Już w lipcu 2022 Mateusz Morawiecki, niczym Rejtan powstrzymujący upadek Polski, blokował import żywności z Ukrainy. „Miało ono przejeżdżać przez nasz kraj tranzytem, a w rzeczywistości duża część została w Polsce” – krzyczał premier. „Kupowały je m.in. polskie firmy produkcyjne ze względu na korzystną cenę”. Po czym, wraz ze swoimi ministrami, rozpoczął czynności mające na celu skuteczne powstrzymanie tych działań.
W ich efekcie do Polski wjechało zaledwie 4 miliony ton zbóż, pasz i nasion roślin oleistych z Ukrainy. Niestety Mateuszowi Morawieckiemu nie udało się dowiedzieć, co to za „polskie firmy produkcyjne” dokonały importu, chociaż ma wszystkie środki w ręku. Udało się za to dziennikarzom Wirtualnej Polski, którzy zdobyli dane „niemal 98 tys. transakcji dotyczących eksportu produktów rolnych z Ukrainy od lipca 2022 do marca 2023 r.”. „Portal zaznacza, że ukraińskie dane potwierdzają polskie firmy znajdujące się na liście”. Informacje pokrywają się też z danymi z rejestru polskiego Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego, do których nie udało się dotrzeć premierowi.
15 kwietnia 2023 Jarosław Kaczyński postanowił dołączyć do swego podwładnego i ogłosił zakaz wwozu żywności z Ukrainy do Polski. Prezes zablokował cały napływ żywności łącznie z tranzytem. Wprawdzie niezgodnie z prawem, ale kto królowi Polski zabroni. Zwłaszcza że te „polskie firmy produkcyjne”, które miały kupić ukraińskie zboże, już dawno to zrobiły i silosy mają pełne po brzegi. Rozporządzenie, które zabrania wwozu „zboża, cukru, suszu paszowego, nasion, chmielu, lnu i konopi, owoców i warzyw, produktów z przetworzonych owoców i warzyw, wina, wołowiny i cielęciny, mleka i przetworów mlecznych, wieprzowiny, baraniny i koziny, jaj, mięsa drobiowego, alkoholu etylowego, produktów pszczelich oraz pozostałych produktów” jest nie tylko niezgodne z ustaleniami, ale też upokarza Ukrainę, która poczuła się oburzona.
Komentatorzy twierdzą, że nerwowa reakcja Kaczyńskiego jest reakcją na spadające poparcie i ma przykryć nieudolność rządu, ale to bzdura. Prezes uznał, że większego poparcia niż 33 procent już nie zdobędzie, a po wyborach z kimś trzeba stworzyć koalicję, więc atakuje Ukrainę, aby wzmocnić Konfederację, która ostatnio buduje swoją siłę na antyukrainizmie. Ukłon w stronę Konfederatów się dokonał, więc można odpuścić i wdrożyć rozwiązania, które są nie tylko drogie i głupie, jak przejazdy tirów z ziarnem w asyście policji, ale też wątpliwie skuteczne, bo wprawdzie zboże przejedzie tranzytem, ale zawsze może wrócić.
Pozostaje jeszcze kwestią otwartą, co Mateusz Morawiecki rozumie, mówiąc „polskie firmy produkcyjne”. Tego możemy się tylko domyślać, choć jak pokazuje analiza wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy, przydawkę (przypomnę, że między innymi odpowiada na pytanie: czyj?, czyja?, czyje?): „polski, polska, polskie” traktują jako nasz, nasza, nasze – czyli partyjne.