Prawa osób LGBTQ

Rodzina to więcej niż płeć

14 grudnia Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) orzekł, że rodzice tej samej płci i ich dzieci powinni być uznawani za rodzinę we wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Zofia Brzezińska
Foto: Mikhail Spaskov | Dreamstime.com

Decyzja zapadła w związku ze sprawą dziewczynki o imieniu Sara, urodzonej w Hiszpanii w 2019 roku. Dwie kobiety - Bułgarka i Brytyjka - zarejestrowane są jako matki Sary w Hiszpanii. Jednak hiszpańskie i brytyjskie przepisy dotyczące obywatelstwa nie zezwalały na przyznanie dziecku obywatelstwa hiszpańskiego lub brytyjskiego, dlatego małżeństwo poprosiło o obywatelstwo bułgarskie.

Początkowo Europejki nie miały wielkiej nadziei; w Bułgarii, podobnie  jak w Polsce,  małżeństwa osób tej samej płci są zabronione. Tak jak się więc spodziewały, władze bułgarskie odmówiły dziewczynce wydania aktu urodzenia, motywując to tym, że zgodnie z prawem dziecko nie może mieć dwóch matek.  Cierpliwość zrozpaczonych kobiet, pragnących jedynie bezpieczeństwa i uregulowania sytuacji prawnej swojego pozbawionego bezdusznymi przepisami obywatelstwa dziecka, wyczerpała się. Skierowały przeciwko Bułgarii sprawę do TSUE.

W swoim pozwie zatroskane matki podnosiły słuszne argumenty: dziecko jako bezpaństwowiec byłoby narażone nie tylko na na brak  obywatelstwa, ale też na brak możliwości skorzystania z tak podstawowych praw człowieka, jak uzyskanie wykształcenia, opieki zdrowotnej czy ubezpieczenia społecznego. Powagę sprawy uznał także TSUE, który w wyjątkowo szybkim jak na ten organ czasie (niespełna 2 lata) rozpatrzył sprawę, wydając werdykt nie tylko na korzyść maleńkiej Sary, ale też wszystkich europejskich dzieci, znajdujących się w podobnej sytuacji.

 „Państwa członkowskie muszą uznać relację rodzic-dziecko, aby umożliwić dziewczynce korzystanie z praw do swobodnego przemieszczania się z każdym z jej rodziców" uzasadniali sędziowie z Luksemburga dodając, iż „Prawa przysługujące obywatelom państw członkowskich na podstawie art. 21 ust. 1 Traktatu O Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) obejmują prawo do prowadzenia normalnego życia rodzinnego wraz z członkami rodziny”.

Czy takie stanowisko ważnego organu unijnego jest równoznaczne z ostatecznym triumfem jednopłciowych par wychowujących dzieci, które przecież na tego typu słowa czekały od lat? Niezupełnie. Sąd sprecyzował przecież, że jego orzeczenie "Nie oznacza, że wszystkie kraje UE muszą uznawać pary tej samej płci w prawie krajowym, ale prawo dzieci do swobodnego przemieszczania się nie powinno być utrudniane z tego powodu".

Pozostaje wyrazić ubolewanie, że TSUE nie odważył się na bardziej jednoznaczną deklarację w postaci jasnego wyartykułowania klarownego oświadczenia: wszystkie państwa Unii Europejskiej powinny mieć obowiązek respektowania podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do miłości i założenia rodziny, a tym samym zezwalać na zawieranie ważnych w świetle prawa związków osobom tej samej płci. Takie rozwiązanie nikogo przecież nie skrzywdzi, nie odbierze nikomu żadnych praw i bynajmniej nie przymusi nikogo do ślubu czy też związku z osobą tej samej płci. Pomoże za to rzeszom ludzi, którzy chociaż ponoszą takie same obowiązki i ciężary wobec państwa jak osoby heteroseksualne w postaci uiszczania podatków i innych danin społecznych, to nie mogą cieszyć się jednocześnie pełnią praw. Słusznie czują się więc obywatelami drugiej kategorii – i to spychanymi do tego poziomu bez żadnej racjonalnej przyczyny, a jedynie z czystego wyrachowania polityków partii rządzącej Polską, bojących się utraty poparcia konserwatywnych wyborców.

Nawet jednak tak jawnie asekuracyjnie skonstruowane uzasadnienie wyroku TSUE sprowokowało już niektórych polskich polityków do absurdalnych reakcji. Poseł Michał Wójcik grzmiał na Twitterze: „TSUE zdecydował, że dokumenty dzieci pochodzących ze związków osób tej samej płci zawartych w jednym kraju, mają być uznawane w krajach, które tego nie dopuszczają. To oznacza zmuszanie nas do uznawania związków jednopłciowych. Hipokryci z UE niszczą krajowe porządki prawne”. Poseł uznał widocznie, że tego typu sformułowania są właściwą reakcją w czasach pogarszających się na tle politycznych różnic relacji Polski ze Wspólnotą oraz nadszarpniętego zaufania tej ostatniej do naszego kraju. Nie wspominając już o tym, że najzwyczajniej w świecie mijają się one z prawdą – i to nie tylko w sensie prawnym, bo przecież nikt Polski do niczego nie zmusza.

Nieprawdą jest też bowiem, że polskie społeczeństwo jednomyślnie odrzuca możliwość przyznania jednopłciowym związkom szans na zalegalizowanie i rodzicielstwo. Aktywiści Stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza” przekonują, że zgodnie z przeprowadzoną przez nich sondą w ogromnej większości za priorytet w wychowaniu dziecka osoby badane uznały bliskość emocjonalną (94 proc.), uznając również, że "rodzina to miłość, troska i szacunek, a nie to, kto ją tworzy" (86 proc.). Ponad 2/3 (71 proc.) uznała "płeć i orientację seksualną za mniej ważne od miłości, bezpieczeństwa i wsparcia ze strony rodzica".

Gdyby opinie te nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, to funkcjonująca od tysięcy lat instytucja adopcji już dawno przeszłaby do historii. A tymczasem do dzisiaj pozostaje ona symbolem najdoskonalszej i najbardziej altruistycznej formy rodzicielskiej miłości, bo niezwiązanej z instynktowną i uwarunkowaną biologicznie potrzebą przekazania swoich genów, a z czystą i bezinteresowną chęcią otoczenia troską i miłością początkowo zupełnie obcego człowieka.

Nawet entuzjaści i sojusznicy osób LGBT uważają jednak, że poważnym problemem mogłyby być dla dzieci takich par drwiny rówieśników. To faktycznie istotny aspekt całej sprawy, którego nie wolno lekceważyć. Większość z nas przecież, bez względu na wiek, nadal nosi w sobie bolesne wspomnienia prześladowań, jakich doznawała od innych uczniów w czasach szkolnych. Tego typu rany, wbrew lekceważącym uśmieszkom sceptyków, potrafią wyrządzić prawdziwe spustoszenie w psychice szczególnie wrażliwych ludzi. Wydaje się jednak, że respondenci niechętni rodzicielstwu osób LGBT z takich względów podchodzą do sprawy z niewłaściwej strony. Kluczem do wyeliminowania tych problemów jest bowiem gruntowna edukacja i wychowanie dzieci od samego dnia ich narodzin w poszanowaniu drugiego człowieka. To wspólny obowiązek wszystkich rodziców, opiekunów, wychowawców, nauczycieli i wszystkich, pracujących w jakikolwiek sposób z dziećmi osób (nie wyłączając rzecz jasna katechetów). Niechaj nauczenie dziecka bezwzględnej zasady, że nie wolno drwić i ranić uczuć drugiego człowieka, stanie się równie priorytetowe, jak nauczenie go abecadła, korzystania z toalety i wiązania butów. Nieważne, jakie poglądy na związki osób homoseksualnych mają dorośli w otoczeniu dziecka – zasada szacunku ma dotyczyć wszystkich. Jeśli zrozumiemy w końcu i zaczniemy uczyć dzieci, że dokuczanie komukolwiek, mówienie raniących słów i przemoc psychiczna jest równie (a nawet dużo bardziej) karygodna, jak nieodrobienie lekcji czy zostawienie bałaganu w pokoju, to skorzystają na tym nie tylko dzieci rodziców jednej płci, ale też wszystkie inne, doświadczające różnego rodzaju wykluczenia z przeróżnych względów: pochodzące z biednych rodzin, opóźnione w rozwoju, otyłe, noszące okulary, rudowłose, „kujony”, itd. Dziecięca inwencja i kreatywność w wyszukiwaniu powodów do dokuczania rówieśnikom jest przecież nieograniczona. Skierujmy ją jednak na inne, lepsze tory. To dzieci są przyszłością świata i od nas w tej chwili zależy, jaka ta przyszłość będzie.


Przeczytaj też:

Czy wolność sumienia i religii zatriumfuje?

Jak udowodnił wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. zezwalający na prowadzenie uboju rytualnego, w imię wolności sumienia i religii można naprawdę wiele, m.in. zadawać nieuzasadnione cierpienia bezbronnym zwierzętom.Historia Reformowanego Kościoła Katolickiego pokazuje, że z&nb...

O metr bliżej do sprawiedli­wości

Do opiniowania trafi wkrótce wartościowy projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zawierający nowe rozwiązania dla ofiar przemocy domowej.

Światełko w tunelu?

Od listopada zaczęła obowiązywać nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, zawierająca bardzo znamienną i potrzebną zmianę w postaci zakazu dyskryminacji i nawoływania do nienawiści ze względu na orientację seksualną.

Lepszy początek nowego życia?

Dorastanie bez rodzicielskiej miłości i wsparcia, to chyba jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może stać się udziałem istoty ludzkiej na tej planecie. Czy nowe propozycje Rzecznika Praw Dziecka dla osieroconych dzieci chociaż trochę ułatwią im ten niewątpliwie bolesny proces?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę