Gdy kilka lat temu prezydent Donald Trump nazwał w nieoficjalnej rozmowie Haiti krajem „shithole”, wywołało to powszechne oburzenie. Różnego rodzaju lewicowi influencerzy kręcili filmiki pokazujące, że Haiti jest tak naprawdę pięknym krajem oraz idealnym miejscem do spędzania wakacji. Zbytnio nie wnikali oni ani w historię, ani w bieżącą politykę tego państwa. Dzisiaj zapewne niektórzy z nich swoje filmy promujące Haiti kasują. Państwo to bowiem de facto pogrążyło się w anarchii. Na ulicach jego miast walczą ze sobą gangi, a czasem bandyci publicznie smażą i spożywają fragmenty ciał swoich przeciwników. Nie bez powodu przywódca największego z gangów – były policjant Jimmy Cherizier – ma ksywkę Barbecue. Zdołał zdobyć on główne lotnisko w kraju i nakazał przebywającemu za granicą premierowi złożyć dymisję. Kenia oraz kilka innych państw Afryki zagroziły dokonaniem interwencji. Poprosiły nawet USA o barki desantowe, za pomocą których ich wojska miałyby dokonać inwazji na Haiti. Amerykanie się jednak nie kwapią do interwencji. Mają przecież rok wyborczy.
Sytuacja na Haiti może jednak poważnie wpłynąć na wynik wyborów w USA. Zwiększa ona bowiem obawy Amerykanów przed niekontrolowaną imigracją. Widzą oni obrazki z pogrążonego w chaosie Haiti i nie chcą mieć na Florydzie siejących chaos gangsterów-kanibali. Nie chce mieć ich u siebie też sąsiednia Dominikana. Choć to państwo dzieli z Haiti tę samą wyspę, to od dawna patrzy na swojego sąsiada z wyraźną wyższością. W Dominikanie dominuje bowiem ludność Latynoska, często patrząca w sposób stereotypowy na potomków czarnych niewolników zamieszkujących Haiti. Doniesienia o gangach kanibali z pewnością nie pomogą w zwalczaniu tych stereotypów.
Wiara w stereotypy na pewno nie jest niczym mądrym. Warto by jednak uważnie przyjrzeć się dziejom rozwoju dwóch państw dzielących jedną wyspę. Choć Dominikana nie jest krajem zamożnym, to w porównaniu z Haiti wydaje się ona być oazą dobrobytu i spokoju. Według wyliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego, PKB na głowę Dominikany wynosi 27,2 tys. USD. Czyli jest nieco niższy niż w Serbii, ale wyższy niż w Meksyku, na Białorusi czy w Chińskiej Republice Ludowej. Na Haiti wynosi on natomiast zaledwie 3,26 tys. USD, co plasuje ten kraj pomiędzy Rwandą a Gwineą Bissau. Przepaści w bogactwie między oboma krajami nie da się wytłumaczyć nierównym dostępem do bogactw naturalnych. Dziurawym wytłumaczeniem są też kwestie kultury politycznej. Dominikana niewiele się przecież różni od państw Ameryki Środkowej pod względem praworządności. W jej historii było wielu dyktatorów i zamachów stanu, a także wojny domowe i kilkuletnia okupacja amerykańska. Jej historia była wręcz typowa dla regionu. O ile jednak w Dominikanie zdarzali się dyktatorzy z silnym instynktem państwowym, to na Haiti mieliśmy do czynienia z paradą obłąkańców. Co było tego przyczyną? Voodoo?