Święta Wielkanocne już za nami. Przez polskie domy przetoczyły się huragany kontrowersyjnych tematów, zagorzałych dyskusji religijnych i politycznych, a także wnikliwych śledztw oraz dociekań odnośnie do cudzych ślubów i cudzych dzieci. Do grona „niezręcznych” tematów nierzadko trafiają również... kwestie związane z testamentami i darowiznami.
Jednak rozmowy o sukcesji i dziedziczeniu nie powinny być przez cały czas pomijane wstydliwym milczeniem. Przeciwnie, świadczą o wysokim poziomie świadomości, dobrej komunikacji, troski o dobro bliskich i spadkobierców. Pomagają zażegnać ryzyko konfliktów na tym tle w przyszłości. Dlatego, choć może świąteczny stół niekoniecznie jest idealnym miejscem do podjęcia takiej rozmowy, warto kiedyś znaleźć czas i okoliczności do jej przeprowadzenia.
Nikt nie lubi mierzyć się z myślą o własnej śmierci i konieczności pozostawienia za sobą dosłownie wszystkiego. Takie refleksje wywołują w nas naturalny lęk i dyskomfort, dlatego nawet instynktownie staramy się ich unikać. Tendencję do „ucieczkowych” reakcji wykazują zarówno potencjalni spadkodawcy, jak i spadkobiercy. W końcu przeraża nas nie tylko perspektywa naszego własnego zgonu, ale również – a może nawet bardziej – śmierci najbliższych osób. Niektórzy ludzie mogą też nosić w sobie irracjonalne i nieco zabobonne przekonanie, że „przygotowania” do śmierci przyspieszą jej nadejście.
Niestety, tak jak oczywiście tego typu działania nie przyspieszą śmierci, tak również unikanie ich jak ognia – jej nie oddali. Prędzej czy później ona nadejdzie, a wówczas ludzie, którzy przez całe życie alergicznie reagowali na każdą sugestię dotyczącą uregulowania spraw majątkowych, znajdą się w bardzo przykrym położeniu. Zwłaszcza wtedy, gdy rzeczywiście udało im się zgromadzić konkretny majątek, który chcieliby przekazać najbliższym w najbezpieczniejszy i korzystny dla nich sposób. Jeżeli nie zdążą dopełnić formalności, to dorobek ich życia zostanie rozdysponowany na zasadach dziedziczenia ustawowego. Niekoniecznie w sposób najkorzystniejszy dla spadkobierców i niekoniecznie tak, jak zmarły by sobie tego życzył.
W tym miejscu nasuwa się pytanie: jaka forma rozporządzenia masą spadkową jest faktycznie najlepsza dla spadkobierców? Najczęściej wybierane są testament i darowizna, ale na którą z tych popularnych metod warto zdecydować się ostatecznie?
Zwięzła odpowiedź brzmi: to zależy, czy chodzi nam o czas, czy też troszczymy się przede wszystkim o względy ekonomiczne. Oczywiste jest, że do przekazania własności dóbr zapisanych w testamencie dojdzie dopiero po otwarciu spadku, a więc po śmierci spadkodawcy. Często pomijany jest jednak fakt, że spadkobierca wcale nie stanie się nowym właścicielem natychmiast po śmierci spadkodawcy. Najpierw nastąpić musi bowiem postępowanie spadkowe, które może przyjąć jedną z dwóch form: postępowania sądowego w sprawie nabycia spadku lub postępowania notarialnego, w którym sporządzany jest protokół dziedziczenia oraz akt poświadczenia dziedziczenia. Niestety, sprawy procesowe potrafią ciągnąć się latami. Aby uniknąć tej niedogodności, można rozważyć alternatywną dla testamentu opcję, czyli darowiznę.
Jeżeli jednak sięgniemy po ten sposób, upewnijmy się, że dysponujemy odpowiednio grubym portfelem. Taksa notarialna z pewnością da się nam we znaki, a jeszcze gorzej „oberwiemy” po kieszeni, jeżeli darczyńca nie jest z nami blisko spokrewniony. Nasze wspaniałe państwo uważa przecież, że lepiej od ludzi rozumie ich relacje i potrzeby emocjonalno-własnościowe. Jeżeli więc pozostajesz w związku nieformalnym – nie licz na to, że Twój partner czy partnerka, nawet jeśli razem z Tobą pracowali w pocie czoła na Wasz wspólny majątek, zostanie potraktowany sprawiedliwie. W oczach państwa jest on dla Ciebie obcym człowiekiem. Zostaniecie zatem obciążeni stosownym do tego „faktu” astronomicznie wysokim podatkiem. Niestety. Dopóki ustawodawca nie dojrzeje do zrozumienia tego, że dorośli ludzie mają prawo samodzielnie decydować o tym, z kim wchodzą w związek i jak dysponują swoją własnością i nie wprowadzi niezbędnych modyfikacji w naszym przestarzałym oraz nieżyciowym prawie – nic się nie zmieni. A on przecież wcale się do tego nie kwapi. Stoi na absurdalnym stanowisku, że społeczeństwo nie jest „gotowe” do tego, aby pozwolić poszczególnym jednostkom na decydowanie o własnym życiu. Tak brzmi argument oficjalny, a prawdziwy jest taki, że panicznie boi się utraty poparcia elektoratu przed zbliżającymi się wyborami. Całe szczęście, że nasi przodkowie nie uznali kiedyś, że społeczeństwo nie jest jednak jeszcze „gotowe” na zaprzestanie organizowania publicznych egzekucji i palenia czarownic…
No dobrze, ale poza tym kuriozalnym i niesprawiedliwym aspektem nie można odmówić instytucji darowizny posiadania pewnych zalet. Oprócz wymienionej już „szybkości” działania (zgodnie z art. 890 Kodeksu cywilnego, przeniesienie prawa własności następuje natychmiast po podpisaniu aktu notarialnego) atrakcyjną wydaje się również możliwość nieprzejmowania się koniecznością płacenia zachowku. Ta materia nieodmiennie towarzyszy jedynie testamentowi. Trzeba jednak pamiętać, że wszelkie darowizny zaliczane są po śmierci darczyńcy do masy spadkowej. Należy wówczas doliczyć wartość darowizny do wartości majątku, dokonać stosownej wyceny, a następnie przeprowadzić podział pomiędzy spadkobierców. Oznacza to mniej więcej tyle, że udział w spadku obdarowanego jest o otrzymaną uprzednio darowiznę pomniejszony – co wydaje się w tym przypadku logicznym i sprawiedliwym rozwiązaniem.
A zatem – chociaż nie jest to zapewne lekkie i przyjemne zadanie, to zmobilizujmy się, aby poważnie porozmawiać z rodziną o naszej własności i planach, jakie z nią wiążemy po naszej śmierci. Pomożemy w ten sposób przyszłym spadkobiercom, którzy zawczasu będą wiedzieć, na czym stoją. Da im to poczucie bezpieczeństwa i bycia traktowanym poważnie. Miejmy nadzieję, że taka dyskusja ugasi też zawczasu zarzewie ewentualnego konfliktu, którego podłożem bywają w rodzinach nieraz sprawy majątkowe i spadkowe. Co więcej, na postawieniu sprawy jasno i ucięciu niedomówień skorzystamy także my sami. Uspokoimy się i zyskamy przekonanie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najlepiej zabezpieczyć naszych bliskich. Taka świadomość oraz poczucie dobrze spełnionego obowiązku to z pewnością najlepsi towarzysze jesieni życia.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.