Pamiętam, jak na jesieni 2014 roku pojechałem na urlop do Hongkongu i mój pobyt zupełnie przypadkowo zbiegł się z wybuchem wielkich protestów wymierzonych w lokalną, propekińską administrację. Protesty te stały się znane jako Rewolucja Parasoli. Miałem okazję przyjrzeć się im z bliska, a także poznać miejscowych opozycjonistów. Przeprowadziłem wówczas wywiad z Martinem Lee, urodzonym w 1938 r. prawnikiem, byłym przywódcą Partii Demokratycznej. (Ów starszy człowiek stał na pierwszej linii podczas protestów. Dostał zakaz wjazdu do rodzinnych Chin, po tym jak w 1989 r. wyprowadził na ulice Hongkongu 1 mln ludzi demonstrujących przeciwko masakrze na pekińskim placu Tiananmen.) Miałem wówczas wrażenie, że niemal całe miasto popierało protesty. Przeciwko nim były tylko: miejscowa, propekińska administracja, wielki biznes, policja i triady (mafia). Uczestnikom demonstracji nie podobało się przede wszystkim to, że komuniści z Pekinu krok po kroku ograniczali autonomię i swobody ich miasta. A także to, że stopniowo je kolonizowali za pomocą masowej imigracji z Chin kontynentalnych. Powszechnie odnoszono tam wrażenie, że Chińska Republika Ludowa dąży do złamania traktatu z Wielką Brytanią przewidującego, że Hongkong będzie do 2047 r. cieszył się swoim własnym ustrojem politycznym i gospodarczym w ramach Chin. Wydarzenia ostatnich lat w pełni potwierdziły obawy opozycjonistów z Hongkongu.
W cieniu pandemii Chiny rozprawiły się z oporem przeciwko swojemu panowaniu nad metropolią. System polityczny zmodyfikowano tak, by w lokalnej legislatywie mogli zasiadać jedynie kandydaci zatwierdzeni przez Pekin. Kilku najbardziej znanych opozycjonistów trafiło do aresztów. Wyrok w zawieszeniu dostał Martin Lee. Niezależna prasa przestała działać. Chińska bezpieka co prawda jeszcze nie działa otwarcie na ulicach Hongkongu, ale w ostatnich latach zdarzało się jej porywać ludzi w tej metropolii i wywozić ich do Chin kontynentalnych. Przepisy o kwarantannie covidowej praktycznie odcięły Hongkong od świata. A ostatnie zarządzenie dotyczące rzezi chomików pokazuje jak bardzo Hongkong upodobnił się do ChRL.
Mieszkańcy Tajwanu z niepokojem przyglądają się losowi Hongkongu. Mają dowód na to, że zapewnieniom Pekinu nie wolno wierzyć. Chińscy komuniści złamią je przy pierwszej okazji. Reszta świata niestety nadal wierzy w dobrą wolę towarzysza Xi Jinpinga i nawet nie próbuje go pociągnąć do odpowiedzialności za pandemię. Można nawet powiedzieć, że z podziwem kopiuje wiele chińskich rozwiązań. No cóż, nadszedł czas konwergencji pomiędzy kapitalizmem a komunizmem. Konwergencji przetestowanej już w Chinach.