Kremlowski herszt dodał również, że przyszłość narodu zależy od uczestników „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie. Nazwał morderców, gwałcicieli i kryminalistów bohaterami, z których jest dumny: – decydujące dla naszego narodu bitwy zawsze stawały się święte – powiedział Putin.
Następnie wdał się w dywagacje na temat światowego spisku przeciwko Rosji. Tak samo, jak podczas wojny krymskiej, a już na pewno II wojny światowej. Nachalne analogie, porównujące Zachód do III Rzeszy, były mottem przewodnim wystąpienia. Co więc mogliśmy usłyszeć o sobie od „lidera”, jeszcze niedawno przyjmowanego z honorami na europejskich i światowych salonach?
Otóż jesteśmy agresorami, którzy rozpętali wojnę z miłującą pokój Rosją. Jesteśmy jednak napastnikami szczególnego rodzaju, „złymi duchami nazistowskiej przeszłości”, burzową chmurą nad Rosją, która w okopach Ukrainy dzielnie broni swojej kultury, niepodległości i bogactw naturalnych. Mówiąc krótko, jesteśmy pogrobowcami hitleryzmu, fałszerzami prawdziwej historii, czyli wyzwoleńczej roli ZSRS w II wojnie światowej. Co najważniejsze, zapomnieliśmy o zbrodniach nazizmu i o strasznej karze wymierzonej obernazistom. Dlatego Putin uważa, że recydywa hitleryzmu, którą jest dotknięty Zachód, postawiła ludzką cywilizację w punkcie krytycznym i Rosja musiała stanąć w jej obronie.
– Pokonamy terroryzm.. . Zwyciężymy każdą zbrodniczą ideologię wyższości (rasistowską). To globalistyczne elity Zachodu, uważając się za lepsze, sieją rusofobię i szerzą wartości sprzeczne z człowieczeństwem – jednym tchem wyrzucił z siebie zbrodniarz odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy i cierpienia milionów ludzi. Ocenił również, że naród ukraiński jest zakładnikiem faszystowskiego zamachu stanu i zachodniego reżimu okupacyjnego. To postęp, bo jeszcze niedawno Putin w ogóle zaprzeczał istnieniu ukraińskiej tożsamości.
Swoje przemówienie zakończył słowami: – Za Rosję, za nasze waleczne siły zbrojne, za Zwycięstwo. Ura!
Mimo plagiatu bojowego apelu Wiaczesława Mołotowa i Józefa Stalina z 1941 r.: („Zwycięstwo będzie nasze”), wystąpienie Putina nie miało triumfalnego tonu. To nie tak miało być, myślał zapewne zbrodniarz. Po małej zwycięskiej wojence na Placu Czerwonym miały maszerować karne szeregi zwycięzców oraz równe kolumny czołgów. Tymczasem wszyscy obserwatorzy zwrócili uwagę, że na tegorocznej defiladzie zabrakło techniki bojowej, spalonej przez obrońców Ukrainy. Wszystko, co pozostało, Kreml musiał rzucić do zażartej walki z coraz słabszą perspektywą powodzenia.
Dlatego jego przemówienie było dramatycznym apelem do Rosjan. Aktem desperacji, a nie zwycięstwa. Zwiastowało milionom nadejście ciężkich czasów wyrzeczeń i śmierci. To dlatego Putin zradykalizował indoktrynację obywateli, oskarżając Zachód o nazizm. Zjednoczenie narodu w wojnie ze zbrodniarzami XXI w. to ostatnia szansa utrzymania władzy po ukraińskim fiasku. To chwyt propagandy mający przekształcić Rosjan w fanatyków broniących się przed urojonymi zagrożeniami, a z Rosji uczynić fortecę odizolowaną jądrową kurtyną.
Niestety fanatyzm Putina i kremlowskich elit władzy wyklucza również wzajemne zrozumienie pomiędzy Rosją i naszą cywilizacją. Blokuje zatem wszelkie rozmowy pokojowe jeszcze przed ich rozpoczęciem.
Wczoraj minęła 78. rocznica zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941–1945. Na Paradę Zwycięstwa przybyli przywódcy siedmiu krajów: prezydenci Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu oraz premier Armenii. W defiladzie wzięły udział także jednostki biorące udział w operacji wojskowej na Ukrainie.