Niemcy

Różne wrażliwości Niemiec

Niemiecka opozycja i media krytykują Olafa Scholza za „ciężki błąd” popełniony wobec żydowskiej diaspory i państwa Izrael. Głównym zarzutem jest relatywizm w sprawie Holokaustu. Natomiast w kwestii rozliczeń za zbrodnie popełnione na Polakach analogicznej refleksji brak. Czy mamy do czynienia z podwójnymi standardami niemieckiej wrażliwości?

Robert Cheda
Zbombardowany Wieluń 1939 r., przykład bestialstwa i nieuzasadnionego terroru niemieckiego lotnictwa. Foto: autor nieznany, domena publiczna, via Wikimedia Commons

Publiczne baty, które otrzymuje Olaf Scholz, wychodzą daleko poza zwyczajową skalę. Przyczyna? W czasie wspólnej konferencji prasowej w Berlinie przewodniczący Autonomii Palestyńskiej oświadczył, że od chwili powstania w 1947 r. Izrael popełnił 50 holokaustów na Arabach.

Wypowiedź odbiła się szerokim echem, ponieważ w Niemczech porównania innych zbrodni do Holokaustu są uważane za relatywizm, a nawet zakłamywanie zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. Dlatego fala jeszcze większej krytyki zalała Olafa Scholza. Zdaniem prasy nie zareagował właściwie, czyli stanowczo na opinię palestyńskiego gościa.

Nie pomógł wpis w Twitterze: – Szczególnie dla nas, Niemców, jakakolwiek relatywizacja Holokaustu jest niedopuszczalna i nie do przyjęcia. Potępiam każdą próbę zakłamywania zbrodni Holokaustu – napisał Scholz.

Z oficjalnymi wyjaśnieniami pospieszył niemiecki ambasador w Izraelu. Głos zabrała również była kanclerz. Angela Merkel uznała wypowiedź Abbasa za niemożliwą do zaakceptowania próbę podważenia wyjątkowości zbrodni Szoah popełnionej przez narodowosocjalistyczne Niemcy.

Pełna zgoda co do istoty krytyki. Mocno niestosowne były zarówno wypowiedź Mahmuda Abbasa, jak i milczenie Olafa Scholza. Tyle że z polskiego punktu widzenia w całym skandalu chodzi o coś innego.

Berlin czci pamięć żydowskich ofiar zbrodni III Rzeszy. W Niemczech istnieją muzea i pomniki Holokaustu, a władze zadbały o odpowiednie rekompensaty finansowe dla ocalałych z niesłychanej zbrodni. Na różnego rodzaju preferencje może także liczyć państwo Izrael. Praktycznie każdy kontrakt handlowy, inwestycyjny, o zbrojeniowych nie wspominając, odbywa się na korzystnych warunkach dla Jerozolimy.

W ten sposób Niemcy zadośćuczyniają, okazując zarazem wrażliwość, wobec której faktycznie nie ma miejsca na relatywizm. Takowy natomiast istnieje w relacjach z Polską. Można wręcz powiedzieć, że znieczulica na historyczne krzywdy narodu polskiego to przeciwny biegun odpowiedzialności za niemieckie ludobójstwo II wojny światowej. Niezależnie od barw politycznych czy partyjnych, w Berlinie obowiązuje antypolski konsensus. Żadnych odszkodowań i reparacji, mówi Olaf Scholz, a jego słowa powtarza lider opozycyjnej CDU Friedrich Merz. Na naszych oczach idea pomnika polskich ofiar III Rzeszy przekształca się w muzeum ofiar Europy Wschodniej, czyli kolejny obiekt poświęcony ZSRS i Rosji. Nawet z dostaw czołgów Leopard nici.

Oczywiście nie chodzi o licytację krzywd, tylko o coś ważniejszego. Wiele osób zastanawia się nad przyczynami asekuranckiej polityki Berlina wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Otóż wybiórcza wrażliwość to dowód na fiasko denazyfikacji Niemiec.

Moralna sanacja nie polega na wyborze jednego narodu dla pokazowego bicia się w pierś. Zakaz historycznego relatywizmu musi dotyczyć wszystkich nacji i grup etnicznych skrzywdzonych przez III Rzeszę. W innym przypadku nie ma mowy o wspólnocie wartości, a zatem wspólnej polityce, która ma zapobiec odrodzeniu totalitaryzmu.


Przeczytaj też:

Niemcy, ocknijcie się, do cholery!

Postawa Berlina wobec rosyjskiej agresji nie przestaje szokować. Niemcy były i są najsłabszym ogniwem europejskiego oporu przeciwko kremlowskiemu nazizmowi. To nie koniec złych wieści. Wiele wskazuje na to, że Berlin unieruchomi UE także w przypadku amerykańsko-chińskiego konfliktu o Tajwan.

Niemieckie odszkodowania wojenne dla Polski to nie kwestia polityczna, ale moralna

Trzy lata temu napisałem do „Rzeczpospolitej" felieton o konieczności ubiegania się przez polski rząd o odszkodowania wojenne od Niemiec. Miałem wówczas nadzieję, że ten problem jest na tyle ważny z punktu widzenia polskiego interesu narodowego oraz elementarnej sprawiedliwości dziejowej, że nikt...

Reparacje wojenne nie mogą być zabawką Kaczyńskiego

Polsce należą się reparacje wojenne od Niemiec. Niczym Katon o Kartaginie powtarzam to od lat na łamach miesięcznika „Uważam Rze Historia” i „Rzeczpospolitej”. To nie żadna forma rewanżu, tylko zwyczajna sprawiedliwość i elementarna przyzwoitość. Polska ma prawo domagać się od Republiki Federalne...

Relatywizacja zbrodni. Czy przegniła UE ma sens?

Pod wpływem nacisków Berlina Unia przehandlowała Litwę za rosyjski gaz. To nie są ekstremistycznie radykalne eurosceptyczne poglądy. To rzeczywistość, w której Europa „zjednoczona” ponoć wspólnymi wartościami dokonuje relatywizacji zbrodni wojennych i ludobójstwa. Trudno, aby w takiej sytuacji ni...

Jak naziści zbudowali współczesne Niemcy

Wielu najwyższych rangą polityków RFN, którzy przez lata epatowali swoją rzekomą antynazistowską postawą podczas wojny, w rzeczywistości należało do NSDAP, Hitlerjugend, a nawet SS.

Niemiecki parasol dla przestępców

Czy Niemcy zostali należycie ukarani za swoje zbrodnie w czasie II wojny światowej? Nie, ponieważ nie płacą odszkodowań wojennych, mimo że z formalnego punktu widzenia procesy norymberskie potwierdziły, iż Niemcy – łamiąc prawo międzynarodowe – napadły na Polskę, Holandię, Belgię, Danię, Norwegię...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę