Społeczeństwo obywatelskie

Polska zadupiem demokratycznych standardów

Etyka polityczna jest w naszym kraju pojęciem martwym. Jeśli chodzi o standardy życia publicznego, Polskę dzielą od Zachodu lata świetlne. Tymczasem kolejne opcje polityczne głoszą hasło budowy społeczeństwa obywatelskiego. To największa ściema III Rzeczpospolitej.

Robert Cheda
Foto: jivimages/Adobe stock

Czy można sobie wyobrazić, że prezes polskiego banku podaje się do dymisji po złamaniu ograniczeń epidemicznych? Czy którykolwiek z prominentnych polityków dowolnej opcji złożył rezygnację po tym, jak naruszył prawo, choćby łamiąc zasady kodeksu drogowego?

Tymczasem na dniach ustąpił prezes szwajcarskiej centrali Credit Swiss. Naiwnym byłoby myślenie, że Antonia Horta-Osorio skłoniły do tego wyrzuty sumienia. Lecz gdy nieetyczne postępowanie nagłośniły media, opublikował komunikat: - Przepraszam, że moje osobiste wybory spowodowały problemy. Rezygnacja leży w interesie Credit Swiss i jego akcjonariuszy.

Co zrobił Horta-Osorio? Po powrocie z turnieju w Wimbledonie „zapomniał” wykonać testów obowiązujących każdego obywatela Szwajcarii.

Z powodu obejścia norm epidemicznych, które sam wprowadził, ogromną cenę płaci również brytyjski premier. Jeśli nawet uniknie dymisji, jego los jest przesądzony. Nie wystawi kandydatury w kolejnych wyborach, bo wie, że nie zaufa mu żaden Brytyjczyk.

Elity zachodniej, a zwłaszcza anglosaskiej demokracji mają o wiele mniejszą tolerancję na „krycie” niemoralnych, czy wręcz kryminalnych czynów we własnych szeregach. W tym sensie – i na szczęście – demokracja jest systemem zbiorowej odpowiedzialności.

Dla rządów i opozycji jest sprawą oczywistą, że bez względu na poglądy w sprawie pandemii, stosunek do białych i czarnych, homo, hetero i gender, są zobowiązane do przestrzegania standardów publicznych. W przypadku ich złamania o ich dalszym losie zadecyduje społeczeństwo obywatelskie. Oczywiście w dokonaniu wyboru pomaga nieuchronności egzekucji prawa.

Były premier François Fillon z powodzeniem startował w kampanii prezydenckiej 2017 r., dopóki media nie ujawniły, że jest skorumpowany. Nadużył stanowiska, zatrudniając fikcyjnie własną żonę. Afera przekreśliła szanse w rywalizacji o Pałac Elizejski, natychmiast odbierając politykowi głosy Francuzów. Nie był to koniec problemów, bo mediom uwierzyła prokuratura. Od 2020 r. były premier Francji żyje z wyrokiem 5 lat pozbawienia wolności i 10-letnim zakazem piastowania urzędów. Jego los dzieli były prezydent Francji. Nicholas Sarkozy ma status oskarżonego. Nie potrafi rozliczyć finansów własnej kampanii wyborczej.

Można więc powiedzieć, że trudny czas epidemii wzmocnił jedynie potrzebę egalitaryzmu, solidarności, a przede wszystkim odpowiedzialności, bez względu na status społeczny lub majątkowy.

Tymczasem od czasu transformacji ustrojowej polska klasa polityczna maszeruje z uporem w odwrotnym kierunku. Afery korupcyjne, kumoterstwo, nadużywanie stanowisk, pogarda – to plagi wszystkich ugrupowań politycznych od 30 lat. Bez wyjątków.

Bodaj najbardziej naganną cechą polskich elit jest poczucie bezkarności. Powstało i trwa dzięki przyzwoleniu na udział w życiu publicznym osób łamiących etyczne standardy. Od zwykłych konformistów, przez kłamców, po hochsztaplerów. Jeśli tylko są lojalnymi członkami szczepu.

Dlatego przysłowie „ryba psuje się od głowy” ma w Polsce sens. Jak zwykły obywatel ma przestrzegać prawa, jeśli nie robi tego osoba publiczna? Nie może z prostej przyczyny. Od 1989 r. klasa polityczna robi wszystko aby zapobiec powstaniu otwartego narodu.   

W tym momencie problem standardów dotyka społeczeństwa obywatelskiego. Okazuje się, że zbudowaliśmy tylko jego mit. W rzeczywistości brudne zachowania na szczytach biorą się z prawnej i etycznej abnegacji zwykłych Polaków. Mówiąc wprost, z ciemnoty zadupia demokracji.

W takim razie co robią organizacje pozarządowe, które przetrawiły miliardy złotych grantów i dotacji? Dlaczego standardów nie budują media? Niestety, trzeci sektor i czwarta władza to także polskie elity wyrosłe z polskiego społeczeństwa. Cierpiąc na te same choroby, stają się instrumentami sponsorów, partii oraz ideologii. Wszystkim, tylko nie strażnikami etyki.


Przeczytaj też:

Czy powinniśmy się bać Pegasusa?

Nazwa „Pegasus” jest odmieniana ostatnio na wiele sposobów. Niewiele jednak osób wie co ona oznacza i do czego się odnosi. Niewiedza pomaga w manipulowaniu opinią publiczną.

Spsiała demokracja

Niemiecka policja wycofała ze służby psy, którymi (zgodnie z narodową tradycją) szczuła demonstrantów. Zrobiła to po wyroku sądu mówiącym, że stosowane przez policję obroże łamią prawa zwierząt. Nie przejmowano się więc prawami zwykłych Niemców uczestniczących w protestach wymierzonych w politykę...

Polowanie na wolne media

No i doczekaliśmy się nareszcie czasu, kiedy pisowski reżim bez żadnych zbędnych mistyfikacji, jawnie i śmiejąc się w twarz tzw. „demokracji”, postanowił rozliczyć się ze wszystkimi niezależnymi mediami w Polsce.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę