52 osoby kojarzone z »Dobrą zmianą« zarobiły ponad 437 mln zł – zarobki aż 90 osób przekroczyły milion złotych. Po pierwszym kwartale tego roku część z pozostałych 62 osób już dołączyła do grona milionerów, następni zrobią to w kolejnych miesiącach” – wylicza Bianka Mikołajewska w WP.pl.
Wprawdzie Beata Szydło mówiła w exposé: „Pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność”, ale kilka dni później dodała: "Za ciężką, uczciwą pracę te pieniądze im się po prostu należały”. Zresztą to samo powiedział dziś na konferencji premier Mateusz Morawiecki, mówiąc, że za ciężką pracę na kierowniczym stanowisku kasa musi być odpowiednia, bo i zyski firm są. Nic nie wspominał, na przykład, o oddaniu Lotosu za bezcen, ale może zapomniał.
Jarosław Kaczyński nieśmiało protestował, że niby nepotyzm, tłuste koty, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy, ale tak miękko, na zasadzie "i chciałbym, i boję się”, bo przecież 437 mln to żadne specjalne pieniądze. Tym bardziej że opłacani menadżerowie z PiS zapłacili podatki i to dwa razy: raz państwu Polskiemu, a raz partii, która przecież bez tych pieniędzy się nie utrzyma. To naturalny obowiązek nominatów do spółek Skarbu Państwa. Kolejne wybory same się nie wygrają przecież, a bez wyborów program „Koryto Plus” odejdzie w niebyt.
Zresztą kto miał dostać te pieniądze? Tusk? Przecież wiadomo, że takich stanowisk nie może piastować byle kto przypadkowy. Jarosław Kaczyński wyraźnie mówił w sejmie o gorszym sorcie i mordach zdradzieckich. Dlatego też partia starannie wyselekcjonowała kluczowych ludzi, a ci dostali stosowne wynagrodzenie za pracę na trudnym odcinku. Zresztą słono za nią płacą.