Mało tego, wieszczyłem, że ich patroni też się na to nie zgodzą i pod pretekstem wojny, którą barbarzyńsko prowadzą nieopodal, przypalą nam mocno boczków. Jakże ja się cieszę, że nic mi się tym razem nie sprawdziło, co za ulga, co za uczucie, jeszcze nie mogę uwierzyć, że tak się stało, jeszcze sprawdzam internet i szczypię się dla upewnienia, że to już koniec, że ten straszny, beznadziejny i durny sen już się skończył, że pogubieni troglodyci są w odwrocie, są w szoku, są przegrani.
Zabrali nam 8 lat, 8 lat życia, życia naszego kraju, ale też i życia naszego, nas wszystkich, niszczyli, co popadnie, budowali swoje imperium zła, gdzie się tylko dało.
Tych 8 lat nie możemy im zapomnieć i darować, to co prawda mniej niż komuniści, ale wystarczająco dużo, żeby jasno powiedzieć: tego się nie daruje, tego nie sposób wybaczyć, to prawie dekada braku słońca, braku nadziei, zmagania się z beznadziejnością, protestów niesłyszanych, krzyków, które milkły w gardłach.
Będziemy pamiętali, będziemy przypominali, będziemy rozliczali, gińcie w piekle.
To radosne dni, dni powrotu nadziei, kolorów i wolności. Nadchodzący czas nie będzie łatwy, naprawa zniszczeń i zagrożenia, które nie zniknęły, będą wyzwaniem, ale jak teraz daliśmy radę, to jest nadzieja, że w przyszłości też damy. Ja samokrytycznie pragnę powiedzieć, że na nowo uczę się wiary w ludzi w kraju nad Wisłą, którzy mimo przeciwności losów znowu dali radę, znowu się cieszę i jestem dumny, że mam polski paszport, dumnie trzymam go w dłoni i mam nadzieję i wiarę, że tym razem tak zostanie na zawsze.