Trudno znaleźć bardziej symboliczny dowód na schyłek rosyjskiej państwowości. Kiedyś potężne imperium, które dokonywało rozbiorów państw sąsiednich, teraz samo oddaje zrabowane terytoria. Przed naszymi oczami historia zatacza koło, a Rosja się kurczy. Dalekowschodni Władywostok wraca do chińskiej macierzy pod dawną nazwą Haishenwai.
Kiedy nasza Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych przywracała Kaliningradowi historyczną nazwę Królewiec, identyczna sytuacja miała miejsce na wybrzeżu dalekiego Pacyfiku. Chodzi o strategiczny port Rosji – Władywostok – a skutki tego wydarzenia będą więcej niż dalekosiężne.
W połowie XIX wieku Cesarstwo Środka uległo ogromnemu osłabieniu na skutek przegranych konfliktów z Imperium Brytyjskim, które przeszły do historii pod nazwą wojen opiumowych. Klęski te przekształciły Chiny w państwo upadłe, zagrażając utratą suwerenności. Rosja, niczym hiena, rzuciła się, by wykorzystać dramatyczną sytuację. W 1858 roku, wbijając Chinom nóż w plecy, Petersburg zażądał renegocjacji linii granicznej. Pod presją zbrojnego szantażu bezsilne Państwo Środka musiało oddać Rosji ziemie leżące nad Amurem. Tego jednak było za mało. Dwa lata później, grożąc wojną, car Aleksander II wymusił na Chinach upokarzający Traktat Pekiński. Nie tylko potwierdzał on utratę obszarów nad Amurem, ale przekazywał Rosji kolejne terytoria leżące pomiędzy rzeką Ussuri i Pacyfikiem. Dziś te skradzione Chinom tereny o powierzchni miliona kilometrów kwadratowych, a więc trzech współczesnych Polsk, noszą nazwy: Kraju Zabajkalskiego, obwodu amurskiego, Kraju Chabarowskiego i Kraju Nadmorskiego. Perłą w zaborczej koronie był port Haishenwai. Dziś, pod nazwą Władywostok, znajduje się w odległości około 50 km od granicy chińsko-rosyjskiej. Jest największym punktem handlowym Rosji na Oceanie Spokojnym i główną bazą marynarki wojennej (Floty Pacyfiku). Przede wszystkim jednak jest to centrum administracyjne i kulturalne rosyjskiego Dalekiego Wschodu – okno Moskwy na Azję.
Tymczasem na dniach strona chińska opublikowała oficjalny komunikat. Moskwa udzieliła zgody, aby Pekin traktował Władywostok, jako „transgraniczny port tranzytowy dla chińskiego handlu krajowego”. O politycznej wadze świadczy fakt, że informację obwieścił tygodnik „Global Times”, który jest anglojęzycznym klonem organu prasowego chińskiej partii komunistycznej „Renmin Ribao”. To pewne, że od 1 czerwca towary wysyłane z północnowschodnich prowincji ChRL do południowych będą transportowane przez Władywostok z pominięciem procedur celnych i granicznych. Jako że chińska dyplomacja słynie z dwuznaczności, analitycy traktują użyty w komunikacie zwrot „gest uprzejmości Rosji”, jako eufemizm. Kryje się za nim rachunek, jaki Chiny wystawiają Kremlowi za pomoc w agresji na Ukrainę. Świadczy o tym również fakt, że chiński odpowiednik polskiej komisji geograficznej zalecił, aby na mapach i w obrocie urzędowym nazwa Władywostok ustąpiła miejsca Haishenwai. De facto od 2023 r. dotychczas rosyjski port zamienia się w chiński. Będzie pełnił funkcję drugiego co do wielkości po Szanghaju koła zamachowego gospodarki. Symbolika wydarzenia ma wiele wymiarów. W 2008 r. Putin po raz pierwszy oddał ChRL rosyjskie terytorium. Wówczas jednak chodziło o sporne wysepki na Amurze, a nie o ponad milionowe miasto. Bez Władywostoku Moskwa traci polityczne, ekonomiczne i militarne okno na Wschód. Wydarzenie dobitnie udowadnia, że Rosja jest mocarstwem schyłkowym. Pod względem historycznym zatoczyła geopolityczne koło. Obecnie to ona jest Cesarstwem Środka połowy XIX w. Lub „chorym człowiekiem Świata”, parafrazując cara Mikołaja I, który tak mówił o upadającym imperium Osmanów.
Koncesji, takich jak władywostocka, będzie więcej. Pekin chwycił Moskwę „za szyję” i już nie odpuści. Ponadto gołym okiem widać, jak Chiny zwijają rosyjską strefę wpływów w Azji Środkowej. Gdy w Hiroszimie trwał szczyt G-7, Pekin zorganizował własny. Xi Jinping spotkał się z chanami posowieckiej „Piątki” – ale bez Putina. Liderzy podpisali się zgodnie pod chińską inicjatywą szlaku transportowego łączącego Państwo Środka z Europą poprzez Azję Środkową. Inwestycja ta omija Rosję.
To nie koniec złych wieści dla Putina. Wpływy na Kaukazie i w posowieckiej Azji wzmacnia Turcja. Ankara wykorzystuje soft power, czyli językową, historyczną i kulturową wspólnotę narodów turańskich. Wreszcie sama „Piątka” odwraca się od Moskwy. Po pierwsze, rosyjska oferta cywilizacyjna przestaje być konkurencyjna, szczególnie w relacji do szczodrości innych graczy. Po drugie, na przestrzeni byłego ZSRR rosną obawy przed powtórzeniem losu Ukrainy. Kazachstan ma liczną mniejszość rosyjską. Kto zabroni Putinowi powielenia scenariusza donbaskiego lub krymskiego? Dlatego z braku gwarancji kraje posowieckiej Azji ograniczają wpływy kremlowskiej propagandy i mediów. Kazachstan zrezygnował z cyrylicy na rzecz alfabetu łacińskiego. Nie ma zatem wątpliwości, że w perspektywie dekady Rosja będzie musiała się wycofać z Azji Środkowej. Przegra geopolityczne starcie z Chinami, Turcją, a może również z Indiami. Pytanie, jaka wówczas będzie sama Rosja, pozostaje otwarte. Czy nadal będzie do niej należał milion kilometrów kwadratowych zabranych w XIX wieku Chinom?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.