Relacje amerykańsko-chińskie

USA – Chiny: nastaje epoka lodowa

13 miesięcy temu, 1 lipca 2021, brzmieniem fanfar i nieznanego do tej pory furroru propagandy chińska partia komunistyczna świętowała swoje stulecie. Otoczony kultem jednostki jej szef, zarazem prezydent kraju, Xi Jinping, w okazjonalnym przemówieniu uderzył w marsowe tony: „Musimy zwalczyć każdy przejaw niepodległości Tajwanu”. Zachód milczał i nie zareagował.

Prof. Arkadiusz Stempin
Sierpień 2022, Wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie. Foto: 總統府, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

W jesieni 2021 roku na finiszu rządów Angeli Merkel Niemcy wysłali wojenną fregatę „Bayern” w rejon Indo-Pacyfiku, by zademonstrować sprzeciw przeciwko chińskiemu prężeniu muskułów. Co nie dowodzi bynajmniej, że polityka Niemiec, a dalej UE wobec Chin była chybiona. Merkel oparła się chińskiemu zamierzeniu, by przy pomocy „Nowego Jedwabnego Szlaku” oderwać Europę od orientacji transatlantyckiej na rzecz euroazjatyckiej. W konkretnej sytuacji roku 2021 zamiast skierować fregatę do Tajwanu lub przynajmniej do cieśniny tajwańskiej, jednostka zawinęła do portu w Szanghaju – pod hasłem przyjacielskich odwiedzin. W dobie szkodliwej gospodarczo pandemii koronawirusa Zachód nie zamierzał podgrzewać konfrontacji z Chinami. Xi Jinping pomyślał, że przeciwnika ponownie zapędzi do narożnika.

Dlatego kiedy rok później dowiedział się o planowanej wizycie przewodniczącej izby reprezentantów amerykańskiego kongresu Nancy Pelosi, zamierzał w narożniku ringu pozostać, okładając rywala nowymi seriami ciosów. Uznał bowiem, że symboliczne odwiedziny amerykańskiej polityczki należy storpedować. Zachód nie będzie przecież generował  równoległego do ukraińskiego z Rosją Putina konfliktu. Tym razem jednak ani prezydent Joe Biden, ani 81-letnia Pelosi nie ugięli się przed chińskim prężeniem muskułów. Odważyli się na gest, wprawdzie akt o randze symbolu, za to kategorii najciężej. „Demonstrujemy nasze przywiązanie do demokracji”, napisała w punkt Pelosi na łamach Washington Post.

Chiński przywódca i rosyjski prezydent są wyciosani z tego samego pnia. Demokrację mają za nic, wierząc w siłę pięści. Porządek międzynarodowy oparty na prawie przeszkadza im w rządzeniu. Dotychczasowa strategia Zachodu raczej im sprzyjała, skoro stawiała na sprezentowanie obydwu autokracjom cywilizacyjnego osiągnięcia demokracji przez dobijanie interesów. Co w języku wzorowego w tym przedsięwzięciu kraju Zachodu nazwane „Wandel durch Handel” weszło do międzynarodowego słownika politycznego. Putin i Xi, zawsze z maczugą w zanadrzu, traktowali gotowość Zachodu do układania się przy stole i misyjnego podrzucania demokratycznych zdobyczy jako organiczną słabość kontrahenta. Co gołym okiem widać w Ukrainie.

Komunistyczne Chiny roszczą sobie pretensje do Tajwanu. Jego międzynarodową podmiotowość określa uznanie przez 13 państw na świecie oraz Watykan. Najistotniejszy fundament dla niepodległości Tajwanu dostarczają USA. W tzw. „Taiwan Relactions Act” zobowiązują się one do dostarczania broni, ale nie do bezpośredniego zagwarantowania bezpieczeństwa. Prezydent Biden w maju tego roku poszedł znacznie dalej niż jego poprzednicy, oświadczając, że USA będą broniły Tajwanu przed chińską inwazją.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Chiny będą próbowały zagarnąć Tajwan militarnie. O tym świadczą seryjne naruszenia przestrzeni powietrznej i wód terytorialnych Tajwanu, jak i w ostatnich dniach przeprowadzone manewry wojskowe. Według informacji z Tajpej inwazję Chiny planują na rok 2025. Wizyta Pelosi przywróciła więc właściwą hierarchię w polityce zagranicznej USA, zburzoną inwazją Putina na Ukrainę. Tym bardziej, że między obydwoma supermocarstwami nastał okres arktycznego zamrożenia relacji. Pekin wywrócił stoliki rokowań klimatycznych, zwalczania handlu narkotykami i grup kryminalnych oraz wydalania nielegalnych migrantów. Zwłaszcza współpraca w zakresie ochrony klimatu, w Polsce postrzegana marginalnie, stanęła w obliczu niebytu. Na ostatnim szczycie klimatycznym w Glasgow Chiny zapewniły, że „usilnie” będą kooperować z USA w celu obniżenia emisji dwutlenku węgla. Formalne wypowiedzenie współpracy będzie więc odczuwalne dla całego globu. Także zawieszenie wspólnego zwalczania narkotyków, w tym także silnego środka uśmierzającego – Fentanylu, który głównie z Chin przez Meksyk szmuglowano do USA, otworzy ponownie kolejne kanały przerzutu narkotyków zorganizowanym grupom przestępczym.

W polityce wobec Chin Biden do tej pory szedł śladami, jakkolwiek bez agresywnej retoryki poprzednika, który forsował hasło America first. Obydwaj liderzy znają się jak łyse konie, od kiedy prezydent USA pełnił urząd wiceprezydenta. W rozmowie telefonicznej końcem lipca Biden ostrzegł chińskiego przywódcę przed „igraniem z ogniem”. Do tej pory amerykański prezydent nie zniósł, a nawet nie zredukował ceł zaporowych na importy z Chin, które nałożył Donald Trump. I to pomimo inflacji na rynku amerykańskim. Podpisując tzw. „Chips and Science Act”, zamierza prezydent USA sumą 53 miliardów dolarów podkręcić wewnętrzną koniunkturę w kraju, by zmniejszyć uzależnienie od Chin.

Podobnie dzieje się po drugiej stronie. W Chinach już od dobrych kilku lat spece głowią się nad zmniejszeniem powiązań z Zachodem. W 2014 roku Chiny awansowały na pierwszą gospodarkę świata, a komunistyczne przywództwo piątej generacji nie ukrywało już, że nową siłę gospodarczą imperium zaprzęgnie, by się uzbroić po zęby, a nie współpracować z Zachodem. Powołana do życia przez rząd w Pekinie w 2018 roku strategia „Made in China 2025”  ma umożliwić dogonienie, a po 2049 roku przegonienie wiodących krajów Zachodu w zakresie wysoko zaawansowanych technologii, sektora IT wraz z automatyzacją i digitalizacją przemysłu. W odpowiedzi na wojnę handlową z USA komunistyczna wierchuszka chińskiej partii na czterodniowym posiedzeniu za zamkniętymi drzwiami urodziła plan 5-letni (2020–25), chrzcząc go „Dual Circulation” (polityka dwóch krwiobiegów). Jej sens: podkręcenie koniunktury krajowej i zmniejszenie importów. Do tej pory konsumpcja na rynku wewnętrznym nie przekracza 39 procent, co wypada blado w porównaniu do USA (66 procent – obydwie wartości z 2019 roku). Jeden z filarów strategii polega na wycofaniu się chińskich firm z Wall Street i amerykańskiej giełdy NASDAQ, a wejściu ich papierów wartościowych tylko na giełdy Państwa Środka. Mimo to wyrwanie się obydwu gigantów z sieci wzajemnych powiązań i uwarunkowań gospodarczych równa się wysiłkowi Herkulesa. I odbije się na gospodarce UE, w tym także Polski. Według ostatnich badań przerwanie gospodarczej prosperity w relacjach UE-Chiny będzie sześciokrotnie droższe niż koszty brexitu.  


Przeczytaj też:

Jak Chiny zdusiły Hongkong

Symbolem ostrej polityki pandemicznej w Hongkongu stała się niedawna wielka rzeź chomików. Miejscowe władze uznały, że należy wybić te zwierzątka, gdyż roznoszą one COVID-19. Zrobiono to mimo protestów ich właścicieli. W podobny sposób niszczone są przez Chiny podstawowe swobody obywatelskie w Ho...

Chiny - początek końca?

Gdzieś 20 lat temu George Friedman, amerykański politolog, napisał swoją słynna książkę „Następne 100 lat”. Zawarł tam tezę o upadku Chin, w czasie gdy wielu inwestorów po prostu poszalało i piało z zachwytem na temat rozwoju tej – jak to mlaskali – „następnej największej potęgi świata”. Friedman...

Jak komunistyczne Chiny podporządkowały sobie sport

Zaczął się nowy rok. Z olimpiadą zimową w Pekinie. W Chinach sport zawsze nakręcał nacjonalistyczne zapędy. A sportowcy musieli podporządkować się kolektywowi.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę