Coutts trzymał w przeszłości pieniądze chilijskiego dyktatora Augusto Pinocheta i autorytarnego prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka. Konta tam mieli też włoscy mafiosi oraz rosyjscy oligarchowie powiązani z KGB i Putinem. Klientem banku był również m.in. Jho Low, międzynarodowy oszust, który okradł na ogromne sumy malezyjski fundusz naftowy. Zapewne więc gdyby Farage ukradł co najmniej kilkanaście milionów dolarów i chciał je zdeponować w Couttsie, byłby traktowany jak uprzywilejowany klient. Pracownicy banku wysyłaliby po niego limuzynę na lotnisko i częstowali szampanem. Niestety on tylko ciułał jakieś grosze na swoją niszową prawicową partyjkę, więc podlegał innym kryteriom oceny niż gangsterzy, oszuści i dyktatorzy. Komitet ds. oceny ryzyka reputacyjnego przygotował na jego temat 36-stronicowy raport, który wskazywał, że Farage jest zagrożeniem, bo zna m.in. byłego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa i tenisistę Novaka Djokovicia (!), że krytykuje politykę zeroemisyjności i króla Karola III. Niektórzy członkowie komitetu argumentowali jednak, że nie ma żadnych podstaw, by przestać świadczyć usługi Farage"owi. Wszak regulatorzy w żaden sposób nie określali go jako osoby podejrzanej, jego klasyfikacja jako politycznego radykała została mocno obniżona, a Farage zawsze w bardzo miły sposób odnosił się do pracowników banku. W głosowaniu wygrali jednak zwolennicy usunięcia konta temu politykowi. I w ten sposób bank zafundował sobie gigantyczny kryzys wizerunkowy.
O Nigelu Farage"u można powiedzieć wiele, ale nikt nie zaprzeczy, że to człowiek bardzo wygadany. Gdy więc dostał informację o zamknięciu konta, postanowił, że nagłośni sprawę tak mocno, jak się da. I tak zrobił. Coutts próbował wybrnąć z tej sytuacji, twierdząc, że konto Farage"a zamknięto tylko i wyłącznie z powodów techniczno-finansowych. Ponoć było na nim zbyt mało pieniędzy. Farage udowodnił jednak, że bank kłamał. Co więcej, przedstawił jego wewnętrzne dokumenty świadczące o tym, że zlikwidowano mu konto z powodów wyłącznie politycznych. Coutts musiał przepraszać, a premier Rishi Sunak zapowiedział zaostrzenie regulacji, by wyeliminować tego typu praktyki.
Ta afera wybuchła dlatego, że Coutts zapomniał o jednej kluczowej sprawie. Jako bank ma on przede wszystkim za zadanie chronić pieniądze swoich klientów. Wpływanie na brytyjską scenę polityczną nie leży w jego misji. Pokazując, że może nagle pozbawić konta Farage"a, wysłał sygnał innym klientom, że oni też mogą zostać potraktowani w równie skandaliczny sposób. Zdrowy rozsądek nakazuje, by omijać Couttsa szerokim łukiem. Niech jego menedżerowie płacą za swoją głupotę. Go woke, go broke.