Rewolucja w podatkach, zwana na wyrost Nowym Ładem (choć ostatnio słyszy się tę nazwę coraz rzadziej) projektowana była w czasie, gdy pandemia wyrąbała ogromną dziurę w budżecie państwa. Potrzebne były natychmiast środki na dofinansowanie NFZ, które zapewnić miał nowy podatek, ukryty pod postacią zreformowanej składki zdrowotnej. Nie wzięto jednak pod uwagę, że wydarzy się nowy kataklizm, który pochłonie jeszcze większe środki. Bestialski atak Rosji na Ukrainę spowodował masową migrację ludności na zachód, głównie do Polski. Według Straży Granicznej, od początku wojny wjechało do nas już ponad 2,37 miliona uchodźców wojennych. Wszyscy oni mają prawo do otrzymania numeru PESEL i korzystania z naszego systemu opieki zdrowotnej. Większość z nich nie podjęła, póki co, pracy zawodowej i nie odprowadza do budżetu podatków ani składek. By sfinansować braki, NFZ pozbywa się największego obciążenia, czyli likwiduje wydatki na COVID-19.
Od 1 kwietnia nastąpią duże zmiany. NFZ nie będzie już finansował ani pobierania wymazów, ani wykonywania testów PCR w kierunku SARS-CoV-2. Zarządzenie ukazało się raptem w poniedziałkowy wieczór 29 kwietnia, zaskakując organizatorów punktów wymazowych. Jednocześnie brak okazania wyniku testu nie będzie mógł już stanowić podstawy do odmowy świadczenia – ani w szpitalu, ani w sanatorium. Ponadto, co jednak wiadomo już od miesiąca, zlikwidowane będą dodatki dla szpitali oraz personelu za leczenie COVID-19.
W przypadku podejrzenia infekcji lekarze rodzinni, jeśli zechcą, nadal będą mogli wystawiać skierowania na test (sami już sobie go przez Internetowe Konto Pacjenta nie wyklikamy) – ale będzie to wyłącznie test antygenowy. W wypadku wyniku pozytywnego zalecona nam będzie siedmiodniowa samoizolacja, odpoczynek i nawadnianie, ewentualnie leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, czyli postępowanie identyczne jak w przypadku wszystkich łagodnych infekcji wirusowych. W uzasadnionych przypadkach lekarz rodzinny będzie mógł wypisać nam molnupiravir, dostępny w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych do wyczerpania zapasów. Co będzie, gdy zapasy się wyczerpią? Na razie nie wiadomo.
Nowe zasady będą obowiązywać od 1 kwietnia, ale ponieważ wypada on w piątek, praktycznie możemy nastawić się na nową normalność od poniedziałku 4 kwietnia. Większość z nas pewnie odetchnie z ulgą. Czy zniesienie wszystkich restrykcji oznacza, że wirus zniknął? Nie, jednak aktualnie krążące warianty, mimo że wysoko zakaźne, są nisko zjadliwe. Przechorowanie z reguły przypomina łagodne przeziębienie, a przy okazji uczy organizm radzić sobie z przyszłymi infekcjami. Dla sporego odsetka nieszczepionych i nie w pełni zaszczepionych (w sumie ok. 49% Polaków) będzie to sposób na naturalne podwyższenie odporności na przyszłe warianty wirusa. Bez dalszych kosztów dla Funduszu. Z jaką częstotliwością pojawiać się będą ciężkie przypadki i czy służba zdrowia będzie gotowa, by je odpowiednio wcześnie diagnozować i leczyć? O tym przekonamy się pewnie jesienią.
A może to tylko prima aprilis?...