Z tym, że prezydent Białorusi jest człowiekiem dość mocno oderwanym od rzeczywistości i osadzonym we własnym świecie, wszyscy zdążyliśmy się już oswoić. Mimo tego fakt, że Aleksander Łukaszenko tak mocno wczuł się w rolę Boga, iż postanowił zacząć sądzić zmarłych, może nieco zaskakiwać.
Białoruś podjęła decyzję o zmianie kodeksu postępowania karnego w zupełnie kuriozalny sposób: poprzez eliminację najbardziej oczywistej i wydawałoby się bezdyskusyjnej przesłanki wykluczającej wszczęcie postępowania karnego, jaką jest śmierć oskarżonego. Odpowiednią ustawę przyjęła już niższa izba parlamentu.
„Zaszczytu” pośmiertnego osądzenia dostąpią jedynie sprawcy najbardziej nikczemnych i niegodziwych przestępstw, a więc: ludobójstwa, wszczęcia wojny napastniczej, ekobójstwa, terroryzmu oraz naruszenia praw i zwyczajów wojennych. Wszystkie te czyny zgodnie z prawem nie podlegają przedawnieniu, a zatem białoruskie elity wydedukowały, że ich sprawcy powinni być równie „trwali”, jak popełnione przez nich przestępstwa. A że biologia za nic ma szalone koncepcje reżimu Łukaszenki i rządząc się swoimi prawami, prędzej czy później zabiera z tego świata nawet największego łotra? Nie szkodzi. Wszak nie będzie to pierwszy raz w historii, gdy człowiek nie mogąc się pogodzić z wyrokami boskimi – albo, jak ktoś woli, naturalną koleją rzeczy – buntował się przeciwko rzeczywistości i dosłownie wyciągał zmarłego z grobu, aby odbyć nad nim sąd.
Najsłynniejszy taki przypadek miał miejsce w 897 roku podczas „trupiego synodu”. Papież Stefan VI rozkazał wówczas wykopać z grobu swojego poprzednika, papieża Formozusa, którego uważał za niegodnego swego urzędu uzurpatora. Rozkładające się ciało przyodziano w papieskie szaty pontyfikalne i podczas procesu sądowego skazano na „śmierć”. Zwłokom odcięto trzy palce – którymi jako papież Formozus przysięgał, błogosławił i namaszczał – a następnie w całości je poćwiartowano i wrzucono do Tybru. Wydarzenie to wzbudziło oburzenie nawet wśród ówczesnych mieszkańców Rzymu, żyjących przecież w głębokim średniowieczu. Po śmierci mściwego Stefana VI (którego notabene m.in. za to aresztowano i uduszono), ciało Formozusa wyłowiono z rzeki i pochowano ponownie z należytą czcią oraz szacunkiem.
Oczywiście nie ma co udawać, iż bandycki, prorosyjski reżim Łukaszenki nie cofa Białorusi o dziesiątki lub nawet setki lat, ale żeby aż do IX wieku? Skąd w ogóle wziął się taki chory pomysł i czy naprawdę jest on zupełnie nowy?
Okazuje się, że niekoniecznie. Prokurator Generalny Republiki Białorusi Andrej Szwied już w 2021 roku mętnie perorował o konieczności postawienia przed sądem sprawców mordów na ludności białoruskiej podczas II wojny światowej. Wśród tych, których krewki Białorusin chciałby posłać za kratki, znaleźli się niemieccy SS-mani oraz… polscy żołnierze AK. O udziale rosyjskim, rzecz jasna, prokurator nawet się nie zająknął. Przecież żołnierze rosyjskiego NKWD zamordowali „tylko” około 100 000 Białorusinów… Drobiazg, prawda?
Niestety, wątek polski jednak nie pojawił się tutaj wyłącznie w wyniku białoruskich urojeń. 29 stycznia 1946 roku we wsi Zaleszany doszło na zbrodni na jej mieszkańcach, której dopuścili się żołnierze z oddziału Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego pod dowództwem Romualda Rajsa ps. „Bury”. Jak zatem Białorusini wyobrażają sobie postawienie przed sądem chociażby właśnie „Burego”, który zginął z rąk komunistów w 1949 roku?
Otóż przedmiotowa ustawa statuuje, że w imieniu zmarłego oskarżonego odpowiadać będą przed sądem jego najbliżsi krewni. W sytuacji, gdy zrezygnują oni z udziału w procesie bądź też niemożliwe okaże się w ogóle ustalenie ich tożsamości – powołany zostanie obrońca z urzędu. To doprawdy istny cud, że białoruski ustawodawca nie zaproponował, aby potomkowie czy krewni zmarłego odbywali karę za niego.
Reasumując – cała ta poroniona koncepcja kompletnie nie trzyma się żadnego sensu. Począwszy od groteskowych, nieetycznych i totalnie nieskutecznych prób obciążenia zmarłego odpowiedzialnością karną, aż po wydźwięk polityczny całego przedsięwzięcia. Oto marionetka obcego mocarstwa Rosji Aleksander Łukaszenko, dzierżący władzę dzięki sfałszowaniu wyborów i podeptaniu demokracji, którego celem i sensem życia jest uciskanie Białorusinów oraz usilne ich rusyfikowanie czy też po prostu sowietyzowanie – bierze się za wymierzanie „sprawiedliwości” nieżyjącym już ludziom, którzy robili dokładnie to samo. Czy może istnieć większy absurd?
Nowe prawo jest wyśmiewane nie tylko przez cały świat, ale również przez białoruskich opozycjonistów. Paweł Łatuszka, który w latach 2002–2008 pełnił funkcję białoruskiego ambasadora w Polsce, bez ogródek zaproponował Łukaszence postawienie przed sądem Adolfa Hitlera. Powiedział również:
– Wszystko, co się dzieje na Białorusi, jest trudne do zrozumienia. Możemy próbować wytłumaczyć to na sposób racjonalny, ale raczej się to nie uda.
Nic dodać, nic ująć.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.