Marihuana medyczna

Kod recepty: 420 

"Kto by pomyślał 10 lat temu, że za 10 lat wjedzie medyczniak
Że mogę bez lipy se chodzić ulicą i palić se skręta
Kto by pomyślał, wystarczy recepta”

– nawijał przed dwoma laty raper Belmondawg o tym, jaki komfort korzystania z konopi daje recepta na medyczną marihuanę

Jakub „Gessler” Nowak
Foto: Pfüderi | Pixabay

Od 2017 r. w Polsce legalna jest medyczna marihuana, od 2019 r. jesteśmy w stanie ją kupić w aptekach. Pozwala nam to na korzystanie z konopi w dowolnym miejscu, w którym nie ma zakazu palenia, zupełnie tak samo jakbyśmy zażywali tabletkę. Nie musimy się obawiać policji, przesłuchań, aresztów lub zmarnowanej kariery. Wystarczy tylko nosić przy sobie potwierdzenie wykupienia recepty, a większości policjantów nie będzie robiła problemów. Nic dziwnego, że wiele osób kusi podjęcie leczenia konopiami, mimo że często tylko po to, by wyleczyć paranoiczny lęk przed policją. Oczywiście medyczna trawa nie jest tylko wygodnym wytrychem do tego, by móc się legalnie upalać. Legalizacja takich terapii wielu osobom uratowała lub zwiększyła znacząco komfort życia. Dostanie recepty na tak zwany medyczniak staje się coraz łatwiejsze, a dostęp do internetowych poradni leczenia konopiami jest łatwy i relatywnie tani. Warto by było się zastanowić, jak dużo osób naprawdę korzysta z leczenia, a ile kupuje w aptece bezpieczeństwo. Nie tylko od policji, ale również od zanieczyszczeń i domieszek, które mogą znajdować się w towarze, którym ulicę zaopatrują grupy przestępcze. Kupując konopie w aptece, mamy stuprocentową pewność co do mocy, jakości i odmiany.

Nie jest jednak tak kolorowo. Konopie w aptekach są nadal bardzo drogie, potrafią kosztować prawie 2 razy więcej niż taka sama ilość na czarnym rynku. Przyczyną tego stanu rzeczy jest kwestia braku możliwości produkcji konopi w Polsce i przymus sprowadzania leków przede wszystkim z Niemiec. Taki system sprawia, że polski rolnik nie może zarobić na uprawach, a polski pacjent musi płacić nawet 70 zł za gram, a przy opakowaniu 10 gramowym robi się z tego spora suma. To często zmusza  pacjentów do kupowania suszu na ulicy, mimo aktywnych recept i potwierdzonej przez lekarza potrzeby stałego korzystania z konopi nie mają wyboru i muszą skorzystać z tańszej opcji. Wydaje mi się to dość absurdalnym szamotaniem się, by z jednej strony zalegalizować skuteczne i potrzebne niektórym leczenie, ale jednocześnie nie wprowadzać tak głębokich zmian, by przypadkiem opinia publiczna nie uznała cię za zwolennika „narkomanii”. Mimo cen w aptekach recepty odmieniły wielu osobom życie – i to nie tylko tym, którzy potrzebowali terapii, ale też tym, którzy chcieliby spędzić czas, korzystając z innej używki niż ogólnodostępna wóda. Dostępność medycznej marihuany jest pierwszym i najważniejszym krokiem w kierunku ogólnej legalizacji, która pozwoliłaby ludziom mieć wybór co do odmiany, typu i mocy roślin, które kupują, a co najważniejsze, odcina to ręce grupom przestępczym, którym nadal zdarza się dodawanie syntetycznych kanabinoli do suszu mimo braku takiego dostępu do dopalaczy jak kiedyś. Trzeba pamiętać, że delegalizacja trawy i zaostrzanie wojny z narkotykami zawsze powoduje śmierć postronnych ofiar. W tym przypadku to tylko nakręcanie na zmianę spirali przemocy przez służby i mafie.

Legalizacja to bezpieczeństwo zarówno dla pacjentów, którym konopie są niezbędne do komfortowego życia, jak i dla weekendowych użytkowników, którzy by palili tak, jak palą obecnie (lub mniej, jak pokazują wyniki badań z krajów, w których przeszła legalizacja) –   tylko robiliby to bezpieczniej i bez ryzyka zatrucia chemią. Do pełnej legalizacji w kraju, w którym każda partia jest w większym lub mniejszym stopniu konserwatywna, jest zapewne jeszcze dość daleko. Jednak to, że mamy już do wyboru w aptekach kilka różnych odmian, jest ewidentnym światełkiem w tunelu. Dlatego mimo że można się zastanawiać, czy etycznym jest załatwianie sobie recept przez osoby zdrowe, to uważam, że im więcej osób będzie korzystać z medycznej trawy, tym bliżej będziemy tego, by móc usiąść z jointem w ogródku przed barem dla palaczy i poczuć w ustach słodki dym bez ryzyka, ciesząc się smakiem, zupełnie jak teraz można to zrobić zatapiając się w aromacie drinka, za którego działanie odpowiada wielokrotnie bardziej niebezpieczna  trucizna.


Przeczytaj też:

Don Kichocie, masz powód do wstydu

Dlaczego mimo wielkiego poparcia społecznego i wszelkich dowodów naukowych legalizacja konopi zachodzi tak piekielnie wolno?

Seksowna Maryśka

Lekarze, opierając się na obecnym stanie ogólnodostępnej wiedzy, ostrzegają: marihuana upośledza funkcje seksualne, może zaburzać pożądanie lub sprawność seksualną. Badacze z Uniwersytetu Stanforda postanowili powiedzieć: sprawdzam!

Sadzić, palić, zalegalizować!

Nastolatek posiadający stosunkowo niewielką ilość narkotyków może zostać uznany za handlarza i spędzić w więzieniu 15 lat. Nawet jeśli posiada marihuanę, narkotyk, który coraz więcej państw legalizuje.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę