcja oligarchii to również fakt. Jednak naszym największym grzechem było zaniechanie. Dlatego, że Ukraina nie otrzymała należytego wsparcia, samotnie prowadziła zapomnianą wojnę zapomnianego kraju. Czy w takich warunkach mogła dokonać skutecznych reform?

Dziś, wobec ogromu rosyjskich zbrodni, cierpienia ludności cywilnej i zniszczeń, apel o niepozostawianie Ukrainy samej nabiera nowego sensu. Jeśli wojna potrwa jeszcze miesiąc – dwa, media zdejmą frontowe doniesienia z czołówek. Po prostu nie będą przyciągały reklamodawców. Zachodnia opinia publiczna za chwilę wybierze się na zasłużone wakacje. Politycy zajmą się sprawami ważnymi dla własnej reelekcji.

Stad apel: – Nie zapominajmy o Ukrainie, bo o to chodzi Putinowi. Będzie mordował i grabił jeszcze brutalniej. Nawet jeśli zgodzi się na pozorowany pokój, nie da Ukrainie spokoju. Z zachodnią pomocą Kijów odbuduje zniszczenia, a wówczas Moskwa zbierze ponownie siły i dokończy krwawego dzieła. Jak możemy pomóc? Najprościej mówiąc, tym razem to Zachód musi „dokończyć” Putina.

Po pierwsze opinia publiczna nie może zaprzestać presji na władze wspólnotowe i każdego państwa UE z osobna. Nie ma powrotu do polityki „biznes jak zwykle” –  trzeba udusić Rosję sankcjami. Po drugie, Europa musi postawić zbrodniarzy przed trybunałem norymberskim XXI w. Po trzecie i najważniejsze, za wszelką cenę należy pomagać Ukrainie militarnie.

Ukraińcy giną wykrwawiając rosyjską hordę po to, aby nie ruszyła na Warszawę, Berlin i Paryż. Żeby bronili nas tak skutecznie jak dotychczas, potrzebują więcej Stingerów, Javelinów i amunicji.

Przede wszystkim jednak opinia publiczna, media i politycy nie mogą ponownie zamknąć oczu, twierdząc, że to wojna Ukrainy. Jeśli tak postąpimy, kolejna agresja Rosji będzie już nasza. Szybciej niż myślimy.


Przeczytaj też:

Nie drażnić Rosji, czyli samotność Ukrainy

W cieniu imigracyjnego kryzysu na polskiej granicy rozgrywa się dramat. Od września Kijów samotnie odpiera hybrydowe ataki Moskwy, mające na celu ostateczne załamanie ukraińskiej państwowości. Takie są skutki zachodniej polityki niedrażnienia Putina, czyli blokady akcesu Kijowa do UE i NATO. Tymc...

Na Rosję działa tylko argument siły

Według Michaela Goodwina, dziennikarza „The New York Post”, Donald Trump, gdy był jeszcze prezydentem USA, miał ostrzec Władimira Putina, że uderzy w Moskwę, jeśli Putin zaatakuje Ukrainę. – Nie wierzę! – odparł Putin. – Wszystkie te piękne wieżyczki na Kremlu wylecą w powietrze – kontynuował Tru...

Nie bójmy się Putina, tylko samych siebie

W ostatnich dniach Zachód ściga się w deklaracjach wspólnego poparcia dla Ukrainy zagrożonej rosyjską agresją. Politycy UE powtarzają jak mantrę: – W przypadku ataku Moskwę czekają bardzo poważne konsekwencje. Nic jednak nie wskazuje, że Kreml potraktował ostrzeżenia poważnie.  

Wojna! Dlaczego?

Felieton o wojnie to trudna sprawa, szczególnie gdy ta wojna właśnie trwa i nie do końca wiadomo, kiedy się skończy i z jakim rezultatem, a chciałoby się, żeby się skończyła przed jego wydrukowaniem.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę