Zakwestionowane prawo wymaga, aby platformy internetowe filtrowały i blokowały te treści, które naruszają prawa autorskie. Trybunał zgodził się wprawdzie z argumentem Polski, że przepis ten ogranicza wolność wypowiedzi, ale uznał, że robi to w sposób uzasadniony, proporcjonalny i zapewniający poszanowanie praw użytkowników.
Zanim w grę wszedł problematyczny art. 17 ust. 4 przedmiotowej dyrektywy, platformy internetowe były zwolnione z odpowiedzialności za pliki umieszczane przez użytkowników do momentu, gdy nie zostały powiadomione o tym, że naruszają one prawa autorskie. Nie ciążył więc na nich obowiązek sprawowania samodzielnej kontroli nad powierzonym im fragmentem wirtualnej przestrzeni. Nie musiały też martwić się o ewentualną konieczność wypłaty odszkodowania, jeśli okazało się, że ktoś bezprawnie umieścił na serwerze piracki film czy płytę. Ten czas „beztroski” zakończył się, gdy zaczął obowiązywać wspomniany przepis. Wprowadził on bowiem zasadę, że platforma będzie ponosić odpowiedzialność za zamieszczone na niej nielegalne treści, o ile nie wykaże, że „dołożyła wszelkich starań uniemożliwiających zamieszczanie treści naruszających prawa autorskie”.
Polska wskazała jednak, że wypełnienie wymogu przepisu oznaczałoby, iż podmioty filtrujące zamieszczone przez internautów treści naruszałyby ich prawo do wolności i swobody wypowiedzi. Innego zdania były Hiszpania, Francja, Parlament Europejski, Rada i Komisja Europejska. Prezentowały one stanowisko, że regulacja nie ogranicza prawa do wolności wypowiedzi i informacji użytkowników. TSUE stanął jednak w tej kwestii po stronie Polski. Podkreślił tylko, że chociaż system oparty na weryfikowaniu i filtrowaniu treści przed ich udostępnieniem jak najbardziej może ograniczać wolność słowa, to nie oznacza to jednak, że takie ograniczenie narusza przepisy Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Jest bowiem uzasadnione potrzebą chronienia własności intelektualnej.
Nie poprzestając na zwykłym zajęciu stanowiska, TSUE udzielił ważnych wskazówek odnośnie prawidłowej interpretacji przepisu. Jak zatem organ wyobraża sobie nowe obowiązki platform chcących uniknąć odpowiedzialności za nielegalne treści? Otóż platformy będą musiały wdrożyć systemy filtrujące wrzucane przez użytkowników treści, ale wyszukiwanie powinno zostać ograniczone do wykrywania plików, co do których jest całkowita pewność, że łamią one prawo. To zaś ma być ustalane na podstawie informacji uzyskanych od posiadaczy praw autorskich (np. wytwórni). Jeżeli więc taka wytwórnia wymaga, by dana platforma wyszukiwała pliki naruszające jej prawa, to musi wcześniej dostarczyć wskazówek, jak je identyfikować.
TSUE podkreślił również stanowczo, że z art. 17 ust. 7 dyrektywy wynika bezwzględny zakaz uniemożliwiania dostępu do treści, które nie naruszają prawa autorskiego i praw pokrewnych. Dotyczy to także przypadków, w których dany utwór lub przedmiot praw pokrewnych został wykorzystany na podstawie przepisów o dozwolonym użytku, przede wszystkim w ramach dozwolonego cytatu, pastiszu lub parodii.
Państwa UE będą teraz musiały zaimplementować wskazane rozwiązania do swoich porządków krajowych. Sugerowane są takie sposoby dokonania tej formalności, aby zapewnić zachowanie równowagi między ochroną praw autorskich z jednej strony, a wolnością wypowiedzi użytkowników z drugiej.
Czy to się uda? Na pewno nie będzie to łatwe, gdyż nie wystarczy zwykłe przeniesienie postanowień art. 17 dyrektywy do krajowej ustawy – implementacja musi uwzględnić bowiem kwestie wskazane w wyroku, niezbędne do prawidłowej interpretacji przepisów dyrektywy. O tym, jak Polska wywiąże się z tego zadania i jak sprawdzi się nowe prawo w praktyce, przekonamy się już niebawem.