Inwazja Rosji na Ukrainę

Wojna! Dlaczego?

Felieton o wojnie to trudna sprawa, szczególnie gdy ta wojna właśnie trwa i nie do końca wiadomo, kiedy się skończy i z jakim rezultatem, a chciałoby się, żeby się skończyła przed jego wydrukowaniem.

Grzegorz Hajdarowicz
Foto: Olga Popova | Dreamstime.com

Wojna wybuchła (co niestety dość trafnie, bo myląc się zaledwie o dwa dni, przewidziałem w moim poprzednim felietonie: „Będzie czy nie będzie?”, „Uważam Rze Historia” nr 4/2022). I już można się zająć próbą odpowiedzi na pytania: dlaczego? I jakie były intencje jej autorów? Oczywiście lepszy obraz będziemy mieli za ponad pół wieku, kiedy otworzą archiwa – jeżeli w ogóle będą jakieś archiwa i będzie komu je otworzyć… Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” oczywiście nie jest prosta i wymaga wielotomowych analiz. Spróbuję ją jednak pokrótce zarysować na tej jednej stronie. Pozwolę sobie na taką tezę: a może ta wojna to było jedyne możliwe kolejne posunięcie wschodniej satrapii, która nigdy nawet nie próbowała poradzić sobie ze stworzeniem normalnej, nudnej, a choćby i niedoskonałej demokracji? Satrapii, której nigdy nie udało się stworzyć niczego więcej ponad megastację benzynową z groteskowymi w swoim bogactwie pionkami i oligarchami z gatunku „na nic nie mam wpływu”. Może tam nawet próbowano wykreować jakąś Dolinę Krzemową, ale wyprodukowała ona jedynie hakerów i emigrantów. Może stworzono jakieś partie, ale pokusa fałszowania wyborów i manipulowania ludźmi poprzez publiczne i tzw. prywatne media była zawsze za duża. To jak długo mogło trwać takie próbowanie? Nam wydawało się, że bez końca. Ale wszystko ma swój początek i koniec. Dlatego funkcjonariusze KGB jakiś czas temu (nie wiemy, kiedy – to praca dla historyków w przyszłości) powiedzieli: „dość – nie mamy wyników, wracamy więc do satrapii rzeczywistej, zdecydowanej i bezkompromisowej. A wzorem niech będzie nasz najzdolniejszy kiedyś uczeń – towarzysz Kim Dzong Un i jego kraj czerwonej gwiazdy – Korea Północna”. Najpierw było przygotowanie: opanowanie władzy w paru krajach tradycyjnie ze strefy wpływów, potem finansowanie pożytecznych idiotów z zachodnich cywilizacji, aż w końcu przytulenie już dawno przytulonych i konieczność wywołania jakiejś wojny. „Zielone ludziki” na Krymie czy w Donbasie osiem lat temu zrobiły swoje, przeprowadziły pierwsze testy. Świat trochę to zauważył, ale dalej pozwalał Rosji zarabiać na kopalinach. A potem przyszedł czas na covidową histerię, która dała ciekawe obserwacje o reakcjach społeczeństw na masowe podawanie informacji. Zresztą był to czas wykorzystany przez czerwonego kolegę – kolosa z Azji, który połknął Hongkong bez większych problemów (teraz pozostaje pytanie: co z Tajwanem?). W końcu przyszedł 2022 rok i jak się wyprowadziło paręset tysięcy żołnierzy na ćwiczenia, to aż żal byłoby ich operacyjnie nie sprawdzić „w swoim kraju”, bo przecież dla Kremla nie ma Ukrainy, jest tylko jakaś zbuntowana prowincja... Poszło słabo. Gorzej niż Kreml oczekiwał. Legendarny sprzęt okazał się nie aż taki wspaniały, a rosyjscy żołnierze – jak z książek o II wojnie światowej (najlepiej idzie im sprzedawanie benzyny z czołgów i kradzież futer). A mimo to zachodni świat dalej – na szczęście dla „cara” – finansuje i wspiera te operacje pieniążkami za gaz, ropę i węgiel, choć tym razem już wiele firm z obawy o wizerunek zdecydowało się na wyprowadzkę. „Nic nie szkodzi – mówi jakiś Misza do jakiegoś Saszy – przeżyjemy bez hamburgerów, starbucksów czy iPhone'ów. Szybciej staniemy się Koreą Północną! Podzielimy świat na nowo: my Wielka Rosja plus Wielkie Chiny, plus parę satelitów, plus paru niezdecydowanych kontra reszta świata – naiwnego demokratycznego świata. My będziemy strzelać, może i nuklearnie, a świat niech się boi, niech sapie, a czasami niech chrapie…”. To może być cel tych „Putinów” na Kremlu. Ot i cała krótka analiza, może prawdziwa?


Przeczytaj też:

Taka sobie wizja

Siedząc wygodnie i spoglądając na leniwie płynący Tag, właśnie zakończyłem czytanie kolejnego rocznicowego tekstu z okazji wybuchu II wojny światowej.

Będzie, czy nie będzie?

Co? Gdzie? Kiedy? Co – wojna? Gdzie – na Ukrainie? Kiedy – zaraz?  To ważne i trudne pytania. Żyją tym media, politycy i satelity obserwujące ruchy wojsk. Ludzie jakby mniej. Przed pierwszą czy drugą wojną światową też nie było megapaniki i tzw. spinek. Jak odnieść się do tem...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę