Znany żarłokom portal kulinarny TasteAtlas co chwila ogłasza różne rankingi potraw. A to najlepszy kotlet, najlepsze ciasto, najlepsze danie główne… Tym razem ogłosili ranking „10 najgorzej ocenianych zup na świecie”. Tu pojawia się pewien problem, bo żadna z tych zup nie wygląda na niesmaczną, ba, one nawet nie są kontrowersyjne.
Stawkę zamyka Kolumbia z zupą o nazwie „Sopa de patacón”. Jest to rodzaj jarzynowej z zielonych platanów, papryki na bulionie wołowym przyprawionej szalotkami czosnkiem i kuminem. Wygląda zupełnie apetycznie, ale to dopiero 10 miejsce.
Jedźmy dalej, może coś nas zniesmaczy… Miejsce 9 – Andaluzja w Hiszpanii. Tu jedzą „gazpacho z mango”. Potrawę przygotowuje się na zimno, jak zwykłe gazpacho, ale z jednym składnikiem ekstra. To może być ciekawe. Słodsze, bardziej aromatyczne. Same fajne składniki: pomidory, papryka, ogórki, cebula, oliwa i mango, które ma powodować potrawę obrzydliwą.
Może następna zupa nas obrzydzi do niemożliwości: ósmą lokatę zajmuje „soupe à l'ail” czyli zupa czosnkowa z Francji. Podobną znamy z Czech i Słowacji. U sąsiadów smaczna, to czemu u Francuzów miałaby być wstrętna?
Miejsce 7 i „callaloo”, które jest oficjalną potrawą narodową Dominikany. Rodzaj bigosiku warzywnego z mięsem i pierożkami, batatami i całą gamą warzyw rozgotowanych na miazgę. Wygląda naprawdę jak nasz bigos z kapusty – nie ten wigilijny rzecz jasna, tylko normalny – ze śliwkami, grzybami i mięsem.
Dalej Polska. „Czernina” na 6 miejscu. Moim zdaniem zupełnie niesprawiedliwie, choć dodatek krwi może odstręczać, to pamiętajmy, że dodaje się ją do kaszanki, którą lubią chyba wszyscy. Oprócz krwi jest w niej rosół, suszone owoce, makaron typu łazanki, cynamon, goździki pieprz… Jest naprawdę pyszna, a jej zła sława może pochodzić jedynie z tradycji szlacheckiej i podawania tej zupy niechcianym kandydatom na mężów. Sprawę mamy dokładnie opisaną w „Panu Tadeuszu” Mickiewicza, gdzie wydanie zupy oznaczało mniej więcej tyle co „nie dla psa kiełbasa”.
Dalej czeska zupa rybna z grzankami „kinalas” z Filipin, czyli zupa na głowiźnie; „sopa de caracol” z Hondurasu – to w przybliżeniu zupa z muszli z dodatkiem warzyw. Na razie nic strasznego. Przechodzimy do miejsca 2, a tam, o zgrozo, niemiecka „Brotsuppe”, czyli nic innego jak śląska wodzianka, czyli chleb w rosole. I miejsce pierwsze (tu werble, zwiastujące zagrożenie): grochówka w wersji duńskiej, znana pod nazwą „guleærter”, czyli po naszemu „żółty groszek” – jak to wstrętnie brzmi. Zwykle składa się z zielonego lub żółtego grochu, który jest gotowany razem z różnymi warzywami i przyprawami. Do dania często dodaje się wieprzowinę lub wędzone mięso.
Tak dostaliśmy listę dziesięciu odrażających zup. Na ich tle potrawy nieujęte w zestawieniu przestają być obrzydliwe. Bo weźmy zupę z ptasich gniazd, gotowaną z gniazd ptaków o nazwie salangan, które zlepiają źdźbła jadalnych wodorostów śliną. Zupy takie dzieli się na te z gniazd o ciemnym kolorze, w których znajdują się m.in. mech i owady, i z gniazd o jasnym kolorze, bez takich wyrafinowanych domieszek smakowych. Albo zupę z płetwy rekina, gdzie piękne zwierzę zabija się tylko dla tego kawałka chrząstki. Nic w nich nie ma obrzydliwego. Muszą być pyszne i sycące. Zerknijmy też na chińską zupę z nietoperza, która, jak głosi plotka, sprowadziła na świat COVID-19. Jakże apetycznie wyglądają te ledwie obgotowane skrzydła z obłażącą czarną skórą, które wystają z miski. Mniam… Weźmy na koniec zupę z małpy, którą gotuje się w dorzeczu Amazonki. Ślinka nam musi cieknąć na samą myśl o obgryzaniu smakowitego mięska z czaszki małpy, która po ugotowaniu w sumie nie różni się bardzo od głowy dziecka. Na tle tych zup czernina jest naprawdę obrzydliwa.