Przyklaskując exodusowi zagranicznych firm z Rosji musimy pamiętać, że biznes biznesowi nierówny. Jeśli bojkot tych, które pozostały, ma pełne uzasadnienie gdy chodzi o korporacje, to mały i średni biznes znalazł się w innej rzeczywistości. Nie tylko w Polsce, ale w całej Unii i w Europie. Dla dziesiątek tysięcy podmiotów ostracyzm wobec Putina to wyrok śmierci.
Kiedy zablokujemy polsko-białoruską granicę dla ruchu towarowego? – takie pytanie rozlega się coraz donośniej. To jasne, że każdy TIR wypełniony dobrami importowanymi z Unii umożliwia Rosji prowadzenie zbrodniczej wojny. Nic dziwnego, że blokady domagają się nie tylko ukraińscy uchodźcy, ale także białoruska opozycja i wszyscy ludzie dobrej woli w Polsce.
O tym, jak dotkliwa byłaby sankcja, przekonują dwa fakty. Gdy białoruski Osama bin Laden rozpętał kryzys imigracyjny, najskuteczniejszym posunięciem deeskalacyjnym Warszawy było zamknięcie kolejowego przejścia w Kuźnicy Białostockiej. Mińsk i Moskwa, która zaplanowała prowokację, ale także Pekin, stanęły wobec problemów logistycznych, które szybko wygasiły graniczną awanturę.
Drugi fakt ujawnił rosyjski rzecznik przedsiębiorczości. Boris Titow reprezentuje biznes pozakorporacyjny. Sonda przeprowadzona wśród 6 tys. średnich i małych firm z 85 regionów administracyjnych Rosji wykazała, że ponad 84 proc. już zderzyło się bardzo boleśnie z sankcjami. A to dlatego, że ich działalność zależy od komponentu importowego. Titow ostrzegł zresztą Kreml, że skutki dla gospodarki będą dramatyczne. O to w zachodnich restrykcjach chodziło, żeby każdy Rosjanin, w tym każdy przedsiębiorca powiedział Putinowi: dość.
O co w sankcjach z pewnością nie chodzi, to o zniszczenie gospodarek państw zachodnich, czyli o społeczną destabilizację. Taki skutek byłby na rękę rzeźnikowi z Kremla. Przy tym rosyjski MŚB wypracowuje, w zależności od szacunków, ok. 25 proc. PKB. W Polsce ponad 60 proc., decydując o naszym dobrobycie.
Domagając się ostracyzmu wobec Putina, nie powinniśmy myśleć emocjami. Zadajmy sobie racjonalne pytanie: - Jak pokonamy rosyjskich morderców bez sprawnej gospodarki? Tylko ona daje nam kluczową przewagę. Jakimi środkami okażemy pomoc uchodźcom z Ukrainy lub wzmocnimy armię, jeśli pozbawimy budżet wpływów podatkowych, które płyną od biznesu?
Śmierć każdego Ukraińca, czy to cywila, czy żołnierza, jest tragedią. Jednak doprowadzenie Putina przed międzynarodowy wymiar sprawiedliwości zależy także, a może przede wszystkim od prosperity naszych gospodarek, a więc normalnego funkcjonowania polskich firm.
Przed wojną na rynku rosyjskim działało bezpośrednio ok. 2 tys. polskich podmiotów. Dla porównania niemieckich było ponad 6 tys. Zdecydowana większość wypracowywała kilka milionów euro zysku rocznie. Wspólną cechą szczególną jest uzależnienie od jednego odbiorcy.
Tylko korporacje mogą sobie pozwolić na straty. Rosja to dla nich od 1 do 3 proc. globalnych zysków. Giganty sieciowego handlu, Big Tech, rynki finansowe, a nawet motoryzacja mogą sobie pozwolić na exodus. Światowy zasięg wolnego rynku sprawia, że odbiją sobie straty. Jeśli nie zrywają z Rosją, naprawdę zasługują na nasz bojkot. Za to mniejsza przedsiębiorczość staje przed wprost śmiertelnym dylematem. W tym momencie do akcji powinien wkroczyć rząd.
Ze względu na położenie geograficzne znaleźliśmy handlową i produkcyjną niszę w kontaktach ze Wschodem. Gdy w 2014 r. Unia Europejska wprowadziła wobec Rosji pierwszy pakiet sankcji, nasza przedsiębiorczość wykazała się błyskawicznym refleksem. Znajdując nowe rynki zbytu, dokonała miedzy innymi udanej reorientacji na Kaukaz i Azję. Chodzi zatem nie tylko o Chiny, Azję Południowo-Wschodnią ale także posowieckie republiki.
Wezwania do blokady polsko-białoruskiej granicy odcinają jedyną drogę transportu naszych towarów, a także tranzytu całej Unii Europejskiej. Tylko jeśli chodzi o sektor logistyki, upadnie 2 tys. firm spedycyjnych. 20 tys. kierowców pójdzie na bruk. Kto spłaci za zbankrutowane firmy raty leasingu lub kredytów za 15 tys. TIR-ów?
Gdzie sprzedadzą swoje płody producenci rolni, spółdzielnie mleczarskie i nasze zakłady wędliniarskie? Zresztą straty nie ograniczają się tylko do wybranych branż. Na wschodniej niszy „wisi” los dużej części sektora MŚB, biorąc także pod uwagę import z Chin i obszaru posowieckiego, nieobjęty przecież sankcjami. Strzelające w górę ceny lotniczego cargo lub frachtu kontenerowego są grubo poza zasięgiem małych i średnich uczestników polskiego rynku. W przypadku wielu grup towarowych liczy się czas dostawy, co wyklucza obejście przez Bałkany i Turcję.
Zablokować granicę z Białorusią ( i Rosją) oczywiście można, ale pod jednym warunkiem. Rząd musi zagwarantować rekompensaty, które dadzą MŚP szansę przetrwania i kolejnej już reorientacji geograficznej w ciągu 8 lat. Z tym, że biznesowych kontaktów nie buduje się w 5 minut, a świat nie jest z gumy. Konkurencja rośnie, ponieważ unijna, a nawet globalna konsumpcja ma granice.
W kontekście sankcji portal Axios zacytował CEO Goldman Sachs, który jako jedna z pierwszych instytucji finansowych wycofał się z Rosji. David Solomon powiedział: - Biznes nie jest od izolowania Rosji. Od tego są politycy. My stosujemy się tylko do litery i ducha prawa, także o sankcjach.
Swoją wypowiedzią trafnie oddał wojenne dylematy przedsiębiorczości. Chodzi o to, aby wygrywając jedną bitwę w karaniu Rosji, nie przegrać całej wojny z Putinem.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.