Chiny

Oko Saurona jest w Chinach?

„Permanentna inwigilacja! No nie wytrzymam!” – krzyczy Maksymilian Paradys w Sexmisji. Taką rządową inwigilację mają w Chinach. My w pozostałej części świata organizujemy ją sobie sami.

Tomasz Nowak
Foto: Oskar | Adobe Stocka

Przez Chiny przetoczyła się ostatnio fala masowych protestów. Zaczęło się od demonstracji przeciwko polityce „zero covid”, a skończyło na protestach antyrządowych. Zamieszki szybko zostały opanowane. Było to dość łatwe, bo władze dokładnie wiedzą kto brał w nich udział.

Porządku społecznego pilnują w Chinach miliony kamer, a algorytmy śledzą i rozpoznają twarze rejestrowanych osób. System inwigilacji w Chinach obejmuje dziś ponad 1,4 mld Chińczyków. Każdy ich krok jest obserwowany. Oczy policyjnych kamer znajdują się niemal w każdym miejscu publicznym. Oficjalnie chodzi o nadzór nad przestępczością i innymi zagrożeniami. Nikt nie ma wątpliwości, że takimi zagrożeniem jest działalność opozycyjna, mniejszości etniczne i migranci szukający w Chinach pracy, a także, z nieznanych powodów, osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne. „Technologia, która pozwala na zmapowanie naszych przyszłych zachowań przez wynajdywanie wzorców w tym, jak postępujemy na co dzień, już istnieje. Chiny z niej korzystają”, pisze „The New York Times”.

Dzięki tym rozwiązaniom chińskie władze czuwają nad myślami obywateli i reagują szybciej, niż te zdążą się skrystalizować. Media donoszą o ograniczeniach w podróżowaniu. NYT przytacza przypadek Zhanga Yuqiao, 74-letniego mężczyzny, który jest pod szczególnym nadzorem władz. Na przykład gdy Zhang pomyśli o podróży, władze już o tym wiedzą i uniemożliwiają mu zakup biletu. Gdyby jakimś cudem udało mu się go zdobyć, przejedzie najwyżej jedną stację. Tam będą czekać już na niego służby. Mówi się też o przypadkach nieprawomyślnych biznesmenów, którym profilaktycznie zablokowano konta, albo zamknięto linie kredytowe. Jack Ma, chiński multimilioner, też musiał być nieprawomyślny, bo całkiem niedawno zniknął na ponad rok.

Ostatnie protesty wywołały falę przesłuchań i prób zastraszenia obywateli w ich domach. NYT przytacza historię młodego mężczyzny, który brał udział w protestach. Mimo że miał kominiarkę i gogle, trzy dni po demonstracji policjanci zapukali do jego mieszkania. Facet zapomniał o komórce. Ich ślad również jest śledzony. „Cel chińskiego rządu jest jasny: zaprojektowanie systemu, który zmaksymalizuje to, czego państwo może dowiedzieć się o tożsamości, działaniach i powiązaniach społecznych danej osoby, co ostatecznie może pomóc rządowi w utrzymaniu autorytarnych rządów”, pisze NYT. W Chinach śledzone są twarze, komórki, aktywność w Internecie, a nawet transakcje kartami kredytowymi – w końcu kto wie, co rządowi może się przydać

Wróćmy jednak na nasze podwórko i opuśćmy największy gułag świata. Właśnie siedzę przy komputerze i piszę ten felieton. W tle mam uruchomiony portal społecznościowy, w pokoju gada telewizor – oczywiście w streamingu. Czy ktoś tę aktywność obserwuje? Nie wiem. Zaraz wyjdę z domu. Na co drugim skrzyżowaniu i w każdym sklepie kamery. Kto na te zarejestrowane obrazy patrzy? Nie wiem. Może nikt, a może jakiś system AI. Prostszy niż chiński, ale zapewne wystarczający. Co z telefonem? Przecież każdy mój krok rejestrują anteny, do których jestem podłączony, a być może także Pegasus. Gdyby 30 lat temu ktoś nam powiedział, że mamy nosić znacznik pokazujący rządowi, gdzie jesteśmy, kazalibyśmy mu się wypchać. Dziś nosimy go na własne życzenie i pokazujemy w każdej chwili swoje miejsce. My najwyraźniej lubimy, gdy ktoś nas śledzi.


Przeczytaj też:

Przez Pegasusa nie kupisz butów

Przemysław Czarnek ma rację. Jesteśmy inwigilowani na każdym kroku. Błąd w jego rozumowaniu polega na tym, że uważa to za dopuszczalne.

Czy powinniśmy się bać Pegasusa?

Nazwa „Pegasus” jest odmieniana ostatnio na wiele sposobów. Niewiele jednak osób wie co ona oznacza i do czego się odnosi. Niewiedza pomaga w manipulowaniu opinią publiczną.

Kiedy pojawi się Głębokie Gardło?

Na jednej ze stron CBA znajdujemy komplet informacji o aferze Watergate. Dowiadujemy się z niej, jak to w „czerwcu 1972 roku, pięciu włamywaczy w garniturach i niebieskich, chirurgicznych rękawiczkach zostało złapanych w biurze O’Briena w kompleksie Watergate”. Poznajemy historię inwigilacji demo...

Praca chińskiego cenzora bywa fajna

Chińscy naukowcy stworzyli maszynę, która wykrywa, czy mężczyzna ogląda pornograficzne filmy tudzież obrazki. Czyta ona w jego umyśle.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę