Rosja

Aleksiej Nawalny. Zdrajca Rosji czy jej elit?

Niestety historia lubi się powtarzać, a dzieje Rosji odzwierciedlają ciągłą spiralę represji i krótkich momentów politycznych odwilży. Te krótkie momenty wytchnienia od nieludzkiej władzy Rosjanie zawdzięczają trybunom ludowym, takim jak Aleksiej Nawalny. Rosyjscy liderzy to ludzie o elitarnym rodowodzie. Z punktu widzenia Kremla ich winy były i są straszne, a kary jeszcze surowsze. Despotyczny system od zawsze panicznie boi się jednostek, które pragną uczłowieczyć zniewolone masy.

Robert Cheda
Aleksiej Nawalny spogląda w niebo podczas marszu pamięci Borysa Niemcowa, polityka zamordowanego w Rosji (2020). Foto: Michał Siergiejevicz/Flickr

Działacze rosyjskiej opozycji nazwali śmierć Nawalnego spodziewaną tragedią. Gdy po leczeniu skutków otrucia Nawalny opuścił Niemcy i powrócił do Rosji, pytali, dlaczego dobrowolnie oddaje się w ręce katów? Przecież z moskiewskiego lotniska wyjechał jako więzień stanu. Czy Nawalny liczył, że jego uwięzienie poderwie Rosję do buntu? Z pewnością nie, wszak był realistą. A może chronił go układ z oligarchiczną grupą? Czy pewni wpływowi wówczas ludzie z najbliższego otoczenia Putina wytargowali opozycjoniście gwarancję przeżycia po to, aby w przyszłości, na przykład po zwycięstwie w wyborach prezydenckich, mogli sterować Nawalnym jak kukiełką? Jednym z największych problemów Rosji był i jest kuluarowy tranzyt władzy. Z braku demokratycznych mechanizmów do dziś jest manewrem tak ryzykownym, że grozi wojną domową rządzących grup interesów, o poważnych następstwach aż do rozpadu państwa włącznie, co się w historii kilkukrotnie zdarzało. Co gorsza, mimo że za oknami XXI w., wciąż ryzykiem obarczone jest życie ustępującego cara, choćby następca udzielił poprzednikowi żelaznych gwarancji bezpieczeństwa. Rosyjskie elity mają bowiem to do siebie, że tylko pełnia władzy politycznej zapewnia im bajkowy dobrobyt i uprzywilejowany status. Przegrani tracą wszystko, tak było od wieków, a Putin tylko unowocześnił system.

Prezydencka przyszłość Nawalnego była prawdopodobna. Jeśli nie wywodził się z elitarnych szczytów, miał nadzieję do nich dołączyć. Oczywiście w sensie elit wyłanianych demokratycznie, bo Nawalny demokratą był. Pnąc się ambitnie po szczeblach kariery, ukończył nawet elitarną kuźnię kadr: Akademię Finansową Rządu Federacji Rosyjskiej. W zamyśle miała produkować lojalnych wobec Kremla technokratów, a więc zarządców ogromnego kraju. Tyle że na początku XXI w. Rosja była inna. Mogła koegzystować z Zachodem, a nawet miała ambicję stać się jego częścią. Zwyciężyła jednak tęsknota za imperium. Wówczas Nawalny zorientował się, że choć zalicza się do rosyjskich elit, to z Putinem jest mu nie po drodze. Przerwał lojalistyczną karierę, choć grupy oligarchiczne nadal wiązały z nim polityczne nadzieje. Mowa o tych „kremlowskich wieżach”, które wrogów widziały w tzw. siłowikach, czyli mafii KGB-FSB przekształconej przez Putina w podporę carskiego tronu. Gdy Nawalny stał się trybunem ludowym, siłowicy przejęli sterowanie jego losem. Generałowie FSB z Nikołajem Patruszewem na czele manipulowali opozycjonistą w „grach patriotów”. Stawką był wyłączny wpływ na Putina, dostęp do jego myśli, postrzegania świata i decyzji. Do tego Nawalny nadawał się idealnie. Był obdarzony charyzmą, opowiadał się za silną i scentralizowaną władzą, flirtując w razie potrzeby z nawet nacjonalistami. Miał również ciągoty imperialne, początkowo z trudem odróżniał Ukraińców od Rosjan. Cechy lidera pozwalały siłowikom straszyć Putina jego alternatywą, którą był Nawalny. Stąd lęki cara, który, aby nie kusić licha, mówił o przeciwniku „ten obywatel”. Lokator Kremla zakończył grę, ponieważ Nawalny stał się autentycznie popularny. Na przełomie dekad jawne badania opinii publicznej wskazywały na ogromną rozpoznawalność opozycjonisty i rosnące zaufanie Rosjan. Z kolei badania tajne potwierdziły, że gdyby wybory mera Moskwy w 2013 r. były uczciwe, biorący w nich udział Nawalny mógłby zabrać stanowisko faworytowi Kremla. Następnie ludowy trybun wpadł na genialny pomysł aktywizacji Rosjan pod hasłem walki z korupcją. Mimo ponownego zniewolenia i wyprania mózgów rosyjskie społeczeństwo nienawidzi kremlowskiego złodziejstwa. Pytanie, czy nie z powodu zawiści. Niemniej jednak korupcja epoki Putina nabrała charakteru systemowego. Stała się najmocniejszym, bo kleptokratyczny spoiwem elit. Dlatego, kiedy Nawalny na znak protestu wyprowadził na ulicę ponad 100 tys. młodych Rosjan, lęk Putina zamienił się w strach. FSB dostała polecenie represjonowania głównego konkurenta do rządu dusz. Siłowicy wykreowali politycznie motywowane sprawy karne. Gdy już jako lider opozycji Nawalny nie uląkł się opresji, Putin kazał go mordować, aż do skutku.

Ponadto data zabójstwa Nawalnego nie jest przypadkowa. W Monachium zaczęła się coroczna konferencja bezpieczeństwa, na której liderzy demokratycznego świata pochylają się nad odparciem rosyjskiej agresji. Śmiertelny sygnał dla zachodniej opinii publicznej jest dwojaki. Po pierwsze, Putin pokazuje, że robi, co chce, a wolny świat nie ma niego wpływu. Może bezkarnie mordować, na razie Rosjan i Ukraińców. Po drugie, wojna z Kijowem będzie kontynuowana, a po niej może nastąpić atak na Europę. Jeśli chodzi o Rosję, za miesiąc odbędą się łże-wybory łże-prezydenta, które wygra zbrodniarz wojenny. Śmierć lidera opozycja jest sygnałem dla różnych „wież” kremlowskich, aby nie śmiały zdradzić Putina lub kreować jego następców. I wreszcie, morderstwa dokonali siłowicy, którzy w ten sposób wskazują pozostałym grupom oligarchicznym, że jedynie oni mają wpływ na Putina, a skoro tak jest, mogą zrobić z konkurentami wszystko. Wsadzić do łagru, zabrać miliardowe majątki, a nawet zabić, tak jak odszczepieńca Nawalnego. A przecież, gdyby był lojalny, dziś opływałby w dostatek, na przykład kierując marionetkowym rządem lub dekoracyjnym parlamentem.

Śmierć bohaterskiego człowieka, bo takim był Aleksiej Nawalny, nasuwa historyczną puentę. Równo 110 lat temu, w 1914 r., policja polityczna Mikołaja II oskarżyła o zdradę naszego rodaka, a zarazem światowej sławy lingwistę Jana Niecisława Baudouin de Courtenay. Należał do imperialnej elity elit. Zgodnie z tabelą rang służby cywilnej takich jak on tajnych (zaufanych) radców dworu było w Rosji jedynie 550. Jednak przede wszystkim Jan Niecisław miał tytuł profesora cesarskiej akademii nauk, a to z racji fundamentalnej rewolucji językoznawstwa, która, jak rzadko w Rosji, wywarła pozytywny wpływ na cały świat. Pomimo osiągnięć, którymi chlubiło się imperium, Baudouin de Courtenay został uznany za winnego spisku i prób obalenia despotycznego ustroju. Skazany na 2 lata twierdzy przebywał w petersburskim więzieniu Kresty tylko 3 miesiące. Na szczęście bowiem miał prawie 70 lat. Zawinił naukową broszurą „Terytorialne i narodowościowe cechy w autonomii” opublikowaną w 1913 r. nakładem 500 egzemplarzy. Polak domagał się równouprawnienia wszystkich narodów i grup etnicznych Rosji. Wskazywał na potrzebę nadania imperialnym peryferiom konstytucyjnych gwarancji oraz federacyjnej reformy Rosji na wzór USA. Na rozkaz cara Polakowi wytoczono pokazowy proces. Formalnie pod zarzutem zdrady państwa, a naprawdę zdrady elit. Gdyby nie interwencja najwybitniejszych prawników i naukowców cesarstwa, polski uczony zmarłby pewnego dnia w Krestach. Zostałby zamordowany tak samo, jak podobny mu zdrajca Aleksiej Nawalny. Historia lub się powtarzać, szczególnie w Rosji.


Przeczytaj też:

Jak zrozumieć rosyjskie elity?

Co łączy agresywną politykę zagraniczną Kremla, gigantyczny wypływ bogactwa do rajów podatkowych, korupcję i represje wobec opozycji? To kodeks etyczny hermetycznego kręgu elit władzy i biznesu.

Egzekucja Putina. Aleksiej Nawalny „katem”?

Przebieg ukraińskiej wojny daje nadzieję, że ktoś w końcu zastąpi mordercę raniącego Buczą estetyczne zmysły Europy. Problem w tym, że na rosyjskim firmamencie nie widać personalnej alternatywy dla zbrodniarza. Jedyny kandydat siedzi w łagrze. Mowa oczywiście o Aleksieju Nawalnym.

Nawalny już nie pokieruje resetem

To, że Aleksiej Nawalny, lider rosyjskiej opozycji, umarł w więzieniu, może oznaczać, że Kreml pali mosty do pokoju z Zachodem.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę