W ogóle nie rozumiem całego tego zmieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego, który zaczął się od powołania sędziów „na zapas”. To chyba dobrze, że zapobiegliwi politycy przygotowali drugi garnitur sędziów do orzekania w najważniejszych sprawach. Przecież któryś mógłby się rozchorować i byłby problem z kworum albo, jeszcze gorzej, mógłby orzekać nie po linii partyjnej. Miało to przecież miejsce i reagować osobiście musiała premier, chowając orzeczenia do szuflady, aby zakazać druku.
Później prezeska sądu Julia Przyłębska z troską włączyła do składu orzekania jeszcze trzech sędziów wybranych przez Sejm, czyli prawicę. Od tamtej pory złe języki mówią o „Trybunale Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej”. W tę narrację włączył się Europejski Trybunał Praw Człowieka, który orzekł, że udział w procesie sędziów powołanych na obsadzone już miejsca w Trybunale Konstytucyjnym narusza art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, tj. prawo do sprawiedliwego procesu. Niemcy zawsze mieli do nas o coś pretensje. Tak jest i tym razem. Na szczęście Trybunał jest we właściwych rękach i wydaje decyzje zgodne z zapotrzebowaniem. Wprawdzie czasem tłum wychodzi na ulicę, ale da się go rozpędzić, jak te wściekle baby, co chcą „abortować dzieci”.
Tymczasem w Trybunale toczy się spór, czy jest on nadal pod kierownictwem Julii Przyłębskiej, czy też jej kadencja się skończyła. To kluczowe pytanie, bo oznacza, że trybunał może już nie być Przyłębskiej, czyli Kaczyńskiego, tylko, dajmy na to, kogoś z ludzi Ziobry. Przyłębska postanowiła zostać prezeską do 2024, a Jarosław Kaczyński twierdzi, że „jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego i każdy, kto to kwestionuje, kwestionuje obowiązujące prawo”. Co innego twierdzi część sędziów, ale to hucpa i warcholstwo, rzecz jasna. Niemniej prowadzi do obstrukcji i braku orzekania, bo nie da się zebrać pełnego składu orzekającego. Ten powinien liczyć 11 sędziów. Więc Trybunał nie orzeka, bo nie ma jak, a powinien, bo sporo wątpliwości trzeba rozstrzygnąć po myśli wodza.
Prawica szuka więc rozwiązania. „Tu jest pytanie proste: czy chcemy ekstraordynaryjnie – nawet bym użył tego słowa – szybko po prostu przełamać impas i zmusić tą ustawą Trybunał do wydania określonego orzeczenia, na które czekamy” – mówił poseł Tadeusz Cymański z Suwerennie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. „Dziewięciu sędziów chce orzekać i pracować, ale próg jest jedenastoosobowy. Mówimy: OK, skoro dziewięciu chce, stworzymy tę możliwość, wymusimy stanem prawnym, że będą mogli” i postanawiają zmienić ustawę o tak zwanym Trybunale Konstytucyjnym. To wywołuje jeszcze większe zamieszanie, którego właśnie nie rozumiem.
Sprawa wygląda tak, że Sejm zmieni ustawę, bo prawica ma większość. To jasne. Dziewięciu wiernych sędziów dostanie prawo orzekania, a ci zbuntowani zostaną odsunięci od spraw. Ich wiarygodność w oczach aparatu partyjnego spadła i żadna samokrytyka tego nie zmieni. Tylko czemu rządzący są tak krótkowzroczni? Przecież któryś z tych dziewięciu też może utracić wiarygodność, na przykład, w oczach pierwszego sekretarza partii Jarosława Kaczyńskiego. Co wówczas? W ośmiu albo siedmiu nie będą mogli orzekać. Proponuję, aby podczas przyjmowania ustawy pójść dalej. Proponuję ogłosić, że Trybunał Konstytucyjny jest jednoosobowy, a stanowisko sędziego powierzyć Julii Przyłębskiej jako dożywotniej prezesce. Ten pomysł ma same zalety. Będzie można zwolnić wszystkich sędziów, a że każdy z nich otrzymuje wysokie uposażenie, to będą oszczędności do rozdysponowania. Budynek się opróżni, a minister Czarnek będzie mógł go włączyć do programu Villa Plus i podarować w prezencie którejś z zaprzyjaźnionych fundacji. Bo przecież Julia Przyłębska nie będzie zbierać się na posiedzeniach w składzie jednoosobowym. Podejmie decyzje, jako „odkrycie towarzyskie ostatnich lat” prezesa Kaczyńskiego, między zupą, drugim daniem, a kompotem.