Hasło „Nur für Deutsche” (Tylko dla Niemców) w czasie II Wojny Światowej było umieszczane na środkach transportu, ławkach w parku, na barach i restauracjach, kinach. Oznaczało zakaz wstępu dla innych narodowości i pokazywało rzekomą wyższość Niemców nad przedstawicielami ludności tubylczej.
W okupowanej przez Niemców Polsce segregacja rasowa była niemal całkowita. Podobnie w innych okupowanych krajach. W tramwajach i pociągach pierwszy wagon był zazwyczaj zarezerwowany dla niemieckiego personelu administracyjnego i wojskowego, członków partii nazistowskiej oraz niemieckich cywilów. Był to kolejny sposób zastraszania miejscowej ludności, obok narzucania ograniczeń prawnych, godzin policyjnych i nieuczciwych kursów walut. Postawa Niemców opierała się na ich rasowej filozofii bycia „rasą panów”, wobec której wszystkie inne „rasy” były gorsze, a więc do wykorzystania i zniewolenia.
Podczas niedzielnej wizyty w Opolu Jarosław Kaczyński, z charakterystyczną dla siebie przenikliwością zauważył, że w postępowaniu Niemców nic się nie zmieniło mimo upływu osiemdziesięciu lat: – Można czasem jeszcze dzisiaj, a może i nie czasem, spotkać w Niemczech, że na przykład polscy eurodeputowani jadą w niemieckim pociągu w pierwszej klasie, dosiada się Niemiec, orientuje się, że to Polacy, wzywa konduktora, żeby ich wyrzucił, bo jak to Polacy mogą jechać w pierwszej klasie. Tak proszę państwa jest, to jest część świadomości tego narodu – podkreślił Kaczyński.
Kaczyński nie wyjaśnił pochodzenia tej dykteryjki, ani kogo dotyczyła. Możemy zatem przyjąć, że podpowiedziała mu ją fantazja, czyli wyssał z palca. Przytoczył ją w ramach kampanii wyborczej prowadzonej pod hasłem: „Domagamy się reparacji za straty wojenne” sugerując, że Niemcy nadal uważają się za rasę panów, która wszystkie inne nacje europejskie ma za nic. To sugeruje, że Niemcy są nadal naszym wrogiem największym.
To „wyrzucanie z pociągu” jest zapewne powodem, dla którego jeden z europosłów PiS jeździł do domu zezłomowanym 11 lat wcześniej kabrioletem w zimie i brał za to kilometrówkę. Po prostu chciał uniknąć nieprzyjemności w pociągu. Tych biednych, prześladowanych europosłów Marek Belka, jakże trafnie, nazwał „europosłami wyklętymi”. Czemu nasi dyskryminowani przez Niemców przedstawiciele nie latają samolotami, tylko jeżdżą pociągiem, można by zapytać. Pewne rozwiązanie zagadki sugeruje Roman Giertych, twierdząc, że Jarosław Kaczyński zbiera dokumenty potwierdzające jego niepoczytalność, pokazując „publiczną prezentację demencji, sklerozy, paranoi i mitomanii”, co pomoże mu w przyszłości uniknąć więzienia. Jest też możliwość, że „wyklęci” boją się samolotu, który może być „Nur für Deutsche”. Boją się, że niemiecka stewardessa każe im wysiąść w trakcie lotu.