Zaawansowane systemy rakiet wielokrotnego startu, które obiecały Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, mogłyby zdecydowanie zmienić przebieg tej wojny. Problem jednak w tym, że nasi wschodni sąsiedzi nadal nie potrafią ich obsługiwać.
Na to, jak szkolenie żołnierzy ukraińskich w zakresie korzystania ze sprzętu stało się istotną i rosnącą przeszkodą, zwrócili uwagę dziennikarze New York Timesa Thomas Gibbons-Neff i Natalia Yermak . W artykule opublikowanym we wczorajszym wydaniu dziennika New York Times cytują wypowiedzi żołnierzy z oddziału sierżanta Dmytro Pysanka, obsługującego stare działo przeciwpancerne zakamuflowane w siatki i zielone zarośla na południu Ukrainy.
Patrząc przez celownik w urządzeniu pomiarowym, sierżant Pysanka jest w stanie dość szybko wyliczyć zasięg pocisków z jego działa. Jednak w chaosie bitwy często zdarzają się błędy. Pociski rakietowe rażą z nieporównywalnie większą precyzją, mają znacznie większy zasięg, nie pozwalają namierzyć źródła ostrzału przez przeciwnika oraz dokonują nieporównywalnie większego spustoszenia. Problem jednak w tym, że ich obsługa wymaga przynamniej kilkudniowego przeszkolenia. Sprzęt rakietowy jest nieporównywalnie droższy od działa artyleryjskiego i praktycznie niezastępowany. Oznacza to, że nie można w żaden sposób korzystać z amunicji zdobycznej.
Ponad miesiąc temu dowództwo frontowej artylerii rozdysponowało znacznie bardziej zaawansowane narzędzie do namierzania celów: zaawansowany technologicznie dalmierz laserowy dostarczany przez Zachód. Ale i w tym wypadku nikt nie wie, jak się go używa. Zirytowany sierżant Pysanka podkreśla, że „to tak, jakby dostać iPhone’a 13, z którego można tylko dzwonić i nic więcej”.
Dalmierz JIM LR przypomina zaawansowaną technologicznie lornetkę i prawdopodobnie jest częścią transzy sprzętu dostarczanego przez Stany Zjednoczone. Artylerzyści ukraińscy używają go jednak wyłącznie jako lornetki, bez możliwości korzystania z jego zaawansowanych walorów do namierzania celów wroga.
Ta sytuacja wskazuje wyraźnie, że ukraińskie siły zbrojne potrzebują jak najszybszego wsparcia szkoleniowego. W przeciwnym razie cała pomoc NATO może tylko obrócić się przeciw sojuszowi, kiedy nieużyty sprzęt wpadnie w rosyjskie ręce.