Słowo Kush stało się jednym z podstawowych międzynarodowych określeń slangowych na konopie indyjskie. Wiele odmian marihuany czerpię swoją genetykę właśnie od Kushu, czyli zioła pochodzącego z łańcucha górskiego Hindukusz, którego większość znajduje się na terytorium Afganistanu. Możemy uznać, że ten region to rajski ogród konopi indyjskich. Według szacunków ONZ w 2010 roku Afganistan odpowiadał za większość światowej produkcji suszu, a w produkcji haszyszu ustępował tylko Maroku. Wydaje się jednak, że ta kolebka zielonych przygód może przestać istnieć, ponieważ emir Mawlawi Haibatullah Akhundzada przywódca talibów 19 marca tego roku ogłosił, że „Uprawa w całym kraju jest całkowicie zakazana i jeśli ktoś konopie uprawia, tego plantacja zostanie zniszczona. Sądy zostały również zobowiązane do ukarania sprawców zgodnie z prawami szariatu”. To dość rewolucyjna zmiana, według raportu UNODC (ONZ-owskiej agencji ds. narkotyków i przestępczości) z 2010 r. w Afganistanie uprawia się do 24 000 hektarów konopi indyjskich. Na razie zachodnie media nie dotarły do informacji, jaką karę zgodną z prawem szariatu planują za to przewinienie talibowie, ale znając standardy panujące w Afganistanie od ponownego przejęcia władzy przez talibów, będzie ona nieludzko okrutna.
Cała sytuacja jest o tyle dziwna, że przez 20 lat walk Afgańczyków z Amerykanami dochody z produkcji narkotyków były ich głównym źródłem dochodu. Nie mówię tu tylko o konopiach i ich przetworach, ale też o opium i heroinie. Uprawy marihuany były pod stałą kontrolą i „opieką” talibskich bojówek, które pobierały od farmerów haracze. Emir i jego otoczenie argumentuje to kwestiami religijnymi, co nie dziwi, z racji, że to fanatyczni ekstremiści. Tylko uwidacznia się tu skrajna hipokryzja tych środowisk. Odkąd talibowie na nowo przejęli władzę, opierając się na raportach UNODC, produkcja maków wysoko opiumowych wzrosła o 30%, a zyski ze sprzedaży jej przetworów, czyli opium i heroiny, się potroiły. Co ciekawe, produkcja opium również została przez talibów zakazana. To tylko dowód, że religia religią, nakazy nakazami, ale pieniądz nie śmierdzi. Tym bardziej obecne uderzenie w narkobiznes produkcji konopi i haszyszu mocno zastanawia, gdyż gdy talibowie dochodzili do władzy przed rokiem 2021, jednym z głównych źródeł finansowania ich bojówek były właśnie zyski z produkcji konopi i haszyszu. Problematyczne jest również to, że zioło jest najczęściej uprawianą rośliną w tym kraju.
Tak nagła i restrykcyjna zmiana prawa może spowodować gigantyczne bezrobocie w tym i tak już bardzo biednym kraju. Nawet biorąc pod uwagę to, że totalitarne władze rzadko przejmują się dobrem obywateli, nie posądzałbym rządu talibów o takie oddanie idei, by móc tak spokojnie zrezygnować z jednej z głównych gałęzi ich dochodu. Szczególnie w tak zniszczonym wojnami i gospodarczo prymitywnym Afganistanie ciężko byłoby wyrównać starty, jakie spowodowałoby odcięcie ludzi od produkcji zioła. Wydaje mi się, że jest to straszak, którego zdaniem jest ściśnięcie rolników w żelaznym uścisku zależności od władzy, która w każdej chwili będzie miała metodę na zniszczenie nieposłusznych farmerów. Moim zdaniem ten zakaz to wyjątkowo okrutnie upleciony bat, który pozwoli talibom czerpać jeszcze więcej zysków z hodowców konopi, po prostu ich zastraszając. Dodatkowo nie możemy nie wziąć pod uwagę tego, że Afgańczycy w ten sposób dołączają do globalnej war on drugs i mogą sobie wyobrażać, że poprawi to ich wizerunek za granicą. W co szczerze wątpię.