Film: „Barbie” i „Oppenheimer” już w kinach

Seksbomba i atomowa bomba

Rzadko zdarza się weekend, podczas którego rywalizują o wpływy z kasy tak bardzo różne produkcje, jak „Barbie” czy „Oppenheimer”, choć nie wyciągałbym zbyt pochopnych wniosków.

Jacek Cieślak
Plakaty filmów „Barbie” i „Oppenheimer” Foto: Warner Bros, Universal Pictures

Barbie – wiadomo! Dla dziewczyn, zwłaszcza kiedyś w strefie RWPG, czyli Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej z siedzibą w Moskwie radzieckiej od 1948 r., była mrocznym przedmiotem pożądania, lalką, którą bawią się dziewczynki na Zachodzie i w Ameryce.
Męscy szowiniści używali określenia Barbie z jednej strony pogardliwie – a fe!, z drugiej zaś nie mogli sobie odmówić adoracji dla blond dziewczyn wychowanych w modelu Barbie.

Aż przyszedł czas feminizmu i pod presją krytyki wyzwalających się kobiet, amerykańska lalka przestała uosabiać konserwatywny wzorzec wychowania dziewcząt do piastowania dzieci i harówy w kuchni, tylko emancypowała się w różnych wcieleniach – z różnymi kolorami skóry, nie tylko w filigranowej postaci, w różnych zawodach i na różnych stanowiskach, grając na nosie Kenowi. Można powiedzieć, że na charakterystykę Barbie wpłynęły lewicowe i liberalne prądy naszych czasów.

Co może mieć z tym wspólnego Oppenheimer? A gdyby tak spojrzeć na niego jak na Kena?

Oppenheimer pochodził z bogatej żydowskiej rodziny, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych z Niemiec i dorobiła się za oceanem. Nie było to jeszcze czasy nazistowskie, jednak można pochwalić przodków wielkiego uczonego za intuicję. Niesamowitym zrządzeniem losu jest także to, że Oppenheimer został zaproszony do projektu Manhattan, czyli budowy bomby atomowej – w odpowiedzi na niemiecki projekt jądrowy.

Można jak najbardziej mówić o charakterze obronnym, odstraszającym, snując domysły, że ktoś taki jak Adolf Hitler nie miałby żadnych wątpliwości, by ratować III Rzeszę przez użycie atomówki. Może wcześniej użyłby jej do szantażu? Ale do ataku też by się przecież posunął, cudowna broń była bowiem jego obsesyjnym marzeniem o wagnerowskim podłożu.

A jednak to Amerykanie byli pierwsi i to dzięki Oppenheimerowi, który był przecież lewicującym naukowcem, w pewnym sensie pacyfistą. A wręcz komunizującym. Stwierdził, że bliskie mu były wszystkie komunistyczne organizacje na Zachodnim Wybrzeżu podczas studiów w Harvardzie i Berkeley. Do Partii Komunistycznej Stanów Zjednoczonych należeli brat i bratowa Oppenheimera i jego żona Katherine. Zaangażowaną komunistką była też Jean Tatlock, kochanka Oppenheimera. Dwukrotnie – nieskutecznie – jej się oświadczył.

Jest więc paradoksem, że najbardziej kapitalistyczny kraj na świecie obronił się tylko dzięki wynalazkom lewicowej inteligencji, a potem poprzez m.in. komisję McCarthy"ego, po wygranej przez USA wojnie, polował na komunistyczne czarownice.

To, że inwigilowany na okoliczność romansu z komunistką fizyk był niewinny, potwierdził rok temu amerykański rząd. Na tym historia się nie kończy.

Najbardziej kapitalistyczny kraj na świecie nie tylko zbudował pierwszą bombę atomową rękami lewicy, wygrał II wojnę światową, walczył u siebie z komunistami, prawdziwymi czy nie, a teraz proponuje nam spotkanie, a choćby tylko w kinowej konkurencji, Barbie i Oppenheimera, czyli feministyczno-lewicującej pary, która chce uciec z hollywoodzkiej bajki.

Kto na tym zarobi? Hollywood i kapitaliści. Oraz lewicujący reżyserzy, bo przecież takie korzenie ma reżyserka „Barbie” Greta Gerwig, która zajęła się najbardziej kapitalistyczną lalką świata, oraz Christopher Nolan, który przypomniał komunizującego twórcę bomby atomowej.


Przeczytaj też:

Come on Barbie, let’s make money!

– Come on Barbie, let"s go party – śpiewał filuternie Ken w nieśmiertelnym przeboju AQUY. Wykreowany w piosence „Barbie Girl” świat powróci niedługo na ekrany kin w filmowym hicie tego lata „Barbie”. Jak się okazuje, sprytni przedsiębiorcy potrafią zamienić ludzkie sentymenty ...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę