Prawo spadkowe

Nie dla psa kiełbasa, nie dla partnera spadek

Rządowy projekt nowelizacji Kodeksu cywilnego przewiduje zmiany w katalogu uprawnionych do dziedziczenia, w tym ograniczenie kręgu spadkobierców należących do trzeciej grupy wyłącznie do dziadków, wujów, stryjów, ciotek i stryjenek spadkodawcy oraz ich dzieci. Tradycyjnie zignorowano partnerów – i to zarówno ze związków jednopłciowych, jak i klasycznych. W końcu taki szczegół, iż to z tą osobą zmarły pozostawał w związku faktycznym przez całe życie, i że to właśnie z nią (najprawdopodobniej) wspólnie wypracowywał swój majątek, można pominąć, czyż nie?

Zofia Brzezińska
Foto: Carolyn Booth | Pixabay

„Specjaliści” z Ministerstwa Sprawiedliwości zabrali się za majsterkowanie przy art. 934 Kodeksu cywilnego, dotyczącym rzadkiego przypadku, gdy spadkobiercami zostają dziadkowie zmarłego. Obowiązujące przepisy zakładają, że dziadkowie spadkodawcy dziedziczą w przypadku braku dzieci, małżonka, rodziców, rodzeństwa lub zstępnych rodzeństwa spadkodawcy. Gdy któreś z dziadków spadkodawcy nie dożyje otwarcia spadku, udział spadkowy, który by mu przypadał, przypada jego zstępnym, a więc dzieciom, wnukom, prawnukom i dalszym pokoleniom. Dalsi uprawnieni do dziedziczenia są pasierbowie. W ostatniej kolejności spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy lub Skarbowi Państwa.

  Jaki problem ma więc rząd z tymi regułami? Naprawdę nie codziennie są one wprowadzane w życie, bo przeważnie to jednak dziadkowie odchodzą przed wnukami, a poza tym istnieją jeszcze spadkobiercy z pierwszej i drugiej grupy. Oficjalnie chodzi o wypowiedzenie wojny przewlekłości postępowań sądowych. Jeżeli bowiem dochodzi już do sytuacji regulowanej art. 934 KC, to – zdaniem rządu – rozszerzony katalog spadkobierców  należących do trzeciej grupy staje się przyczyną mozolnego i trwającego nieraz latami postępowania. W przypadku bowiem, w którym dziadkowie spadkodawcy nie żyją, sąd niejednokrotnie jest zmuszony do szukania dalszych krewnych, którzy często nie utrzymywali żadnych relacji ze spadkodawcą (zazwyczaj nie wiedzą nawet o jego śmierci) lub mieszkają poza granicami kraju. Jeśli do dziedziczenia uprawnieni są wnukowie lub prawnukowie dziadków spadkodawcy, samo postępowanie może zostać wydłużone do kilku lat, nie wspominając już o kosztach sądowych, kosztach powiadomień oraz konieczności tłumaczeń dokumentów na język obcy.

Teoretycznie, faktycznie chyba nie ma powodu, aby osoby nie utrzymujące kontaktów ze spadkodawcą i nie mające wiedzy o jego śmierci czy nawet istnieniu, dziedziczyły po nim jakiekolwiek dobra. Nie dość bowiem, że jest to raczej mało uzasadnione czy też sprawiedliwe, to rzeczywiście nastręcza organom administracyjnym sądu żmudnej i nie zawsze owocnej pracy. Z punktu widzenia ekonomiki procesowej zlikwidowanie tej zasady można zatem ocenić pozytywnie. Czy jednak tylko naprawdę o to chodzi wnioskodawcy? Czy pod płaszczykiem troski o przeciążone wokandy nie przemyca on swojej drugiej intencji, której istnienie można łatwo wywnioskować z fragmentu KC stanowiącego, iż „w ostatniej kolejności spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy lub Skarbowi Państwa”.

Pozostając w klimacie funeralno-spadkowej retoryki, można skonkludować, że tu właśnie jest pies pogrzebany. Państwo chce zmniejszyć liczbę spadkobierców, bo zwyczajnie leży to w jego interesie. W sytuacji bowiem, gdy ich brakuje, to właśnie ono staje się beneficjentem i dziedziczy majątek zmarłego. Fakt, że przy okazji korzystają również odciążane sądy, ma zapewne dla wnioskodawcy znaczenie drugorzędne.

I ostatnia sprawa. Dlaczego przy kolejnych już „manewrach” przy prawie spadkowym znów zlekceważono istnienie partnerów, o których kodeks nie raczy nawet wspomnieć? Przykre bardzo, że ci ludzie pozostają dosłownie niewidzialni dla systemu, a wspólnie przez nich ze zmarłym wypracowany majątek prędzej trafi w ręce państwa niż ich. Niektórych zapewne kusi, aby w tym miejscu wtrącić, że „przecież mogli wziąć ślub”, ale nie o to w tym chodzi. Każdy obywatel ma prawo oczekiwać od władz państwowych, że jego życie osobiste i majątek będą traktowane z najwyższym szacunkiem i uczciwością. Każdy też ma prawo spędzić życie ze swoją drugą połową, nie decydując się jednocześnie na ślub. Oczywistym jest, że z powodów takiego wyboru nikt tłumaczyć się nikomu nie musi. Prawo do swobodnego decydowania o najbardziej intymnych i osobistych kwestiach życiowych jest po prostu prawem człowieka i koniec kropka. Nic tu nie ma do dodania ani tłumaczenia. Nie wspominając już o tym, że w przypadku par jednopłciowych nawet opcja ślubu w naszym wspaniałym kraju nie wchodzi w grę.

Możliwość sporządzenia testamentu również nie czyni tutaj zadość sprawiedliwości, gdyż w takiej sytuacji partner musi zapłacić nieporównywalnie wyższy podatek niż małżonek. Jest po prostu traktowany jak obca dla zmarłego osoba, co jest kuriozalne, niesprawiedliwe i zwyczajnie obrzydliwe. Warto wspomnieć, że partnerowi nie przysługuje też prawo do zachowku ani prawo do dalszego korzystania z urządzeń gospodarstwa domowego.

Najwyższa pora staranniej zweryfikować przestarzałe przepisy prawa spadkowego, które w obecnej formie powstały ponad 60 lat temu, gdy struktury i mentalność społeczeństwa były całkowicie odmienne od współczesnych. Ewolucja społeczna i kulturalna jest faktem, czy to się PiS-owi podoba, czy nie. Chowanie głowy w piasek czy tupanie nóżką i powtarzanie, że nic takiego nie miało miejsca, jest drogą donikąd. Społeczeństwo domaga się poważnego traktowania. Nic też nie zmieni uniwersalnej prawdy, że majątek, na którego zasobność miała wpływ ciężka praca  i gospodarowanie dwojga ludzi, powinien stanowić przedmiot ochrony, a uprawnionymi do jego dziedziczenia oraz preferencji podatkowych powinny być w pierwszej kolejności osoby, które go pomnażały, niezależnie od formalnych więzów je łączących czy też ich płci.


Przeczytaj też:

Legalne źródła fundamentem nieśmiertelności sztuki

Przygnębiająca atmosfera obecnych czasów – niekończąca się pandemia, pogłębiający się kryzys klimatyczny i ekonomiczny oraz coraz bardziej niepewna przyszłość sprawiają, że do wielu ludzi szczególnie mocno przemawiają apokaliptyczne wizje zawarte w twórczości Zdzisława Beksińskiego. Czy to jest p...

Czy starość musi być z piekła rodem?

Dane statystyczne są bezlitosne - pomimo agresywnie forsowanej przez rząd „polityki prorodzinnej”, depopulacja Polski nadal postępuje, a wskaźnik demograficzny nie skoczył w górę. Widmo głodowej emerytury oraz bycia skazanym na innych nadal krąży więc nad tysiącami przyszłych seniorów. Czy nie ma...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę