„Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na duże kompromisy. Trzeba było spróbować choćby po to, by sprawa była jasna. I dzisiaj jest jasna, każdy widzi, o co chodzi, jaka to gra” – powiedział Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”. Bo przecież „nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne” – stwierdził tak w exposé i trzyma się tej myśli konsekwentnie. „Niektórzy chcą trwać w głupocie, złudzeniach, inni cynicznie liczą na fortuny, które zarobią na jakimś zniewalaniu Polski. Operacja ewentualnej zmiany złotego na euro byłaby dla spekulantów mających dostęp do odpowiedniej wiedzy okazją do zarobienia miliardów. Ale reszta powinna zrozumieć i przyjąć, że próbuje się nam zabrać wolność, suwerenność i jeszcze nas obrabować” – powiedział lider PiS. Prezes znalazł nowego wroga, przed którym znowu będzie bronił polskich obywateli.
Dzięki konsekwentnej polityce PiS codziennie tracimy kolejne miliony euro – czy to w karach za nieprzestrzeganie praworządności, czy to we wstrzymanym Krajowym Planie Odbudowy. Tymczasem poparcie dla Unii Europejskiej jest w Polsce najwyższe w historii, a ludzie, w przeciwieństwie do PiS, nie chcą sporu z Brukselą. Zaledwie 12% Polaków oczekuje zaostrzenia kursu, przeciwnego zdania jest 70%, a reszta nie wie o co chodzi w tym sporze. Jednak prezes, niczym Julian Ordon, który co prawda wysadził redutę zabijając kilku Moskali, ale przy okazji całe niedobitki swojego oddziału, krzyczy: „koniec tego dobrego!” i zamierza zaostrzyć kurs. Nie kryje jednocześnie swojej nienawiści do Niemców, ustawia ich w jednym szeregu z bandycką Rosją: „my się nie mieścimy w niemiecko-rosyjskich planach panowania nad Europą” – wrzeszczy. Ten zaostrzony kurs może być jedynie kolizyjny i wyprowadzić nas na górę lodową.
Tymczasem w Ukrainie działania wojenne nie ustają, a sankcje wydają się nie robić wrażenia na Putinie. Ten konflikt w każdej chwili może się zaostrzyć i mimo że jesteśmy członkiem NATO, które zgodnie z umowami powinno stanąć w naszej obronie, to nie możemy być pewni swego bezpieczeństwa. Jaki zatem jest cel cynicznej gry prezesa i atakowania Unii Europejskiej? Wszystko wskazuje na to, że słupki wyborcze i elektorat Konfederacji i ziobrystów. Bo jeśli prezes osłabi kurs antyunijny, to tym dwóm grupom poparcie wzrośnie. Zagłosują na nich eurosceptycy i kreatury prorosyjskie, a to oznacza, że straci PiS. Na takie ryzyko Kaczyński nie może sobie pozwolić. Dla prezesa partia i Polska to jedno. To dlatego w ocenie prezesa krytyka PiS to ataki na Polskę i naród Polski.
To tylko słowa. Prezes musi zdawać sobie sprawę, że każda próba osłabienie Unii Europejskiej i mechanizmów demokratycznych jest wodą na młyn Putina. Jak Władimir Władimirowicz widzi takie działania, to bije prawo i podryguje z uciechy. Otwartym pozostaje pytanie, czy w obliczu wojny w Ukrainie prezes atakuje sojuszników, bo partia i władza są najważniejsze, a może powody tego starca są zupełnie inne. Tak inne, że strach o nich myśleć.