Dla prawicy rodzina oparta na związku kobiety i mężczyzny ma tak wielką wartość, że trzeba ją chronić wszelkimi siłami i środkami. Jeśli jakieś dziecko przy okazji ucierpi, to trudno. Takie są koszty.
„Rodzina jest sercem zainteresowania naszego rządu” – powiedziała Marlena Maląg, Minister Rodziny i Polityki Społecznej, podczas konferencji w Poznaniu dotyczącej śmierci ośmioletniego Kamilka, którego zakatował ojczym, oraz morderstwa w domu dziecka. Razem z nią na scenie wystąpili premier Mateusz Morawiecki i wiceminister Anna Schmidt. Premier nawoływał do mordowania sprawców przestępstw polegających na znęcaniu się fizycznie lub psychicznie, czyli popełniających przestępstwo z artykułu 207 kk. Anna Schmidt natomiast zachwalała jeszcze niedziałającą ustawę, dotyczącą ochrony przed przemocą w różnych związkach, nie tylko, co wyraźnie podkreśla, konstytucyjnych związkach kobiety i mężczyzny. Nikt nie wspomina o ochronie dziecka przed patologiczną rodziną. Najwyraźniej ono nie jest tu najważniejsze. Bo najważniejsze jest wspieranie rodziny, uznawanej przez mówiących za świętość.
Tymczasem w Polsce tylko w tym roku, jak twierdzi Michał Janczura z TOK FM, kilkanaścioro dzieci zostało zamordowanych. To nie tylko Kamilek, którego przypadek został nagłośniony przez media i wywołał reakcje rządu, ale kilkanaścioro innych dzieci zabitych przez rodziców, opiekunów w związkach konstytucyjnych. „W poprzednich latach od 40 do 60 zbrodni rocznie” – mówi Janczura w TVN24. To dlatego ustawa o „Wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej”, szumnie lansowana przez Marlenę Maląg i rząd, zawiera szereg przepisów odnoszących się do pomocy rodzinie.
Gdy Kamilek trzykrotnie uciekał z domu, chroniąc się przed przemocą, dzielni i oddani pracy policjanci przywracali go na łono rodziny, gdzie ojczym za karę przypalał go papierosem albo polewał wrzątkiem. Nowa ustawa, której wspaniałość i rewolucyjność podkreślała minister Maląg, jest pod tym względem konserwatywna i mówi o prawie dziecka do powrotu do rodziny. Bo rodzina, nawet patologiczna, w oczach prawicy jest święta, a dzieci i ryby głosu nie mają. Gdyby miały, to można dać im klapsa i nic w tym złego. Tyle że, jak twierdzi w „Dzienniku Gazecie Prawnej” rzecznik praw dziecka Mikołaj
Pawlak, „Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie”, bo chociaż „absolutnie nie wolno bić dzieci”, to „klaps nie zostawia wielkiego śladu”.
Z raportu NIK wynika, że na koniec 2021 r. w pieczy zastępczej przebywało w sumie prawie 73 tys. dzieci, tj. o ok. 7% mniej niż w 2012 r. Niestety nie oznacza to, że poprawiła się kondycja polskich rodzin, a jedynie, że urzędnicy nie występują do sądów, aby odebrać zagrożone przemocą dziecko. Bo rodzina jest święta i nikt nie będzie narażał się przełożonym głupimi wnioskami. Powód, dla którego ustawa nie rozwiąże problemu, jest banalny. Układy rodzinne są tak skomplikowane i wielowarstwowe, że nie da się ich unormować prostym przepisem ani zaostrzeniem kar. Do kary śmierci włącznie, do której zaraz po Morawieckim namawia Zbigniew Ziobro, a jego przyboczni przyklaskują i mówią o zaostrzaniu kar, choć nawet dotychczasowe nie są nakładane, często z winy prokuratorów. Nie przeciwdziałaniu, nie resocjalizacji, tylko karaniu po fakcie sekunduje Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednocześnie politycy prawicy proszą, aby nie wykorzystywać tragedii w kampanii wyborczej – i sami tego nie robią, głosząc populistyczne bzdury o karze śmierci, która jest nie dość, że nieludzka, to w dodatku nieskuteczna i nie ma żadnego efektu odstraszającego. Po prostu trwale eliminuje sprawcę i to wychodzi taniej, niż go utrzymywać do śmierci. Ot, taka katolicka logika.
Podobnie jak premier, ministrowie Ziobro i Maląg, chwaląca nową ustawę, w kampanii wyborczej nie wykorzystuje tragedii minister od edukacji Przemysław Czarnek, który stwierdził, że gdyby w Częstochowie rządził kto inny (Kamil mieszkał w Częstochowie, a prezydentem miasta jest Krzysztof Matyjaszczyk z Nowej Lewicy), to do tragedii by nie doszło i cała wina jest po stronie służb podległych samorządowi. Naprawdę powinniśmy podziwiać tę wstrzemięźliwość przedwyborczą prawicy. Milczą jak grób i naprawiają błędy poprzedników.
Nie wiadomo, jak długo potrwają harce na trumience Kamilka. O trumienkach tych średnio czterdziestu do sześćdziesięciu zabitych przez bliskich dzieci rocznie nie ma co w ogóle wspominać, bo nikt o nich nie pamięta. Trzeba jednak dbać o polską rodzinę, bo „rodzina konstytucyjna oparta na związku kobiety i mężczyzny” jest najświętsza, a dzieci są jej własnością. Jeśli parę dzieciaków dostanie przy okazji zbyt mocnego klapsa, to sprawcę ukarze sąd.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.