Pod względem sejsmicznym ten region świata to prawdziwie piekło. Wystarczy tylko spojrzeć na mapę występowania wstrząsów ziemi w latach 1900–2020, żeby się przekonać, że pod względem sejsmicznym Turcja jest jednym z najniebezpieczniejszych regionów świata.
Ale potworne żniwo ludzkie nie zebrała jedynie przyroda, znacznie większą winę ponosi ludzka głupota. Przecież tureckie inspekcje budowlane doskonale wiedzą, że ich kraj jest obszarem aktywnym sejsmicznie w złożonej strefie kolizji między płytą euroazjatycką a płytami afrykańską i arabską. Znaczna część kraju leży właśnie na tej najbardziej niebezpiecznej małej płycie anatolijskiej ograniczonej dwiema głównymi strefami uskoków poślizgu: północnoanatolijskim i uskokiem anatolijskim wschodnim. W Turcji nie ma w zasadzie strefy bezpiecznej od wstrząsów. Na zachodnią część kraju wpływa strefa tektoniki ekstensjonalnej na Morzu Egejskim. Z kolei najbardziej wysunięta na wschód część Turcji leży na zachodnim krańcu fałdu i pasa górskiego pasma Zagros. Cztery lata temu tureccy sejsmolodzy opublikowali obszerny artykuł w naukowym magazynie „Bulletin of Earthquake Engineering”, w którym ostrzegali, że w najbliższych latach Azję Mniejszą dotkną wyjątkowo silne trzęsienia ziemi. Dali szansę partii prezydenta Erdogana, żeby się przygotować do nieuniknionej katastrofy, że zagrożenie sejsmiczne w Turcji nie jest największe jedynie wzdłuż granic płyt, ale istnieje znaczne większe ryzyko wstrząsów wtórnych w niemal w całym kraju. Mimo to tureckie przepisy budowlane nie biorą potencjalnych katastrof w ogóle pod uwagę. Zajęty niszczeniem wolnych mediów, blokowaniem akcesu krajów skandynawskich do NATO i wtrącaniem się w politykę unijną wobec Rosji Recep Tayyip Erdoğan nie zrobił nic dla zwiększenia bezpieczeństwa budownictwa tureckiego. Podczas ostatniego trzęsienia ziemi domy składały się, jakby były zrobione z kart. Spadające kondygnacje zabiły ok. 11 tys. ludzi. Tych ofiar można było uniknąć. Recep Tayyip Erdoğan oskarża kraje skandynawskie o łamanie praw człowieka, ponieważ jakiś ekstremista spalił publicznie Koran. Tymczasem nie zwraca uwagi, że jego podwórko to obszar korupcji, bałaganu urzędniczego, oszustw deweloperów na materiałach budowlanych i kompletnego ignorowania norm budowlanych obowiązujących w cywilizowanym świecie.