Premiera "Barbie" sukcesem dla Mattel i Warner Bros.

Bizneswoman Barbie

Różowe szaleństwo rozlało się z sal kinowych na cały świat. Dotarło również na giełdę. Wizja zysków z inwestycji w Mattel (macierzystą firmę produkującą lalki Barbie) i Warner Bros. (giganta przemysłu filmowego i producenta filmu) nigdy wcześniej nie przedstawiała się równie – nomen omen – różowo.

Zofia Brzezińska
Ruth Handler, dyrektor firmy Mattel Toy, pozuje z kolekcją lalek Barbie, 1961 r. Foto: Pierwotnie opublikowane przez Los Angeles Times. Fotograf nieznany, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Współpraca tych dwóch korporacji okazała się strzałem w dziesiątkę, gdyż zaledwie kilkanaście miesięcy wcześniej obydwie zmagały się z trudniejszym okresem. Warner Bros. – który w kwietniu świętował stulecie swojego istnienia, gdyż przedsiębiorstwo założono dokładnie 4 kwietnia 1923 roku – boryka się nadal ze stosunkowo wysokim poziomem zadłużenia, a poza tym znajduje się wciąż w okresie restrukturyzacji. I chociaż obecny rok jest dla Warner Bros. łaskawszy niż poprzedni, to na odzyskanie blasku, który towarzyszył jej, gdy święciła największe triumfy u szczytu sławy, spółka ewidentnie potrzebuje więcej czasu. „Barbie” jest zdecydowanie krokiem w dobrą stronę, ale nawet ona nie sprawi cudów.

Korzystniej wygląda sytuacja firmy Mattel, genialnego „dziecka” wybitnej przedsiębiorczyni Ruth Handler, której lalka Barbie zawdzięcza przecież swoje istnienie. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Ruth Handler (1916–2002) miała polskie korzenie! Wywodziła się z żydowskiej rodziny, która na początku XX wieku wyemigrowała z ubogiej Galicji do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. Tak jak wielu przedstawicieli swojej nacji, Ruth odznaczała się wyraźną smykałką do interesów. Od dziecka pasjonowała się wyrobem mebli oraz zabawek. Kiedy podczas II wojny światowej rząd zabronił używać do takich celów plastiku (całe tworzywo było wówczas przeznaczane na potrzeby wojska), Ruth bez trudu znalazła substytut i kontynuowała swoją pracę z użyciem drewna. W 1954 roku Handler zaczęła działać pod szyldem Mattel, zaś w 1959 roku zaprojektowała i wypuściła na rynek pierwszą lalkę Barbie, która od razu zrewolucjonizowała zarówno funkcjonowanie oraz przyszłość firmy, jak i cały świat zabawek. I chociaż od 2013 roku spółka odnotowywała znaczący spadek przychodów, to jej los odmieniła pandemia, która wyraźnie przyczyniła się do wzrostu sprzedaży lalek. Rekordy padły w roku 2021 i wiele wskazuje na to, że lipcowa premiera filmu „Barbie” może sprawić, iż rok 2023 będzie kolejnym świadkiem triumfu Mattel.

Film o Barbie nie tylko może, ale wręcz na pewno przyspieszy wzrost przychodów w przemyśle produkcji lalek, zwłaszcza na dużych rynkach, takich jak Chiny, Indie czy Stany Zjednoczone. Dla Mattel oznacza to potencjalny przyrost przychodów od 450 do 550 mln USD. Co więcej, wzrost sprzedaży lalek Barbie może stanowić od 8,6% do 10% rocznych przychodów spółki, a to otwiera możliwość uzyskania znacznego zastrzyku gotówki i zwiększenia długoterminowych zysków. Mimo tego Mattel, podobnie jak Warner Bros., boryka się z obciążeniami w postaci różnego rodzaju długów. W przeciwieństwie jednak do drugiej spółki Mattel na razie nie ma problemów z realizacją swoich zobowiązań i na bieżąco reguluje wszystkie należności.

Jak więc widać, aktualnie prognozy rysują się nieco bardziej optymistycznie dla Mattel niż Warner Bros., ale nie ma powodu, aby wątpić w potencjał również tej ostatniej. Aby się o tym przekonać, warto nieustannie obserwować notowania obu firm na giełdzie. Statystyki wskazują, że notowania Mattel w lipcu znacząco wystrzeliły w górę, a za nią powoli, ale konsekwentnie podąża Warner Bros. Osobiście nie mam wątpliwości, że nobliwy i doświadczony Warner Bros., który przez 100 lat swojego „życia” był świadkiem wielu dziejowych rewolucji i zmian – również tych, a może przede wszystkim, w świecie kinematografii – wyjdzie na prostą i odzyska silną pozycję na rynku. Trudno powiedzieć, czy dogoni Mattel, ale raczej na pewno przetrwa. Obie firmy mają wszak imponująco długą historię sukcesów oraz kolosalny wpływ na popkulturę, w której marka Barbie od kilkunastu dni ponownie gra pierwsze skrzypce. „Efekt Barbie” siłą rzeczy musiał dotrzeć zatem także na giełdę.


Przeczytaj też:

„Kidultsi” wychodzą z szafy

Czy zdarzyło Ci się spoglądać w sklepach na półki z zabawkami ze wstydliwym pożądaniem, chociaż nie masz dzieci lub też dawno wyfrunęły już one z gniazda? Nie jesteś sam/a! Zjawisko dorosłych, którzy kupują zabawki dla siebie na własny użytek, staje się tak popularne, że&...

Come on Barbie, let’s make money!

– Come on Barbie, let"s go party – śpiewał filuternie Ken w nieśmiertelnym przeboju AQUY. Wykreowany w piosence „Barbie Girl” świat powróci niedługo na ekrany kin w filmowym hicie tego lata „Barbie”. Jak się okazuje, sprytni przedsiębiorcy potrafią zamienić ludzkie sentymenty ...

Seksbomba i atomowa bomba

Rzadko zdarza się weekend, podczas którego rywalizują o wpływy z kasy tak bardzo różne produkcje, jak „Barbie” czy „Oppenheimer”, choć nie wyciągałbym zbyt pochopnych wniosków.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę