Gdy w latach 60-tych mówiło się o białych suprematystach w USA, miało się na myśli głównie Ku Klux Klan i podobne organizacje. Dzisiaj te grupki dogorywają. Więcej w nich agentów FBI niż prawdziwych rasistów. Gdy media mówią obecnie o „białych suprematystach” z Ameryki, na pierwszym miejscu wymieniają… Afroamerykanina – rapera Kanye Westa. Na drugiej pozycji jest zazwyczaj wymieniany jego znajomy – Nick Fuentes, czyli Latynos. Biali ludzie ogólnie bowiem już się nie bawią w rasizm. To zbyt dla nich ryzykowne. Mogą stracić pracę, czy nawet trafić do więzienia. Misja walki o białą supremację została więc przejęta przez mniejszości rasowe. Same mniejszości też mają natomiast własnych suprematystów. U Latynosów jest nim ruch La Raza – wrogo nastawiony przede wszystkim do Murzynów. U Afroamerykanów mamy natomiast zarówno ruch Czarnego Islamu (bardzo nie lubiący Żydów), sektę Czarnych Hebrajczyków (również bardzo nie lubiący Żydów) jak i stawiany jako wzór do naśladowania ruch Black Lives Matter (ogólnie nie lubiący Białej Ameryki, ale uwielbiający pieniądze od wielkich amerykańskich koncernów).
Każdy, kto miał okazję trochę podróżować poza Europą, mógł zaobserwować, że mieszkańcy Azji czy Afryki często patrzą na świat przez pryzmat rasy. Nie tylko dlatego, że postrzegają białych turystów w sposób stereotypowy. I nie tylko z powodu postkolonialnych resentymentów. Szczególnie mocno to widać w Azji Wschodniej. Tamtejsze społeczeństwa mocno dbają o „czystość etniczną”. Wystarczy przyjrzeć się polityce imigracyjnej Japonii, by to dostrzec. Widać tam również wiarę w swoistą hierarchię rasową. W Wietnamie usłyszałem od jednej z koleżanek: „Jestem rasistką. Boję się Czarnych”. W Kambodży Czerwoni Khmerowie masakrowali Wietnamczyków m.in. ze względów rasowych. Wietnamczycy wcześniej za powód do dumy uważali to, że mają bielszą skórę od Khmerów. Chińczycy patrzą natomiast na Białych w sposób specyficzny. Podziwowi dla dawnej kultury i osiągnięć Zachodu towarzyszy poczucie wyższości w pewnych aspektach. Zachodnich celebrytów nazywa się tam „białymi małpami”. Pamiętać też należy, że w wielu krajach poza Europą Hitler wcale nie był jakoś szczególnie negatywnie postrzegany. Zafascynowany nim był choćby Fidel Castro. Tak jak na Zachodzie nie brak debili noszących koszulki z Che Guevarą i Mao, tak w Trzecim Świecie nie brak ludzi, dla których Hitler odgrywa rolę podobnego gadżetu. Nie dziwmy się więc, że czarny raper Kanye West może być bardziej zafascynowany niemieckim dyktatorem, niż biali suprematyści starej daty…