Mołdawia

Naddniestrzański front ukraińskiej wojny

Jak doniósł w czwartkowy poranek portal bne Intellinews, Mołdawia odrzuca ukraińską ofertę zajęcia separatystycznej republiki Naddniestrza. To jednak nie znaczy, że prorosyjskiej enklawy, która trzy dekady temu oderwała się od Mołdawii, nie czekają kolejne wstrząsy.

Mariusz Janik
Pomnik Lenina w Tyraspolu, stolicy Naddniestrza. Foto: Adam Jones from Kelowna, BC, Canada, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons

Od początku tego tygodnia Naddniestrzem wstrząsają kolejne tajemnicze eksplozje, z najbardziej chyba spektakularną – wysadzeniem masztów przekaźnikowych, które umożliwiały mieszkańcom enklawy odbiór rosyjskich stacji telewizyjnych – na czele. Ale na liście celów znalazły się też budynek miejscowego resortu bezpieczeństwa czy drugorzędne obiekty należące do lokalnych sił zbrojnych.

Hipotez, co się może dziać w tym zakątku Europy, jest bez liku: według jednych Ukraińcy zaatakowali cele zastępcze, udowadniając, że mogą uderzyć poza swoimi granicami. Inna zakłada scenariusz na wzór "prowokacji gliwickiej", która zapoczątkowała II wojnę światową – Rosjanie sami zaatakowali związany ze sobą cel, by mieć pretekst do rozszerzenia konfliktu na kolejne kraje i otwarcia frontu na zachód od Odessy. W grę mogą wchodzić też rozgrywki wewnątrz elit samego Naddniestrza: choć liderzy enklawy tak czy inaczej są zależni od Moskwy, to jednak ich frakcje rywalizują (żeby nie powiedzieć – walczą) ze sobą nawzajem. Były prezydent Igor Smirnow może chcieć udowodnić, że tylko on jest w stanie zapanować nad sytuacją w Naddniestrzu, a być może to jego rywale próbują wejść w tę rolę.

Pierwszą z tych teorii częściowo uzasadnił jeden z doradców ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Aleksiej Arestovicz, luźno wspominając we wtorek, że Kijów może "w mgnieniu oka rozwiązać naddniestrzański problem", o ile władze Mołdawii poproszą w tej sprawie o pomoc. Cóż, w gruncie rzeczy trudno się tej ofercie dziwić: nie ulega wątpliwości, że po fiasku natarcia na Kijów i inne duże miasta w centrum Ukrainy, rosyjska armia przegrupowała się, by poprowadzić ataki mające doprowadzić do zajęcia całości rozciągającego się wzdłuż wschodnich granic Ukrainy Donbasu oraz pasa wybrzeża czarnomorskiego na jej południu. Ten drugi kierunek natarcia miałby służyć wyrąbaniu lądowego połączenia z Krymem i – potencjalnie – z Naddniestrzem właśnie.

Ostrożność Kiszyniowa

Szkopuł w tym, iż Mołdawia desperacko stara się w obliczu wojny w dawnej siostrzanej republice radzieckiej zachować jakiś rodzaj neutralności. Z odpowiedzią na "propozycję" Arestovicza zwlekano zatem kilkadziesiąt godzin. Kiszyniów w końcu odpowiedział więc oficjalnym oświadczeniem, że trzyma się w tym zakresie własnych przepisów i odcina się od wszelkich prób rozwiązania sporu z Naddniestrzem innych niż pokojowe.

– Musimy jednak zbudować silniejszą armię – zastrzegła za to, odnosząc się do konfliktu, mołdawska prezydent Maia Sandu. – Silna i dobrze wyposażona armia daje dziś państwu wolność działania, wiarę w siebie i możliwość dokonywania strategicznych wyborów. Dlatego musimy ponieść poważne finansowe i logistyczne nakłady na zbudowanie takiej profesjonalnej, nowoczesnej i doposażonej armii – mówiła.

Inna sprawa, że Mołdawia miała na to ostatnie trzydzieści lat. Nauczką powinna być właśnie wojna o jej wschodnią część, Naddniestrze. Choć enklawa jest kilkukrotnie mniejsza niż reszta kraju, konflikt w tym regionie miał w gruncie rzeczy charakter starcia paramilitarnych formacji oraz funkcjonujących w umundurowaniu obu stron grup przestępczych. Nie był szczególnie krwawy, za to nie przyniósł żadnego zdecydowanego rozstrzygnięcia, poza doprowadzeniem do sytuacji, w której na rzecz Naddniestrza interweniowała rosyjska armia. W efekcie powstał państwopodobny twór, nie uznawany praktycznie przez żaden kraj, poza Rosją – za to po trzech dekadach twór ten okrzepł, stał się w dużej mierze kondominium kilku wiodących klanów politycznych, z rodziną wspomnianego Igora Smirnowa na czele.

No i wciąż stacjonują tam "pokojowe" siły rosyjskie, obecnie w postaci ok. 1600 żołnierzy, którzy doglądają lokalnych sił zbrojnych, liczących sobie od 5 do 7 tys. mundurowych. Czysto teoretycznie, siły te mogłyby uderzyć od zachodu, wychodząc naprzeciw tym rosyjskim jednostkom, które nacierają dziś wybrzeżem od wschodu, przez Mariupol i – potencjalnie – Odessę.

Casus gliwicki

Tu dochodzimy jednak do drugiej z hipotez: rosyjskiej prowokacji. I tu nie będzie zapewne brakować zwolenników tej teorii. W końcu w zeszłym tygodniu Rustam Minnekajew, jeden z dowódców rosyjskich w tym regionie, oświadczył, że rosyjskojęzyczni mieszkańcy Mołdawii również są prześladowani przez władze – co błyskawicznie wywołało skojarzenia z pretekstami Kremla dla uderzenia na Ukrainę (oraz wcześniej, jeszcze w 2014 r., agresji na Krym i Donbas).

Skojarzenia o tyle mylne, że w rzeczywistości spory o swobodę używania języka były praprzyczyną wojny w Naddniestrzu u progu lat 90. Ten region Mołdawii był miejscem, w którym osiadała w czasach ZSRR grupa ściąganych z całego imperium robotników i ich dyrektorów usytuowanych w Mołdawskiej SRR kombinatów – jednym z nich był zresztą sam Smirnow. Jeżeli Mołdawianie stosunkowo chętnie używali na co dzień rumuńskiego i spora część z nich odczuwa dziś znacznie większe pokrewieństwo z Rumunami niż Rosjanami - to w Naddniestrzu mówiło się po rosyjsku i żyło w symbiozie z Moskwą, a nie Kiszyniowem czy Bukaresztem. To zapędy do integracji z Rumunią, również obejmujące propozycje połączenia się obu państw, zachęciły mieszkańców Naddniestrza do separatystycznej rebelii.

Ale jej efektem nie była jakaś własna, "endogenna" niepodległość, a raczej utworzenie skansenu ZSRR. W Naddniestrzu używa się cyrylicy i języka rosyjskiego, grzeje półdarmowym rosyjskim gazem, płaci lokalnym rublem naddniestrzańskim, spaceruje pod pomnikami Lenina i rozsianymi po fasadach czerwonymi gwiazdami, a znaczna część mieszkańców posiada też rosyjskie paszporty.

Wewnętrzna rozgrywka

Oczywiście rosyjską interwencję mogą chcieć też sprowokować liderzy Naddniestrza. Przez pierwsze dwadzieścia lat "państwowości" Naddniestrza enklawą rządził Smirnow: jego regularne kontakty z Kremlem sprawiły, że nawet jego krajanie są przekonani, że stracił on władzę, bo w końcu zniechęcił do siebie samego Putina. Obecny prezydent, Vadim Krasnosielski, również urodził się poza Naddniestrzem, ba!, nawet Mołdawią – w okolicach rosyjskiego Zabajkalska. Pierwszą wizytę na stanowisku składał w równie "niepodległej" Abchazji, a  jeszcze kilka lat temu ściskał się z rosyjskim ministrem obrony Siergiejem Szojgu podczas uroczystości wyzwolenia Mołdawii. W przeciwieństwie do Smirnowa, Krasnosielski często i otwarcie wspomina o tym, że Naddniestrze jest – i powinno formalnie być – częścią Rosji.


Przeczytaj też:

Na Rosję działa tylko argument siły

Według Michaela Goodwina, dziennikarza „The New York Post”, Donald Trump, gdy był jeszcze prezydentem USA, miał ostrzec Władimira Putina, że uderzy w Moskwę, jeśli Putin zaatakuje Ukrainę. – Nie wierzę! – odparł Putin. – Wszystkie te piękne wieżyczki na Kremlu wylecą w powietrze – kontynuował Tru...

Kremlowskie koktajle Mołotowa

Jedną z konsekwencji przeciągającej się rosyjskiej agresji na Ukrainę może być zaostrzenie sytuacji w punktach zapalnych, na które Rosja ma wpływ. Seria wojen zastępczych może posłużyć Kremlowi do rozproszenia uwagi – i sił – Zachodu na znacznie dłuższej linii napięć niż granice Ukrainy.

Zjednoczona Europa pod amerykańską kuratelą

Zjednoczona Europa? A może wishfull thinking? Przecież nie ma bardziej podzielonego pod względem historycznym, kulturowym, etnicznym i politycznym kontynentu na świecie. Po największej wojnie w dziejach Europejczycy zachodni przyjęli w latach 50-tych XX wieku pewien model budowania wspólnoty ekon...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę