Polska dyplomacja weszła na nowy poziom kompletnie nieznany dyplomacjom światowym. MSZ postanowił wezwać na dywanik ambasadora USA w Polsce Marka Brzezińskiego i poinformować go, że „potencjalne skutki tych działań są tożsame z celami wojny hybrydowej, mającej na celu doprowadzenie do podziałów i napięć w polskim społeczeństwie”. Naprawdę chciałbym zobaczyć minę Brzezińskiego po wysłuchaniu reprymendy i wszystkich urzędników administracji Stanów Zjednoczonych z Joe Bidenem na czele, gdy zobaczą raport ambasadora z Polski.
Brzeziński bowiem został wezwany "w związku z działaniami jednej ze stacji telewizyjnych, będącej inwestorem na polskim rynku”. „Przypomnijmy, że stacją telewizyjną z amerykańskim kapitałem w Polsce jest właśnie TVN” - podkreśla DoRzeczy we wzmiance o wydarzeniu, aby nikt z jej czytelników nie miał wątpliwości o co i o kogo chodzi. Bo to owa telewizja, publikując reportaż „Franciszkańska 3” Marcina Gutowskiego o ukrywaniu księży pedofilii przez Karola Wojtyłę, doprowadziła do sytuacji o „konsekwencjach w postaci osłabienia zdolności Rzeczypospolitej Polskiej do odstraszania potencjalnego przeciwnika i odporności na zagrożenia”. Trudno przewidzieć,, na czym to osłabienie miałoby polegać, bo „resort opublikuje więcej informacji, jeśli uzna to za stosowne”. Może chodzi o to, że szkaplerzyki z odświęconym świętym tracą moc. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Podejrzewam jednak, że problem jest głębszy i chodzi o zdyscyplinowanie dziennikarzy, którzy nie mówią jednym głosem z telewizją publiczną, tylko bezczelnie ujawniają fakty, a z nimi bywa niestety tak, że są niewygodne i uwierają. W pewnych kręgach obowiązuje narracja, że jeśli prawda stoi na drodze dobrej opowieści, to tym gorzej dla niej, a do opowieści o Wojtyle przedstawionej w TVN24 nijak nie da się dopisać zwrotu „wina Tuska”. Stąd konfuzja prawicy i uwagi o utracie zdolności "do odstraszania potencjalnego przeciwnika”, którym jest nikt inny jak były premier, robiący wszystko „für Deutschland”.
Tak więc MSZ ochrzanił Marka Brzezińskiego za to, że polska telewizja o amerykańskim kapitale ujawnia niewygodne dla prawicy fakty i emituje krytyczne reportaże o Janie Pawle II. Chciałbym usłyszeć, jakich słów użył wiceminister Piotr Wawrzyk, dyscyplinując naszego „sojusznika”. Umieszczam słowo „sojusznika” w cudzysłowie, bo tu pojawia się pytanie kto jest naszym sojusznikiem, jeśli amerykanie osłabili nasze zdolności obronne i jakie są te nasze zdolności, skoro reportaż o nieżyjącym od 18 lat prezesie kościoła katolickiego je dewastuje?
W całej tej aferze Polska kontra USA brakuje mi jednej informacji: kto jest jej pomysłodawcą? Zapewne minister Wawrzyk wie, ale nie ujawnia tajemnicy, która z całą pewnością osłabia ocenę intelektualną naszego państwa. Aż chce się sparafrazować cytat: „Gdyby głupota miała skrzydła, MSZ latałaby niczym gołębica”. Te słowa wypowiedział doktor Strosmajer w filmie „Szpital na peryferiach”, a w przeciwieństwie do naszej dyplomacji, nie był to szpital wariatów.