Żebracy są wśród nas w ilościach masowych. Są wśród rolników, robotników, inteligentów, artystów, naukowców i przedsiębiorców. Są starzy i młodzi oraz w tzw. wieku produkcyjnym. Są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni; wykształceni i ledwo piszący; religijni i bezbożnicy. Oni niestety są wszędzie.
No to zaczynamy. Na lekcjach historii uczymy się o dumnych Słowianach i ich królach i o zwycięstwach w bitwach – po pewnym czasie to już był luksus. Mamy romantyzm i pozytywizm w genach, odparliśmy nawałę turecką i bolszewickie hordy, mieliśmy niesamowite państwo podziemne i przetrwaliśmy komunizm, był papież, Wałęsa, jest Lewandowski. Przez ostatnie 30 lat zrobiliśmy wielką robotę nad Wisłą, zbudowaliśmy całkiem niezły kraj, często bez poparcia rządów, a nawet często im wbrew. Pokolenie 20–30 latków z końca lat 80-tych już na karku nosi 50–60 lat. Młodzi wychowani w nowej Polsce, którzy mieli dużo więcej niż ich rodzice, mają dużo większe możliwości, czasami są doceniani w świecie. Szło jak szło, ale jakoś szło. Niestety reformy – te operacyjne i świadomościowe – jakieś 10 lat temu zaczęły zamierać i zmieniać się w „ciepłą wodę w kranie” po to, by 7 lat temu oddać pola apologetom żebractwa, tym, którzy kochają nie swoje rozdawać, takim, którzy uważają, że rolą państwa jest karmić głodne dzióbki i dawać, dawać i rozdawać. Szczerze mówiąc to parę lat temu naiwnie myślałem, że dumna Polka i dumny Polak będą woleli żyć z pracy rąk lub głowy oraz cenić sobie zaradność, samodzielność i wolność. Kolejne wyniki wyborów pokazywały, jak bardzo się myliłem. Wyciągnięte ręce po „500+”, po kredkowe, (a może niedługo po korkowe?), po dopłaty tego i owego – lasy rąk żebraków wołających: „daj to, daj tamto!”. „Jeszcze! Jeszcze! Teraz daj węgiel i dopłać na węgiel. Subsydiuj, daj grosik lub dwa!”. Obrzydliwy spektakl błagalny. Oczywiście władza nie daje za darmo, trzeba pana za stopy łapać i brudne buty całować, a i nie oburzać się nadmiernie, jak pan nahajem (lub gazem) przez plecy zdzieli.
Żebrak polski nie zna już wolności i nie ma godności. Szkoda, bo to był kiedyś dumny naród. Metody „na żebraka” – tak dobrze dającej sobie radę – pozazdrościła władzy także opozycja i dawajże obiecywać nygusom, że jak dojdzie do władzy, to jeszcze to i to dorzuci. Może nawet żebrak nie będzie musiał pracować! Co oni tam obiecują? Jednodniowy tydzień pracy? Może trochę więcej na początek, ale na pewno pięciodniowy to już przeżytek jak na kraj, który żyje od wielu lat z drukowania pieniędzy, ma Ruskich na granicy i często wariatów na mostkach kapitańskich. Zaiste śmiałe to są idee.
Tyle wstępu. W tej serii spróbuję przyglądnąć się żebrakom z różnych grup społecznych i zawodowych. Mamy wojnę na granicy (dla niezorientowanych, mamy wszakże granicę z Rosją – tak w kierunku na Litwę i po lewej), to może wojsko i policja pójdą na pierwszy ogień. Zobaczmy, czy żebrzą jak inni.
Żeby było pozytywnie, to może na koniec takie hasło: „Żebracy, wstańcie z kolan! Otrząśnijcie się! Weźcie się do roboty!” – to nie boli, a daje godne i wolne życie. Warto!