Szczyt NATO w Wilnie

Ukraińska zagadka NATO

Wileński szczyt NATO nie spełnił oczekiwań Kijowa, czemu dał wyraz Wołodymyr Zełenski, uprawiając dyplomację „ostrej presji”. Gdy nie pomogła, podziękował, bo miał za co. Przywódca Ukrainy wie, że bez wsparcia Sojuszu nie byłby już prezydentem suwerennego państwa. Jeszcze lepiej zdaje sobie sprawę z przyczyn takiego stanu rzeczy.

Robert Cheda
Foto: Dati Bendo/European Commission, Attribution, via Wikimedia Commons

Tegoroczny szczyt NATO ma szansę przejść do historii i to nie z powodu podjętych decyzji. Symbolem może stać się fotografia samotnego Wołodymyra Zełenskiego, najwyraźniej wyobcowanego z grona przywódców Sojuszu. Oczywiście fotografia jest wyrwana z kontekstu, a może nawet została celowo wyreżyserowana. Jako profesjonalny aktor prezydent Ukrainy docenia i wie, jak wykorzystać siłę oddziaływania mediów na opinię publiczną.  

Co do merytorycznej agendy szczytu, jest o czym pisać. W stosunkach z Rosją NATO powróciło do strategii zimnej wojny. Oznacza to, że Sojusz, a więc wszystkie kraje członkowskie dostrzegły wreszcie śmiertelne zagrożenie. Nie trzeba już przekonywać, zwłaszcza stolic europejskich, że Rosja to państwo rozbójnicze, sponsor terroryzmu i siedlisko zbrodniarzy wojennych.  

Jednak wspólnotowa polityka zagraniczna i obronna polega na tym, że sojusznicze państwa biorą pod uwagę przede wszystkim własne interesy narodowe, a przynajmniej od nich wychodzą. Oznacza to rozpatrywanie stosunków z Rosją przez pryzmat własnego bezpieczeństwa, co powoduje różnicę podejścia do rezultatów wojny.

Dla Waszyngtonu całkowita klęska Rosji nie jest pożądana. Wizja Moskwy jako stolicy chińskiej kolonii, a może nawet europejskiej prowincji Państwa Środka jest rozpatrywana jako zagrożenie dla amerykańskiej hegemonii. Dla UE, stojącej wolnym przepływem kapitałów i ludzi, upadek Rosji oznaczałaby zawalenie fundamentów. Natomiast dla państw wschodniej flanki NATO klęska i najlepiej rozpad Rosji to historyczna szansa na trwałe bezpieczeństwo.

Dlatego można powiedzieć, że mimo różnic NATO zrobiło dla Ukrainy nieomal wszystko, co można, nie wywołując jednocześnie III wojny światowej. Dostawy broni i coraz ważniejszej pomocy ekonomicznej (deklaracja G-7) były, są i będą. Potrwają aż do momentu, gdy Kijów będzie mógł formalnie zostać członkiem wspólnoty euroatlantyckiej, czyli po zakończeniu wojny. Dla pesymistów taki zapis jest zwiastunem niespełnionej obietnicy. Putin zrobi wszystko, aby agresja trwała latami. Według optymistów wileński szczyt spełnił kryterium bezwarunkowości w niesieniu wsparcia krajowi z jednej strony napadniętemu, z drugiej nienależącemu do NATO. Pod tym względem dla przywódców wolnego świata ukraińskim drogowskazem są demokratyczne wartości.

O wiele większą zagadką od Rosji jest dla NATO sama Ukraina. Zachód z coraz większym zdumieniem przyjmuje metodę ostrej presji stosowaną przez Kijów. W uproszczeniu polega ona na dwóch słowach: „dajcie nam” – po czym Wołodymyr Zełenski wyciąga długą listę życzeń. Od broni po pieniądze. Były doradca ukraińskiego prezydenta Ołeksij Arestowicz nazywa taką praktykę emocjonalnym szantażem.

Tyle że dziś Ukraina nie jest równoprawnym partnerem ani dla NATO, ani dla Unii Europejskiej, ani dla światowej demokracji. Czym wobec tego jest? Na pewno jałmużnikiem, o czym doskonale wiedzą ukraińskie elity i właśnie z tego powodu używają zaskakującej retoryki. Roszczenia są wynikiem świadomości własnej słabości. Bez zachodniego wsparcia nie byłoby już Ukrainy.

Co więcej, przyczyny takiego stanu rzeczy nie leżą w Moskwie czy w Waszyngtonie, tylko w Kijowie. Ukraina rozumiana jako niepodległy byt miała dwukrotnie historyczną szansę dołączenia do Europy. Pierwszą stworzył hetman Iwan Mazepa, wchodząc w sojusz ze szwedzkim królem Karolem XII. Drugą szansą była I wojna światowa i krótki okres samodzielności.

Czy odzyskanie niepodległości po rozpadzie Związku Sowieckiego spełni ukraińskie aspiracje? Do 2022 r. można było mieć poważne wątpliwości. Systemowa korupcja, degradacja potencjału intelektualnego, ekonomicznego i ludzkiego. Władza oligarchów na scenie politycznej, brak wolności mediów i dyspozycyjny wymiar sprawiedliwości. Wojna jest okazją naprawy państwa, ale tylko okazją. O tym, czy Ukraińcy skorzystają z trzeciej szansy, zadecydują sami, a w głównej mierze prezydent Wołodymyr Zełenski, który personalizuje ukraińskie nadzieje.

W tym kryje się największy problem dla NATO. A jeśli Zełenskiego zabraknie? Nie chodzi o skierowanie broni i silnej armii przeciwko Zachodowi. Po rosyjskiej agresji nie ma wątpliwości co do sympatii i antypatii Ukraińców. Kto jednak i czy na pewno poprowadzi społeczeństwo ku demokracji i państwu prawa? NATO nie tylko powinno, ale musi rozpatrywać relacje z Ukrainą pod tym kątem. Zanim skrytykujemy wywołujące emocjonalny niedosyt postanowienia szczytu w Wilnie, zajrzyjmy w przyszłość. Nie mamy gwarantowanej pewności, czy z deprawującej społecznie i demoralizującej wojny wyłoni się ukraińska demokracja.    


Przeczytaj też:

Wzmacniajmy NATO. Ufajmy sobie!

Wzmacnianie zdolności militarnych i politycznych Sojuszu leży w żywotnym interesie Polski. Niestety, jak pokazała wojna w Ukrainie, liczyć możemy głównie na siebie. W rzeczywistości NATO robi wiele, aby atak Rosji na własną flankę wschodnią uczynić nieuchronnym.

Korupcyjna rysa niezłomnej Ukrainy

Afery korupcyjne, które wstrząsnęły Kijowem, to nie tylko splunięcie w twarz żołnierzom ginącym na froncie. Tłumaczenie skandali wojną przykrywa jedynie problem, bez rozwiązania którego Ukraina ani nie wygra wojny, ani tym bardziej nie stanie się upragnionym Zachodem.

Koniec świata oligarchów?

Wojna dała ukraińskiemu prezydentowi i rządowi władzę, o jakiej wcześniej nie śnili. Uzyskali możliwość zniszczenia systemu oligarchicznego.

Dokąd zmierza Rosja? Transformacja czy samobójstwo?

Demaskując słabość Putina i jego reżimu, Jewgienij Prigożyn uruchomił nieodwracalny proces. Sposób, w jaki będą następować nieuchronne zmiany, zależy w głównej mierze od porozumienia pomiędzy elitami starego reżimu i antysystemową opozycją.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę