Kino

Nudna jak Barbie

Bardzo mnie ucieszyła informacja, że Barbie zagra Margot Robbie, niestety film Grety Gerwig jest plastikowy jak lalka Mattela oraz drewniany, gdy Kena gra Ryan Gosling.

Jacek Cieślak
Foto: Warner Bros. Entertainment Inc.

Żyjemy w czasach, gdy największą tajemnicą nie jest „tajemnica wiary”, której objawienie zapowiadał podczas mszy ksiądz proboszcz, lecz fabuła filmów na VOD. Lub w kinie. Teraz do piekła można pójść za spoilerowanie. Inne grzeszki jakoś uchodzą. Również w kościele.

Mam jednak nadzieję, że recenzja to jeszcze nie spoilerowanie. Uderzę się zresztą w pierś, że klasycznej recenzji napisać nie mogę, ponieważ złamałem podstawową zasadę etyki recenzenckiej. O co chodzi? Nie widziałem całego filmu.

Nie! Nie wyszedłem przed końcem. Po prostu przysnąłem. Oczywiście nieraz widziałem najsłynniejszych krytyków, jak śpią – na seansach i w teatrze – a później piszą, co myślą o tym, czego nie widzieli. Ale przecież mają prawo, a wręcz muszą – dzieło ich bowiem znudziło, uśpiło. I muszą się tą refleksją podzielić. A ja razem z nimi.

O co poszło? Otóż jestem miłośnikiem talentu Margot Robbie, bardzo mi się podobała w filmie „Pewnego razu w Hollywood” Tarantino, zdecydowanie bardziej niż nasz Zawierucha w roli Polańskiego.

„Barbie” to jednak inna bajka. A nawet bajeczka. Świetnie wykreowano więc świat wizualny, nawiązujący do barbie"owskiej ikonografii (a niech im będzie).

Nie mam też nic przeciwko feministycznemu przesłaniu, że Barbie musi się uwolnić ze złotej klatki luksusu i poznać prawdziwe życie. Słusznie skrytykowano leniwego Kena. Niestety, strasznie ta opowieść jest schematyczna i mało żwawa.

Jeśli zrobiono z komiksów o Batmanie świetne, trzymające w napięciu opowieści o współczesnym świecie – a zrobiono! – to dlaczego mający emancypować Barbie film jest zakalcowaty?

Sami musicie udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie. Na pewno podpowiedzi nie daje pierwszy miliard dolarów, który wpłynął już do producenta filmu, napędzi bowiem strumień drugiego miliarda. Wtedy już nikt nie zdopinguje twórców do bardziej intrygującej opowieści o lalce wszechczasów, zaś Barbie pozostanie Barbie, a synonimem czegoś inteligentnego to chyba nigdy nie była…


Przeczytaj też:

„Kidultsi” wychodzą z szafy

Czy zdarzyło Ci się spoglądać w sklepach na półki z zabawkami ze wstydliwym pożądaniem, chociaż nie masz dzieci lub też dawno wyfrunęły już one z gniazda? Nie jesteś sam/a! Zjawisko dorosłych, którzy kupują zabawki dla siebie na własny użytek, staje się tak popularne, że&...

Come on Barbie, let’s make money!

– Come on Barbie, let"s go party – śpiewał filuternie Ken w nieśmiertelnym przeboju AQUY. Wykreowany w piosence „Barbie Girl” świat powróci niedługo na ekrany kin w filmowym hicie tego lata „Barbie”. Jak się okazuje, sprytni przedsiębiorcy potrafią zamienić ludzkie sentymenty ...

Seksbomba i atomowa bomba

Rzadko zdarza się weekend, podczas którego rywalizują o wpływy z kasy tak bardzo różne produkcje, jak „Barbie” czy „Oppenheimer”, choć nie wyciągałbym zbyt pochopnych wniosków.

Bizneswoman Barbie

Różowe szaleństwo rozlało się z sal kinowych na cały świat. Dotarło również na giełdę. Wizja zysków z inwestycji w Mattel (macierzystą firmę produkującą lalki Barbie) i Warner Bros. (giganta przemysłu filmowego i producenta filmu) nigdy wcześniej nie przedstawia...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę