Projekcja to mechanizm obronny, który polega na przypisywaniu innym własnych poglądów lub zachowań, najczęściej o negatywnym wydźwięku. Czy jednak psychologiczną definicję postępowania jednostki można odnieść do działań całego państwa? Tak, jeśli na jego czele stoi totalitarny przywódca.
Putin jest dyktatorem, a wielokrotnie łamiąc rosyjską konstytucję, również uzurpatorem. W rozumieniu prawa międzynarodowego jest także agresorem, zbrodniarzem i terrorystą. Napadając na Ukrainę, pozostaje największym zagrożeniem dla pokoju, czyli całego świata.
Putin wie doskonale, że zostanie osądzony. Nie tylko moralnie lub z punktu widzenia historii, ale przez konkretny międzynarodowy sąd, który wyda realny werdykt. Dokonuje zatem projekcji, aby usprawiedliwić własne zbrodnie. Dlatego racjonalizuje na temat win innych, tylko nie własnej. Według Putina, pomagając Ukrainie wyrwać się z łap Moskwy, Zachód jest faktycznym sprawcą wojny. Wspierając demokratycznie wybrane władze w Kijowie, USA i UE budują neonazistowską juntę, która prześladuje naród ukraiński, który jest w istocie narodem rosyjskim, bo Ukraina to historyczna część Rosji.
W istocie Putin twierdzi, że jako jedyny broni wolności, demokracji, a w końcu suwerenności oraz integralności terytorialnej własnego państwa. Chroni w ten sposób globalny ład, pokój i stabilność. Działa w pełni usprawiedliwionymi metodami. Co więcej, postępuje tak w imieniu praw innych narodów do samostanowienia.
Zbrodniarz tłumaczy swoje zbrodnie nie tylko interesami świata. Rzecz jasna, broni własnego państwa i jego mieszkańców, ponieważ, zgodnie z propagandowym hasłem, „Rosja to Putin, a Putin to Rosja”. A jeśli tak, Putin to także Ukraina, a Ukraina to także on.
Retoryka jest zawiła jedynie dla obywatela wspólnoty demokratycznej. Jest natomiast w pełni logiczna dla dyktatora, który jednoosobowo wskazuje, o jakie interesy Rosji chodzi, a następnie narzuca ich wykonanie. Nie mamy zatem do czynienia ze słowami szaleńca, tylko człowieka, który jest przekonany o nieograniczonej możliwości dyktowania własnej woli i narzucania poglądów. Dla Putina wszystko jest jasne. Prowadzi wojnę sprawiedliwą. Nie dla siebie, tylko dla szczęścia Rosjan, Ukraińców, a jeśli nie zostanie powstrzymany, także dla dobra Polaków, Niemców i Francuzów. Jest pewny, że świat mu kiedyś podziękuje.
Tłumacząc sens wypowiedzi zbrodniarza w naszych kategoriach logicznych, dyktator paradoksalnie nie myli się w ocenach. Dla skorumpowanych, totalitarnych elit władzy Rosji, Zachód, rozumiany jako demokracja, wolny rynek i wspólnota prawa, jest największym zagrożeniem. Niesie wolność, równość i solidarność, które oznaczają koniec zbrodniczego reżimu i personalnie dyktatora, okradających własną populację. W tym sensie „zachodnia okupacja” Ukrainy, rozumiana jako budowa żyjącego w dostatku społeczeństwa obywatelskiego, jest dla Putina wyzwaniem egzystencjalnym. Jeśli mieszkańcy Rosji naocznie przekonają się o sukcesie „bratniego narodu”, natychmiast zażądają tego samego dla siebie.
W jednym kremlowski zbrodniarz z pewnością się myli. Wygłaszając orędzie, stwierdził, że na świecie następują nieodwracalne zmiany. Dla Rosji oznaczają koniec istnienia w kształcie zbudowanym przez Putina. Niestety uzurpator wie, że jedyną możliwością uniknięcia odpowiedzialności jest kontynuacja agresji do ostatniego Rosjanina. Syntezą projekcji zbrodniarza winno być zatem hasło: „Rosja to wojna, bo wojna to Putin”.