Prawo – to władza. Wysoko wykształceni, umiejący myśleć i decydować samodzielnie ludzie nie są łatwym materiałem do manipulowania. PiS doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego już od początku swoich rządów robi wszystko, aby podporządkować sobie ten kłopotliwy dla siebie element społeczeństwa.
Oczywiście jeśli chodzi o przedmiotową nowelizację ustawy Prawo o notariacie, to oficjalnie uzasadniano konieczność jej wprowadzenia zgoła inaczej. Autorzy projektu argumentowali, że dzięki zawartym w nim rozwiązaniom czas oczekiwania na wpis do księgi wieczystej ulegnie skróceniu. Cel ten zamierzano osiągnąć poprzez wyposażenie notariuszy w kompetencje, które obecnie przysługują jedynie referendarzom sądowym, a więc przede wszystkim w uprawnienia do dokonywania niektórych wpisów w księgach wieczystych, m.in. o zakładanie nowych ksiąg wieczystych poprzez wyodrębnienie nieruchomości lokalowej z zabudowanej nieruchomości gruntowej gdy zbywcą jest przedsiębiorca, a także o wpis hipoteki obciążającej nieruchomość oraz w możliwość wydawania notarialnych nakazów zapłaty.
Nie warto jednak wierzyć bez zastrzeżeń w nagłą hojność i dobroduszność PiS, który w ramach gwiazdkowego prezentu postanowił zwiększyć możliwości operacyjne notariuszom. Nie ma nic za darmo. W przypadku tej ustawy haczyk krył się w intencji zwiększenia nadzoru nad samorządem notariuszy przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Przecież trzeba sprawdzić, jak prawnicy radzą sobie z nowymi zadaniami, prawda? I na pewno nie ma to nic wspólnego z chęcią wywarcia na nich politycznego wpływu. Przepisy przyznawały Ministrowi Sprawiedliwości możliwość zawieszenia notariusza w określonych przypadkach. Szef MS mógłby, w ramach proponowanych przepisów, obowiązkowo zawieszać notariusza np. wówczas, jeżeli prowadzone przeciwko niemu byłoby postępowanie o umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe. Zmiany miały wprowadzić także instytucję Rzecznika Dyscyplinarnego Notariatu (RDN) wybieranego ostatecznie przez szefa resortu sprawiedliwości (!) spośród trzech kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Notarialną. Rzecznik ten miał być uprawniony do m.in. wszczynania i prowadzenia dochodzenia dyscyplinarnego. Warto nadmienić, że RDN mógłby być niemal dowolnie odwoływany przez Ministra Sprawiedliwości, a więc de facto byłby narzędziem albo też wręcz przedłużeniem ręki rządu, służącym rzecz jasna jego interesom.
Nic zatem dziwnego, że propozycje te spotkały się z chłodnym przyjęciem zarówno ze strony samych notariuszy, jak i opozycji. To właśnie stanowisko posłów opozycji, a także nieobecność (fizyczna lub mentalna) posłów PiS, tłumaczona przez nich samych zaaferowaniem meczem (!) sprawiła, że w czwartek projekt został odrzucony. Naturalnie PiS nie lubi jednak przyjmować do wiadomości porażek, dlatego już zapowiedział, że projekt wróci – tym razem jako poselski. Może warto byłoby jednak, zamiast próbować nagminnie przemycać swoje rozwiązania pod innymi nazwami, zacząć pracować nad tym, by miały one jakikolwiek sens, a przede wszystkim – by nie były w tak oczywisty sposób umotywowane politycznie?