Niemcy

Niemieccy populiści – dlaczego rośnie polityczny pakiet ich akcji

Jeśli dziś odbyłyby się wybory w Niemczech, ultraprawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) osiągnęłaby najlepsze wyniki w swojej 10-letniej historii. Z 18 procentami w sondażach zajmuje drugie miejsce. A w ostatni weekend po raz pierwszy jej kandydat wygrał wybory na stanowisko starosty.  I to pomimo aliansu wszystkich pozostałych partii. Czyżby nie istniała recepta, by zahamować rosnące wpływy AfD?

Prof. Arkadiusz Stempin
Foto: Oxfordian Kissuth, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Sonneberg, prawnik w najlepszym wieku 50-lat, jest nowym właścicielem starostwa w powiecie Sonneberg w Turyngii, jednym z 16 krajów związkowych w Niemczech. Dżentelmen, poseł populistycznej, prawicowej AfD pokonał kontrkandydata, posiadającego poparcie wszystkich partii w krajowym parlamencie (52,8:47,2).

Jednocześnie,w stosunku do wyniku wyborów parlamentarnych z września 2021 roku notowania AfD na szczeblu ogólnoniemieckim wzrosły z 10 do 18 procent. Ultraprawicowcy zrównali się więc z partią kanclerską Olafa Scholza, tuż za plecami opozycyjnej chadecji. Tego w dziejach demokratycznych Niemiec jeszcze nie było. Sondażowy skok AfD w wymiarze arytmetycznym bierze się, po pierwsze, z przepływu elektoratu protestu do drugiej, radykalnej formacji na niemieckiej scenie politycznej – Die Linke. Formacji wprawdzie o ultralewicowym ostrzu, ale radykalnym programie socjalnym, zorientowanej podobnie jak AfD. Potencjał niezadowolenia przechodzi z ultralewicy na ultraprawicę także dlatego, że radykalni socjaliści wzięli się za łby, partyjne przywództwo kłóci się, powołuje sądy kapturowe nad kolegami, a była liderka Sahra Wagenknecht nosi się z zamiarem założenia własnego ugrupowania.

Po drugie, do AfD przechodzą wyborcy, którzy we wrześniu 2021 głosowali na liberalną partię Wolnych Demokratów (FDP), ponieważ wtedy nie chcieli wyrazić jedynie woli protestu. FDP od 2017 grzała ławy opozycji. Po 2021 roku weszła do rządu i teraz rejestruje spadek poparcia na łeb i szyję.  Z 12 procent w 2021 roku pozostało jej skromnych 7 procent. 

Analitycy uspokajają, że partie tworzące koalicje rządowe na półmetku generalnie napotykają na trudności, by zmobilizować swoich zwolenników. W tym świetle małe zaangażowanie sympatyków rządzących trzech partii, SPD, FDP i Zielonych, nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Koniunkturalnie AfD dyskontuje dla siebie zagadnienie migracji. To ono napędza ultraprawicy nowych zwolenników, którzy wychodzą nawet na ulicę. Nad Renem najpierw zjawili się bowiem Ukraińcy, teraz szczęścia szukają tam uciekinierzy z Afryki i Bliskiego Wschodu. Kolejny czynnik, który koniunkturalnie zwiększa notowania AfD, to komunikacyjny chaos koalicji rządowej, który powstał w wyniku przeforsowanej niedawno ustawy o ogrzewaniu mieszkań. Ustawa diametralnie zmieniła zasady dopłat, co wywołało ogólną frustrację. Wielu wyborców z szeregów rządzącej koalicji obraziło się i przeszło do grupy nie-wyborców. Z tego płynie jeden wniosek: Koalicja rządowa, skoro rozlała już mleko z powodu ustawy o ogrzewaniu, musi rozwiązać palący i nadrzędny problem migracji. Wtedy AfD nie pomoże mobilizacja ich i sympatyzującego z nią elektoratu.  Odcinania kuponów od bieżącej polityki rządu nie zapewni AfD żadne inne zagadnienie – z wyjątkiem migracji.

Mniej istotna stanie się wtedy także bardziej strukturalnie zakotwiczona motywacja, którą wyborcy kierują się, by postawić krzyżyk na karcie wyborczej przy AfD.  Ta pojawia się bowiem na szerszym, społecznym tle. Turyngia, Brandenburgia i Saksonia, czyli wschodnie kraje związkowe, odgrywają rolę matecznika dla ultraprawicy. Tamtejsi mieszkańcy, rodem z byłej NRD, są nie tyle konserwatywni, ile antysystemowi i nieufni wobec demokracji. Czym stają się wodą na młyn dla funkcjonariuszy partyjnych z ultraprawicy, w sporej części rodem z Niemiec Zachodnich. Sama partia, podobnie jak Die Linke, posiada natomiast wschodnioniemieckie korzenie, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych mainstreamowych ugrupowań: CDU, SPD, FDP, Zielonych.

Transformacja ustrojowa po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku, a de facto przyłączenie nowych landów z byłej NRD do dawnej reńskiej republiki federalnej, ale według reguł tej ostatniej, zamieniło, owszem, za sumę dwóch bilionów euro niedoszły „raj” Ericha Honeckera (szefa partii i państwa w l. 1971–89) w kraj mlekiem i miodem płynący. Ale zaowocowało też wśród jego mieszkańców poczuciem upokorzenia i nieufności. Przez ponad pół wieku wysocjalizowali się w dyktaturze, najpierw III Rzeszy, potem radzieckiego komunizmu (1933–89). W efekcie posiadają dziś oni spore deficyty w zakresie dyscypliny państwowej i lojalności wobec państwa. Co szczególnie wyraźnie ujawniło się podczas pandemii koronawirusa bojkotem szczepień. A razem z lękami przed liberalną gospodarką stworzyło strukturalne podglebie dla ultraprawicowych krzykaczy spod znaku AfD. Byli enerdowcy nie zrozumieli, że wolność oznacza także odpowiedzialność za własny los. Byli niewolnicy o długoletnim stażu tęsknią za wygodami dyktatury. „Ostalgia” – tęsknota za bezpieczną socjalnie klatką Honeckera – od dawna robi karierę w semantyce i praktyce. Paradoksalnie dla mieszkańców byłej NRD zachodni dobrobyt szedł ręka w rękę z lękiem przed socjalną degradacją.

Nacjonalistyczna retoryka i godnościowe hasła przywracają podmiotowość lekko stygmatyzowanym przez mieszkańców byłej RFN ich rodakom ze wschodu. Wprawdzie AfD przyciągnęła od samego początku nielicznych, lecz hałaśliwych ultrasów. To większościowy wyborca AfD jest jednak przedstawicielem klasy średniej, najczęściej mężczyzną, ma co najmniej maturę, o ile nie studia wyższe i niezłe zarobki. Nie ceni golenia głowy i skórzanych kurtek, woli dobrze skrojony garnitur, wypastowane buty i elegancko ułożone włosy. Klasyczny drobnomieszczanin, który w letnie wieczory podlewa gumowym wężem przydomowy ogródek pełen gipsowych krasnali. A w 2015 roku, podczas kryzysu migracyjnego, katalizatora popularności AfD, domagał się wysłania migrantów do diabła, a jako ultima ratio – strzelania do nich. To łączy go z młodszymi wiekiem ultrasami, kibolami i neonazistami z kryminalną przeszłością, którzy pod szyldem AfD poczuli się jak u siebie w domu. Co tylko potwierdza, że w 2023 roku rozwiązanie problemu migracji przez rząd Olafa Scholza odbierze wiatr w żagle ultraprawicowym populistom z AfD.


Przeczytaj też:

Post-faszystka?

We Włoszech sensacji nie było. Wybory wygrał prawicowy blok z nadającymi w nim ton post-faszystami (Bracia Włosi – 112 na 200 mandatów w senacie, 235 na 400 w izbie niższej parlamentu). Ich liderka, seniora Giorgia Meloni, będzie pierwszą kobietą premierem w dziejach Włoch. Zarazem pierwszą neofa...

Szpiegowski węzeł gordyjski Niemiec

Bez radykalnej rozprawy z rosyjską siatką szpiegowską Berlin nie wyrwie się z polityki uprzywilejowania Moskwy. Żeby jednak ukrócić hybrydowe wpływy Kremla, niezbędna jest zgoda wszystkich sił politycznych, a te są zinfiltrowane przez wywiad Putina. Czy jedynym rozwiązaniem jest czystka niemiecki...

Izrael na zakręcie

Z fali protestów w Izraelu docierają obrazy protestujących w czerwono-krwistych pelerynach i białych czepcach z kornie schyloną głową. To przywołanie archetypicznych bohaterek z telewizyjnego serialu Opowieść podręcznej (The Handmaid’s Tale), opartego na po...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę