„Co wygraliśmy, zawierając z Niemcami pakt o nieagresji? – pytał sam siebie Stalin. – Zapewniliśmy naszemu krajowi pokój w ciągu półtora roku i możność przygotowania swoich sił do odporu, jeśli faszystowskie Niemcy wbrew paktowi zaryzykują napaść na nasz kraj. Jest to bezsprzeczna wygrana dla nas i przegrana dla faszystowskich Niemiec". I dopiero te słowa tak naprawdę odkrywały całą prawdę o skrzętnie uknutej przez Stalina intrydze.
Podpisanie rzekomo „pokojowej" umowy o nieagresji z Niemcami nie oznaczało wcale rezygnacji z dawna planowanej agresji sowieckiej na Europę. Także fakt, że Stalin przeprowadził brutalne czystki w sowieckim dowództwie, wcale nie dowodził, że dąży do rozbrojenia Armii Czerwonej. Bynajmniej. Większość jego decyzji wskazywała, że szykuje wielką ofensywę przeciw Niemcom i marsz na Europę. Świadczą o tym chociażby dane statystyczne. W 1933 r. Armia Czerwona liczyła 885 tys. żołnierzy, cztery lata później ich liczba przekroczyła 1,4 mln, w 1939 r. pod bronią znajdowało się już 2,1 mln ludzi, a w czerwcu 1941 r. niemal 5 mln, czyli o 1,4 mln więcej niż w Wehrmachcie. Stan liczebny Armii Czerwonej rósł zatem w niebywałym tempie.
Potwierdzają to rzetelne oceny nielicznych historyków radzieckich. I chociaż są ubrane w słowa propagandowej buty, to dowodzą prawdziwych intencji radzieckiej polityki zagranicznej przynajmniej od 1937 r. „Pakt o nieagresji z Niemcami był obliczony na to, aby zyskać na czasie i wzmocnić nasze siły obronne – pisał pewien radziecki historyk w partyjnym organie „Komunista" z 1958 r. – Zyskać ponad 20 miesięcy, w ciągu których sytuacja strategiczna naszego kraju znacznie się poprawiła, a siły zbrojne (...) poważnie wzmocniły".
Dlatego też, mając na uwadze ofensywny charakter sowieckich zbrojeń, Niemcy uznali, że muszą pierwsi uderzyć na pozornie zaskoczonych i nieprzygotowanych do obrony Sowietów. Podczas procesu norymberskiego potwierdził to generał pułkownik Alfred Jodl, szef sztabu niemieckich sił zbrojnych (Oberkommando der Wehrmacht), który oświadczył, że „nie ulega wątpliwości, że była to wojna prewencyjna. To, co później stwierdziliśmy, to była (...) pewność co do potwornych militarnych przygotowań po drugiej stronie naszych granic. (...) Rosja była przygotowana do wojny w pełni".
I tylko Hitler, który nie był wystarczająco informowany o odkryciach niemieckiego wywiadu wojskowego na terytorium ZSRR i o rozmiarach sowieckich zbrojeń, mógł w swojej ignorancji i nieznajomości faktów pozwolić sobie 4 lipca 1941 r. na kompromitujące go stwierdzenie, że „Stalin praktycznie tę wojnę już przegrał".
W rzeczywistości wojna na niemieckim froncie wschodnim była daleka od wygranej. Gdyby Hitler znał wielkość sowieckiego arsenału, prawdopodobnie natychmiast zmieniłby taktykę, szykując się do wielkiej wojny obronnej. W 1941 r. sowieckie wydatki zbrojeniowe pochłaniały aż 43,6 proc. budżetu państwa. Ponad 23 mln ludzi pracowało w przemyśle zbrojeniowym. Był to wzrost o 14 mln w stosunku do stanu zatrudnienia z 1928 r. Liczby te ewidentnie wskazywały, że ZSRR szykuje się do potężnej inwazji, której żadne siły europejskie nie będą w stanie powstrzymać.
22 czerwca 1941 r. radzieckie lotnictwo posiadało ponad dziewięć razy więcej samolotów bojowych (23 245) niż Luftwaffe (2510). Należy przy tym podkreślić, że dowództwo Luftwaffe wystawiło do wojny z ZSRR tylko 1945 samolotów, w tym 510 bombowców, 290 sztukasów, 440 myśliwców, 40 ciężkich myśliwców oraz 120 samolotów zwiadowczych dalekiego zasięgu. Także pod względem sił pancernych Niemcy byli nieporównywalnie słabsi. W czerwcu 1941 r. 25 korpusów pancernych Armii Czerwonej dysponowało 24 tys. czołgów i dział samobieżnych. W tym czasie Wehrmacht posiadał zaledwie 3648 takich maszyn. Armia Czerwona miała 1861 nowoczesnych czołgów T-34, a Wehrmacht ani jednego dorównującego radzieckim maszynom. Także pod względem innego rodzaju broni arsenał sowiecki był nieporównanie większy niż niemiecki. Sowieci mieli aż 148 600 dział i miotaczy granatów, podczas gdy Wehrmacht 20 razy mniej. Te dane wskazuję, że siły zbrojne ZSRR były pod każdym względem przeważające i przyszykowane na potężną inwazję na Zachód.
Nieżyjący już niemiecki historyk Werner Maser w latach 80. dowodził, że na agresywne plany Stalina wskazywały chociażby dwa dokumenty: rozkaz ludowego komisarza obrony ZSRR nr 113 z 11 grudnia 1938 r. „O szkoleniu bojowym i politycznym na rok edukacyjny 1939" oraz projekt pisemnego sprawozdania komisarza ludowego obrony ZSRR, marszałka Siemiona Timoszenki i szefa sztabu generalnego Armii Czerwonej generała Gieorgija Żukowa (od 1943 r. marszałka) dla Stalina z maja 1941 r., w którym obaj dowódcy opisywali swoją koncepcję dalszego rozwoju sił zbrojnych Związku Radzieckiego w razie wojny z Niemcami. Według Masera oba dokumenty dowodziły istnienia nowej, tajnej doktryny militarnej Armii Czerwonej, wedle której radzieckie siły zbrojne miały charakter inwazyjny, a nie obronny. W jednym z dokumentów znalazło się nawet zdanie: „Armia Czerwona robotniczo-chłopska będzie najbardziej agresywną ze wszystkich armii, które kiedykolwiek przeprowadziły atak". W ściśle tajnym, opatrzonym notą „bardzo ważne, tylko do użytku osobistego" sprawozdaniu Timoszenki i Żukowa możemy przeczytać: „Należy przyjąć, że Niemcy, w obliczu aktualnej sytuacji politycznej, na wypadek napaści na Związek Radziecki będą w stanie wystawić przeciwko nam: 137 dywizji piechoty, 19 dywizji pancernych, 15 dywizji zmotoryzowanych, 4 dywizje kawalerii i 5 dywizji desantu powietrznego – w sumie 180 dywizji. Pozostałe 104 dywizje będą się znajdować na granicy zachodniej, w Norwegii, Afryce, Grecji i we Włoszech. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa koncentracja głównych sił armii niemieckiej w sile 76 dywizji piechoty, 11 dywizji pancernych, 8 dywizji zmotoryzowanych i 5 dywizji powietrznych – w sumie 100 dywizji – dokona się na południe od Dęblina, aby stamtąd uderzyć w kierunku Kowla, Równego i Kijowa. (...) Lądowe siły zbrojne Armii Czerwonej są w sile 198 dywizji strzeleckich, 31 dywizji zmotoryzowanych, 61 dywizji pancernych, 13 dywizji kawalerii – w sumie 303 dywizji. Siły powietrzne Armii Czerwonej są w liczbie stojących do dyspozycji i nadających się do działań bojowych: 97 pułków myśliwców, 75 pułków bombowców bliskiego zasięgu, 11 pułków myśliwców bombardujących, 29 pułków bombowców dalekiego zasięgu i 6 pułków bombowców ciężkich – w sumie 218 pułków lotniczych". Raport ten wskazuje, że dowództwo radzieckie miało doskonałą orientację, jak będzie wyglądało niemieckie uderzenie. Dowodzi to, że tak wielkie straty Armii Czerwonej od czerwca do grudnia 1941 r. nie były spowodowane brakiem strategii obronnej, ale ewidentnymi osobistymi błędami Stalina w ocenie sytuacji w pierwszej połowie 1941 r.
Raport Timoszenki i Żukowa ukazuje historię II wojny światowej w innym świetle. Jak siły zbrojne II Rzeczypospolitej mogły się oprzeć uderzeniu takich potęg, jak III Rzesza i ZSRR, skoro Wojsko Polskie liczyło zaledwie 282 877 żołnierzy (30 dywizji piechoty, 11 brygad kawalerii i 6 pułków lotniczych)? Diaboliczny pakt Ribbentrop-Mołotow i dołączony do niego tajny protokół skazywał de facto Polskę na zagładę już tydzień przed wybuchem wojny. Niemcy i Sowieci nie mieli najmniejszych wątpliwości, że Polska, którą Ribbentrop i Mołotow zgodnie nazywali „wersalskim potworkiem", zostanie „nareszcie wymazana z mapy Europy".
Należy pamiętać, że Stalin kłamał, kiedy 3 lipca 1941 r. oświadczył w swoim przemówieniu, że to Niemcy naciskały na podpisanie paktu. Wbrew powszechnie przyjętej opinii, że na pakcie najbardziej zależało Hitlerowi, prawda jest taka, że to właśnie Stalin już 18 sierpnia 1939 r., kiedy jeszcze trwały pertraktacje z Wielką Brytanią i Francją, wydał Mołotowowi polecenie, aby dogadać się z Niemcami. Wmawiane nam w szkołach przez pół wieku po wojnie kłamstwo o intrydze Hitlera wciągającej ZSRR w konflikt było wyjątkowo perfidnym fałszowaniem historii. Należy pamiętać, że 16 sierpnia 1939 r. Friedrich Werner von der Schulenburg, niemiecki ambasador w Moskwie, zaledwie dzień po rozmowie z Mołotowem przekazał do Berlina zaszyfrowaną wiadomość: „W tym kontekście interesowało go [Mołotowa], jakie jest nastawienie rządu niemieckiego do pomysłu zawarcia paktu o nieagresji ze Związkiem Radzieckim". W następstwie tej informacji 18 sierpnia minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop poprosił ambasadora o umówienie natychmiastowego spotkanie obu ministrów w Moskwie. Ribbentrop podkreślił, że „posiada generalne pełnomocnictwa Führera" do prowadzenia wszelkich negocjacji. 20 sierpnia przedstawił Mołotowowi projekt tajnego protokołu dodatkowego. Podczas procesu norymberskiego w 1946 r. sowieccy prokuratorzy odrzucali jednak taki scenariusz wydarzeń jako sfałszowany przez niemieckich zbrodniarzy i służący podważeniu dobrego imienia ZSRR.
Rosjanie do dzisiaj uważają, że zbrodniczy protokół dodatkowy był inicjatywą niemiecką. Zaprzecza temu jednak kilka poszlak. W aktach dotyczących niemieckiej polityki zagranicznej (D VII, nr 133{C.-E. 42}) znajduje się jakże znamienny w swojej wymowie telegram ambasadora Schulenburga wysłany 16 sierpnia 1939 r. o godzinie 2.48 z Moskwy do MSZ w Berlinie – dotarł tam tego samego dnia o 4.25. „Tajne! Mołotow przyjął z zainteresowaniem treść informacji, którą miałem polecenie mu przekazać, podkreślam – z największym zainteresowaniem. Określił ją jako niezwykle ważną i oświadczył, że zaraz powiadomi o niej swój rząd i wkrótce udzieli mi odpowiedzi. Już teraz może oznajmić, że rząd radziecki z wielką radością przyjmuje zamiary Niemiec poprawienia stosunków ze Związkiem Radzieckim i w świetle mojej dzisiejszej informacji odtąd wierzy w szczerość tych zamiarów". Warto także pamiętać, że 24 sierpnia 1939 r. „Prawda" opublikowała ogólny tekst umowy. Radziecki projekt paktu o nieagresji, który Rosjanie uznali za falsyfikat w Norymberdze, zawierał następującą notatkę: „Obecny pakt obowiązuje tylko przy jednoczesnym podpisaniu szczególnego protokołu na temat punktów, którymi zainteresowane są strony zawierające umowę w sferze polityki zagranicznej. (...) Protokół stanowi integralną część składową paktu". Także wybitny biograf Stalina Dmitrij Wołkogonow podkreślał, że „idea stworzenia tajnego protokołu" uzyskała wyraźną aprobatę Stalina. Wszystko wskazuje więc, że koncepcja IV rozbioru Polski była od początku inicjatywą obustronną, mimo że kierownictwo radzieckie wiedziało, iż w ostatecznym rozrachunku doprowadzi do wybuchu wojny światowej.
23 sierpnia 1939 r. podpisano tajny protokół dodatkowy, którego punkt drugi wyznaczał tragiczny los Polski: „W razie terytorialno-politycznych przekształceń obszarów należących do państwa polskiego sfery interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu linią rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy interesy obu stron czynią pożądanym utrzymanie niezależnego państwa polskiego i jakie granice ma mieć to państwo, może być określona definitywnie jedynie w toku dalszego rozwoju sytuacji politycznej. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię w drodze przyjaznego porozumienia". To rozstrzygnięcie nastąpiło 25 dni później, kiedy 17 września 1939 r. Armia Radziecka dokonała napaści na Polskę, nazywanej przez historyków radzieckich „wyzwoleńczym pochodem Armii Czerwonej", a przez współczesną historiografię rosyjską – „polskim pochodem Armii Czerwonej".
Na koniec tych rozważań o pakcie Ribbentrop-Mołotow warto przytoczyć opinię znakomitego niemieckiego historyka Wernera Masera, który na podstawie istniejących dokumentów i zeznań świadków twierdził, że pakt i koncepcja niemiecko-sowieckiego rozbioru Polski była negatywnie postrzegana przez część kierownictwa III Rzeszy. „Hitler i Stalin zawarli porozumienie w sprawie okupacji i rozbioru Polski, a niecałe dwa lata później stali się zagorzałymi przeciwnikami na wojnie. Göring od 1933 do 1937 r. ciągle starał się doprowadzić do niemiecko-polskiego porozumienia, na co Hitler po początkowej zgodzie ostatecznie nie przystał, dlatego wycofał się z obszaru polityki zagranicznej. Lecz jeszcze w ostatnich godzinach przed niemieckim atakiem na Polskę usiłował nie dopuścić do wojny, przy czym oczywiście musiał wykonywać dyrektywy Hitlera, w związku z czym jego starania były skazane na niepowodzenie" – pisał Maser w swojej książce „Hitler i Stalin. Fałszerstwo, mity, prawda". Nie jest to oczywiście próba wybielenia Göringa, ale analizując historię wielkiego spisku, jakim był sowiecko-niemiecki pakt, należy pamiętać, że jego autorami byli głównie Stalin i Hitler oraz ich wierni pretorianie Ribbentrop i Mołotow. Być może dlatego, gdy 3 września 1939 r. Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, marszałek Hermann Göring i jego wieczny konkurent polityczny dr Joseph Goebbels uznali wspólnie, że jest to wojna sprowokowana przez Ribbentropa i że to on musi ją teraz zakończyć. Niestety, Ribbentrop okazał się jedynie spolegliwym wykonawcą woli Hitlera, a dla Polski i świata nie było już najmniejszej szansy na ratunek.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.