Marihuana

Don Kichocie, masz powód do wstydu

Dlaczego mimo wielkiego poparcia społecznego i wszelkich dowodów naukowych legalizacja konopi zachodzi tak piekielnie wolno?

Jakub „Gessler” Nowak
Foto: Zorro2212, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Legalizacja na prostych i przejrzystych zasadach byłaby ostatecznym przyznaniem się do błędu nie tylko obecnej skrajnie konserwatywnej władzy, a całego systemu politycznego, który wrzucił Polskę w niezwykle kosztowną wojnę z narkotykami. W gruncie rzeczy nie dotyczy to tylko Polski, cała wojna z konopiami jest oparta na lęku, rasizmie i ignorancji. Konserwatywna mentalność cechująca elity polityczne świata zachodniego w XX w. nie pozwalała na to, by dopuścić do użytku nową substancję psychoaktywną, tak odmienną w działaniu od popularnie dostępnego alkoholu. Szczególnie, że pochodziła ze środowiska obcego dla świata opanowanego przez kulturę białych, anglosaskich, protestanckich mężczyzn. Wszechobecna segregacja rasowa powiązała marihuanę ze środowiskami osób kolorowych, które według amerykańskich rasistów były zagrożeniem dla ich kultury. Takie podejście na długie lata sprawiło, że konopie stały się symbolem szkodliwego wyniszczania społeczeństwa. Jak wiadomo, USA jest co najmniej od czasów drugiej wojny światowej centrum kultury zarówno popularnej, jak i standardów politycznych. To Stany wyznaczają trendy, nie dziwne więc, że ich skrajnie wrogie podejście przelało nienawiść do zielonych kwiatów na cały świat zachodu. Cała ta nagonka jest i była oparta na nienaukowych przesłankach i zwykłym lęku przed nowym, dziwnym, obcym. Niestety to podejście wpłynęło realnie na życie ludzi, zarówno w Stanach, jak i w Europie niszczono życie tysiącom osób, które nie szkodziły nikomu, nawet sobie samym. Wysyłani do więzień, poddawani ostracyzmowi i policyjnej przemocy, są żywymi symbolami tego, do czego prowadzi opieranie swojej wizji świata na uprzedzeniach.

Teraz, gdy temat jest już dużo bardziej zbadany, a co ważniejsze, świadomość społeczna jest na dużo wyższym poziomie, my, młodzi ludzie, coraz mniej obawiamy się konopi, mimo że od dziecka faszerowano nas bredniami w typie „od trawki do strzykawki”. Zawsze mnie dziwiło, że akurat od trawki, a nie od kielicha, ale mniejsza z tym.

W Polsce wojnę z palaczami rozpoczęło SLD, kontynuowała z równą zaciekłością PO, a teraz podtrzymuje PIS. Oczywiście od 1997 roku jest coraz lepiej, mamy medyczne konopie w aptekach, a coraz więcej lekarzy zbiera się na odwagę, by leczyć nimi pacjentów. Choć nadal daleko nam do stanu idealnego. Debaty polityczne ze strony prawego skrzydła są kompletnie odcięte od rzeczywistości. Ich argumenty nie niosą za sobą nic oprócz straszenia wielkim zielonym diabłem. Jednak problemem jest to, że niezależnie od tego, jak silne będą argumenty ludzi rozumnych, ten mur będzie trudny do przebicia, bo żeby przyjąć argumenty osób progresywnych, trzeba by było posypać głowy popiołem i przyznać się do tego, że przez ostatnie 20 lat w Polsce walczono z wiatrakami.  Tylko że w przeciwieństwie do Don Kichota, polska polityka narkotykowa tocząc wojnę z konopiami zostawiła po sobie długi krwawy ślad. 

Czy mamy szanse na legalizację? Nie wydaje mi się, żeby było to możliwe za tej władzy (co oczywiste), ale też za żadnego z układów politycznych, które mogły by moim zdaniem zaistnieć w następnych kadencjach. Jedyna opcją jest delikatna dekonstrukcja muru za pośrednictwem edukacji i zwiększania świadomości społecznej oraz, na poziomie politycznym, walki o dekryminalizację. Taki system daleki będzie od ideału, bo dekryminalizacja nie ucina rąk mafii, nie dostarcza wpływów do budżetu i nie daje państwu możliwości kontroli jakości dostępnych produktów. Jednak jest na razie jedyną możliwą w Polsce opcją, bo pozwala aktorom na scenie politycznej zostać z twarzą i gestem łaskawego pana, a nie przyznawać się do tego, ile pieniędzy, czasu i ludzkich żyć poświęcono, by walczyć z zagrożeniem, które nie jest zagrożeniem. Mimo wszystko legalizacja wcześniej czy później nastąpi, tylko że nie będzie to za tej kadencji sejmu, ani nawet za następnej. Dinozaury polskiej sceny politycznej w końcu staną nieruchomo w muzeum, a ich miejsce zajmą osoby, które teraz wchodzą w działalność polityczną. Gdy to nastąpi, jestem pewny, że będę mógł spokojnie usiąść w ogródku jakiegoś coffee shopu przy Nowym Świecie, napić się yerba mate i zapalić legalnego jointa.


Przeczytaj też:

Czy Ameryka zalegalizuje marihuanę?

Chociaż w grudniu zeszłego roku Izba Reprezentantów po raz pierwszy w historii przegłosowała ustawę legalizującą na poziomie federalnym posiadanie i używanie marihuany, to dalsze losy tego projektu nadal pozostają pod dużym znakiem zapytania.

Seksowna Maryśka

Lekarze, opierając się na obecnym stanie ogólnodostępnej wiedzy, ostrzegają: marihuana upośledza funkcje seksualne, może zaburzać pożądanie lub sprawność seksualną. Badacze z Uniwersytetu Stanforda postanowili powiedzieć: sprawdzam!

Sadzić, palić, zalegalizować!

Nastolatek posiadający stosunkowo niewielką ilość narkotyków może zostać uznany za handlarza i spędzić w więzieniu 15 lat. Nawet jeśli posiada marihuanę, narkotyk, który coraz więcej państw legalizuje.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę