Kraje bałkańskie może i są biedne, może są mało zorganizowane, ale są wymarzonymi miejscami na różnego rodzaju eksperymenty libertariańskie. Wszystko tam ujdzie. Wszystko to, co „nowoczesna” Europa już z siebie wyparła.
Gdy jeden z moich kolegów podczas podróży po Serbii spytał się, gdzie może znaleźć toaletę, odpowiedziano mu: „ Szczaj gdzie chcesz, tu jest Serbia, tu wszystko wolno!”. Rada, której mu udzielono, może wydawać się drastyczna, ale dobrze oddaje ona anarchicznego bałkańskiego ducha. Tam rzeczywiście można wszystko.
W 2010 r. miałem okazję odwiedzić czetnicki festiwal na Ravnej Gorze. Czegóż tam nie było… Turbofolk, świniaki skwierczące na rożnach, strzały w powietrze i rakija lejąca się strumieniami. Były też stragany lokalnych sprzedawców. A na nich porno obok dewocjonaliów. Dla mieszkańców Bałkanów nie ma w tym sprzeczności. I seks jest dobry, i religia jest dobra. Obie sfery życia mogą koegzystować. Kupiłem z jednego z takich straganów butelkę rakii z zatopionym w środku prawosławnym krzyżem oraz ikoną. Nie zauważyłem na niej żadnej banderoli skarbowej. Tu są Bałkany, tu wszystko można. Można pewnie też zasiać na swoim polu konopie indyjskie i bronić swojej plantacji za pomocą nielegalnie posiadanego kałasznikowa. Można, pod warunkiem, że żyjesz dobrze z sąsiadami, pijesz razem z policjantami i nie narażasz się większym mafiom.