We Włoszech sensacji nie było. Wybory wygrał prawicowy blok z nadającymi w nim ton post-faszystami (Bracia Włosi – 112 na 200 mandatów w senacie, 235 na 400 w izbie niższej parlamentu). Ich liderka, seniora Giorgia Meloni, będzie pierwszą kobietą premierem w dziejach Włoch. Zarazem pierwszą neofaszystką. Prezent na stulecie przejęcia władzy przez Benito Mussoliniego? I historyczna czkawka dla Europejczyków?
Od lat Meloni, Rzymianka o bardziej niż skromnym pochodzeniu, która długo pracowała jako kelnerka, barmanka i babysitterka, prezentuje się jako kobieta z ludu, dzielnie sprzeciwiająca się brukselskim biurokratom, inwestorom finansowym i migrantom zza drugiej strony Morza Śródziemnego. W dzieciństwie jej ojciec, żarliwy komunista, dość szybko wyfrunął z domu rodzinnego i jako właściciel baru ulokował się na Wysypach Kanaryjskich, podczas gdy matka zarabiała pieniądze, produkując hurtowo podrzędną literaturę w typie „Harlekinów”. W efekcie córka, która do końca życia ojca bojkotowała z nim kontakt, znienawidziła wszystko, co lewicowe. Mieszkając u dziadków w 45-metrowym mieszkaniu, w którym brakowało miejsca na sofę, wchłaniała literaturę fantasy i horroru, od Tolkiena po Stephena Kinga. Po tym studium pozostała jej obsesyjna mania dzielenia świata na dobry i zły. Zdolności liderskie szlifowała od poziomu szkolnego samorządu. Dzięki temu treningowi dobrnęła do szczebla przywódczyni partii populistycznej. Posługując się stale manichejskim podziałem „dobry” – „zły”, każde zagadnienie polityczne, nawet to najbardziej kompleksowe, sprowadza do prostej kategorii „tak” lub „nie”. Kompromis pobrzmiewa dla niej świętą obrazą.
Jej polityczny rodowód, co w dużym stopniu tłumaczy jej uwodzicielski urok polityczny, sięga samego Benito Mussoliniego. Kiedy Duce swój żywot zakończył powieszony na jednej ze stacji benzynowych w Mediolanie (1945), część jego pogrobowców-wyznawców założyła faszystowską partie Movimento Sociale Italiano (MSI). Nie wystarczała im szermierka na słowa z lewicowcami. Sięgali po przemoc, nierzadko brukając sobie ręce krwią. Kiedy 15-letnia Meloni zapukała w 1992 roku do drzwi partyjnej filii w Garbatella, robotniczej dzielnicy Rzymu, partia forsowała cel „faszyzm 2000”. Neofitka odkryła w sobie zdolności przywódcze i stanęła na czele studenckiej młodzieżówki partyjnej. W wieku 31 lat premier Berlusconi uczynił ją najmłodszym ministrem (sportu i młodzieży) w powojennych dziejach kraju. W 2012 roku, wystartowała do wyborów na czele swojej partii, Braci Włochów. Formacja bezpośrednio nawiązywała do spuścizny MSI, podczas gdy nazwa partii do pierwszych słów hymnu narodowego. Jedno i drugie – głęboki ukłon dla Mussoliniego. Ach, nie należy zapomnieć o partyjnym logo. Zielono-biało-czerwony płomień w symbolice włoskiej ultraprawicy nawiązuje do wiecznego płomienia znad grobu Mussoliniego. Jak wiadomo, w przeciwieństwie do Niemców, którzy rozliczyli się z faszystowską przeszłością, równoległy proces we Włoszech nigdy nie zaistniał. Do dziś do krypty na cmentarzu w Perdappio, rodzinnej miejscowości Mussoliniego, pielgrzymują w czarnych koszulach wyznawcy. Ale sam program Braci Włochów nie czynił z nich jeszcze w 2012 roku formacji ultraprawicowej. W programowym miksie znalazło się dużo tradycji, konserwatyzmu i patriotyzmu. W efekcie, w pierwszych wyborach do parlamentu Bracia Włosi zdobyli 1,3 procent głosów.
Po upływie dekady, w 100 rocznicę triumfu Mussolniego, Meloni wygrała wybory. Jakim sposobem? Najprostsze wyjaśnienie brzmi: zmianą wizerunku. Im bliżej było do dnia wyborczego, tym usilniej starała się przywdziać skórę wiarygodnego i umiarkowanego polityka. „Nie zrujnuję włoskich finansów”, zapewniała usilnie. Bankierom tłumaczyła, że nie zwiększy długu publicznego kraju, a urzędnikom w Brukseli, że nie wywoła antyunijnej rebelii. Wchodząc w skórę owcy, niewiele więcej robiła. Konkurencja sama się wykończyła. Ta na prawicy, pod wodzą narcyza Salviniego (Lega Nord), stale meandrowała, zmieniała kurs i poglądy. Drugi, wiekowy narcyz, 85-letni Silvio Berlusconi, kompromitował się utratą ludzi z najbliższego otoczenia. Na lewicy natomiast każdy walczył z każdym. Meloni jawiła się jako alternatywa w białej kamizelce, nieskażona wcześniejszym partycypowaniem w rządach oraz spójna i stała w poglądach. Ich jądro celuje przeciwko globalizmowi, który miał rzekomo przynieść bogactwo Zachodowi, przeciwko fundamentalizmowi klimatycznemu, aborcji i LBGT, i oczywiście przeciwko migrantom. Jej prostolinijność wyraża się niezgodą na jakiekolwiek kompromisy. „Tak” dla zatrudnienia Włochów, „nie” dla uciekinierów, „tak” dla państwa narodowego, „nie” dla brukselskich biurokratów.
Ta prostolinijność dociera jednak do swoich granic. Bo Meloni nie chce zrezygnować z 200 mld euro przyznanego Włochom z brukselskiego funduszu odbudowy po pandemii koronawirusa. Ale zamierza na nowo negocjować warunki przyznania tego gigantycznego strumienia pieniędzy, równie gigantycznie zadłużonej gospodarce (150 procent PKB; 2,7 biliona euro). Co w konsekwencji prowadzi prosto do kłótni wokół celów klimatycznych UE i paktu fiskalnego. A Włochy jako trzecia gospodarka unijna posiadają zupełnie inny ciężar gatunkowy niż zbankrutowana Grecja.
Wojna, kryzys energetyczny, czas po pandemii silnie ograniczą margines swobody populistycznemu rządowi w Rzymie. Niewykluczone więc, że Meloni niektóre teki ministerialne powierzy przedstawicielom „brukselskiego” establishmentu w Rzymie. Spekulacje dotyczą najbardziej Fabia Panetta, bankowca, który zasiada w radzie dyrektorów Europejskiego Banku Centralnego. Piastując stołek ministra finansów czy gospodarki, zaprowadziłby spokój na rynkach finansowych, które na wieść o niedzielnym zwycięstwie Meloni zareagowały zwyżką oprocentowania włoskich obligacji. Ale już na forum Rady Europejskiej z 27 członkami znalezienie kompromisowych rozwiązań dla wielu kwestii stanie się o wiele trudniejsze, skoro Włochy, Polska i Węgry będą tworzyły jednolity blok malkontentów. W Parlamencie Europejskim mieliśmy już przedsmak tego, co nas może czekać. Europosłowie z Braci Włochów głosowali razem z europosłami z PiS przeciwko uznaniu Węgier Wiktora Orbana za autokrację. Stanowisko Włoch wobec Putina i wojny na Ukrainie może się natomiast zmienić. O ile sama Meloni zamierza wspierać Ukrainę, to koalicyjni sojusznicy, Salvini i Berlusconi, należą do najwierniejszych kompanów dyktatora z Kremla.
A może populistyczna Meloni nie jest jednak post-faszystką?
45-latka koniecznie chciała partyjną centralę przenieść na Via Della Scrofa 39. To tam przed pięcioma dekadami znajdowała się centrala MSI, rządzona przez Giorgio Almirante, byłego członka rządu Mussoliniego. Tu też rezydowała spadkobierczyni MSI „Narodowy Alians” Gianfranco Fini. A dziś rezydują Bracia Włosi.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.