Marsz 4 czerwca w Warszawie #CZASULICY

Warto maszerować!

4 czerwca jest rocznicą triumfu wolności i demokracji. To dlatego tę datę wyznaczył Donald Tusk na marsz środowisk demokratycznych. Zapewne nie obali on PiS-u, ale pokaże ludzi, którzy go nie popierają i tych, co są za.

Tomasz Nowak
Lech Wałęsa przy urnie wyborczej w 1989 r. Foto: European Solidarity Centre , CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

4 czerwca 1989 roku odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory po II Wojnie Światowej. Władze PRL, realizując uzgodnienia Okrągłego Stołu, zagwarantowały 35 proc. miejsc w Sejmie kandydatom bezpartyjnym. Wszystkie mandaty senatorskie zostały poddane ocenie wyborców w sposób otwarty i demokratyczny. Chociaż wcześniej wybory odbywały się regularnie, dziwnym trafem zawsze z miażdżącą przewagą wygrywali komuniści.

Kampania wyborcza zaczęła się w kwietniu. Strona rządowa miała wszystko: radio, telewizję, prasę, ale też drukarnie i papier. Strona społeczna miała głównie zapał. Rozpoczęły się setki spotkań przedwyborczych. Organizowano je w parafiach, szpitalach, kinach czy remizach strażackich. Cieszyły się wielkim zainteresowaniem. W kampanię włączyli się artyści, a kościół aktywnie wspierał poszczególnych kandydatów z ambony. Z mediów Komitet Obywatelski (KO) dysponował tylko Gazetą Wyborczą, kierowaną przez Adama Michnika, o nakładzie około 150 tys. egzemplarzy i Radiem Solidarność, które właśnie wyszło z podziemia. KO otrzymał też dostęp do 45-minutowego cotygodniowego programu telewizyjnego, a także do 23% czasu antenowego w codziennym ogólnopolskim paśmie wyborczym.

Wydawać się mogło, że przy tak wielkiej przewadze medialnej i propagandowej strona rządowa wygra te wybory, ale stało się inaczej. Kandydaci KO zdobyli wszystkie miejsca zarezerwowane dla bezpartyjnych i 99 ze 100 miejsc w Senacie. PRL przegrał. Porażkę ponieśli niemal wszyscy przywódcy reżimu z tzw. listy krajowej. Opozycja demokratyczna zyskała realny wpływ na sprawowanie władzy. Wszystkie następne wybory miały już charakter demokratyczny, aż do dziś. Bo dziś znowu władza ma wszystkie najważniejsze narzędzia – nie tylko media, ale także podsłuchy i służby – w swoich rękach i słono płaci za ich wierność.

Choć wydawało się to niemożliwe, historia zatoczyła koło i znowu znaleźliśmy się na progu autorytaryzmu. To dlatego Donald Tusk wyznaczył tę datę, bo ona jest dla demokracji ważna, i napisał na Twitterze: „Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i
demokratyczną, europejską Polską”. Trochę źle to sformułował. Faktem jest, że drożyzna, złodziejstwo i kłamstwa są ważnym powodem, ale demokracja jest najważniejsza. Bo, jak powiedziała w Newsweeku prof. Ewa Łętowska, prawniczka, pierwsza rzeczniczka praw obywatelskich, „Wybory mogą być legalne, ale od dawna nie są w Polsce rzetelne”.

Na wezwanie Tuska powinni odpowiedzieć wszyscy, aby pokazać niezadowolenie. Oczywiście można zająć stanowisko takie jak Szymon Hołownia: „Odpuśćmy sobie z tym marszem 4 czerwca. Co to jest za jakaś nowa dyskusja, która nam zabiera krew, emocje i wszystko inne? 4 czerwca jest 4 czerwca. Czy to jest wydarzenie, które odmieni losy świata? Czy PiS się od tego rozpadnie, dlatego, że będziemy maszerować w Warszawie?”.

Jesteśmy podzieleni. Jedni z nas akceptują skandaliczne działania rządu, sił autorytarnych i zamordystycznych, cieszą ich te wszystkie Pegasusy, haki, Lex Tusk, deptanie Konstytucji itp., drudzy opowiadają się za demokracją. 4 czerwca mamy szansę pokazać, że nie podobają nam się standardy z Węgier, Turcji, Rosji i Białorusi. Oczywiście możemy też puścić oko do prezesa, on zrozumie.


Przeczytaj też:

Czerwiec 2023

Niechybnie pojawi się po maju. Jak zwykle – miesiąc rozliczeń, walnych zgromadzeń akcjonariuszy i przygotowań do wakacji. Jedni szykują się na studia, inni mają intensywniej w pracy. To miesiąc z datą 4 czerwca. Jakże pamiętną i ważną przez wieki.

Polska zadupiem demokratycznych standardów

Etyka polityczna jest w naszym kraju pojęciem martwym. Jeśli chodzi o standardy życia publicznego, Polskę dzielą od Zachodu lata świetlne. Tymczasem kolejne opcje polityczne głoszą hasło budowy społeczeństwa obywatelskiego. To największa ściema III Rzeczpospolitej.

Wszystkie ręce na pokład!

Tegoroczna walka o władzę nad naszym krajem to nie jest zwykła kampania wyborcza. To jest wojna o przyszłość Polski. Ale kiedy się rozglądam dookoła, nie widzę dział, nie widzę czołgów, nie widzę mobilizacji.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę