Nazizm w USA

Krótka pamięć, wielka ignorancja

Lubię Hitlera – błysnął refleksją amerykański raper Kanye West w rozmowie z równie kontrowersyjnym prezenterem Alexem Jonesem. Problem w tym, że sympatią do Hitlera pałają miliony ludzi na całym świecie. Zwykle wiedzących o historii tyle co nic.

Mariusz Janik
Kanye West na spotkaniu z prezydentem Trumpem. Foto: Official White House Photo, Public domain, Wikimedia Commons

Karę, jaka spadła na Ye (jak dziś każe się tytułować amerykański muzyk), można uznać za stosunkowo łagodną: po serii antysemickich twittów, wzmocnionej rozmową z Jonesem, nowy właściciel Twittera – Elon Musk – osobiście poinformował o zawieszeniu konta rapera w tym społecznościowym portalu. Swój kontrakt z Westem zerwała też firma Adidas. Wypowiedzi i posty muzyka uznano za nawoływanie do przemocy, tym bardziej szkodliwe, że chodzi o jedną z największych gwiazd muzyki popularnej.

Problem jednak w tym, że nazizm za Atlantykiem z powodzeniem przetrwał – czy też przyoblekł się w nową formę. Od 1959 r. legalnie działa tam Amerykańska Partia Nazistowska (American Nazi Party), a właściwie nawet dwie organizacje używające tego szyldu. W 1974 r. pojawił się też Sojusz Narodowy (National Alliance), a w 1983 r. organizacja White Aryan Resistance (przetłumaczmy to jako Organizację Oporu Białych Arian), ufundowana skądinąd w miejscowości Warsaw w Indianie w oparciu o tamtejsze struktury Ku Klux Klanu. Najświeższym wynalazkiem jest Atomwaffen Division, znana też jako National Socialist Resistance Front, założona w 2013 r. na południu kraju.

Jak w 2020 r. szacowało Southern Poverty Law Center, starsze organizacje wytraciły może nieco impet i członków gdzieś na przełomie stuleci, za to w ostatnich latach nabrały go znowu. Nawet hasło "America First" – tak chętnie używane przez Donalda Trumpa – było sloganem, który przed II wojną światową łączył zarówno zwolenników izolacjonizmu, jak i miejscowych sympatyków Hitlera. Amerykańscy naziści mogli się też poczuć pewniej, gdy po starciach między sympatykami radykalnej prawicy i lewicy w Charlottesville Trump ostrożnie potępił obie formacje.

Amerykańscy przyjaciele swastyki

Wszystkie te organizacje działają ze stosunkowo otwartą przyłbicą, bez większych oporów nawiązując do filozofii i symboliki III Rzeszy – i to mimo tego, że poza Europą to właśnie w Ameryce historia II wojny światowej i Holokaustu są najlepiej znane, a problematyką zajmuje się wielotysięczna społeczność historyków. Najciemniej jest jednak pod latarnią: przez długie powojenne dekady amerykańscy sympatycy nazizmu byli tematem omijanym przez tamtejszych badaczy. Dopiero w 2018 r. pojawiła się praca "Hitler's American Friends: The Third Reich's Supporters In The United States" Bradley'a W. Harta.

W dużym skrócie wynikało z niej, że Hitler miał swoich przyjaciół i zwolenników nie tylko w osobie Charlesa Lindbergha, ale też wysoko postawionych polityków, duchownych czy lokalnych działaczy. Próbowali oni popychać Biały Dom w stronę zawarcia sojuszu z III Rzeszą niemal do ostatnich chwil przed Pearl Harbor. – Prawdziwym zagrożeniem, którego na szczęście USA uniknęły, był scenariusz, w którym osobistość taka jak Lindbergh zbiera te wszystkie rozproszone grupy razem w okresie wyborów – mówił Hart magazynowi "Time".

Owszem, skala amerykańskich sympatii dla Hitlera została po II wojnie światowej przykryta narracją o zwycięstwie dobra nad złem – co pozwalało leczyć powojenne traumy i uzasadniać udział w wojennych zmaganiach, zwłaszcza tych daleko od granic Ameryki. W tej narracji Lindbergh stał się wyjątkiem od reguły, a Ameryka opanowana przez nazistów była co najwyżej fantazją Philipa Rotha ze "Spisku przeciw Ameryce", a nie realnym scenariuszem, którego udało się uniknąć. Z drugiej jednak strony lekceważący stosunek do dziedzictwa nazizmu jako hobby marginalnych grupek przejawił się w tym, że w Charlottesville suprematyści mogli bezkarnie wyciągać flagi III Rzeszy, a swastyka jest symbolem, który bywa publicznie eksponowany – i to nie w nawiązaniu do swych indyjskich korzeni, lecz czasów znacznie nam bliższych.

I choć Atomwaffen Division jest uznana przez szereg rządów na świecie za organizację terrorystyczną, to w USA cieszy się stosunkowo dużą swobodą działania. A i w kulturze popularnej można natrafić na oczywiste ślady funkcjonowania tego typu środowisk w Ameryce: dowodem choćby film "American History X" z 1998 r., z nominowanym do Oscara Edwardem Nortonem, czy seria "Synowie Anarchii", w której kalifornijscy sympatycy III Rzeszy odgrywają niepoślednią rolę.

Opcja w menu

Tak, Ameryka nie jest tu odosobniona. Miłośników nazizmu można znaleźć w całej spustoszonej niegdyś przez Wehrmacht i Luftwaffe części Europy – od Polski i Rosji, po Bałkany czy Wielką Brytanię. Środowiska te funkcjonują jednak nie obok narracji historycznej, tylko wbrew niej. Lokalne prawo utrudnia im symboliczną obecność w przestrzeni publicznej, a opinia społeczna w dużej mierze je potępia.

Ale to specyfika Europy. W Azji, w tym w Indiach czy Chinach, Holokaust to mało znany poboczny wątek historii II wojny światowej. W Chinach o przywódcy III Rzeszy mawia się: lihai, okrutny lecz skuteczny wódz. Autor brutalnych podbojów, ale zaprowadzający na podbitych terytoriach spokój, stabilność i jaki taki dobrobyt. Człowiek, który bezwzględnie, ale efektywnie kończy z anarchią i rządami watażków. Czyngis-chan, Tamerlan, może i po trochu Mao. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą – wzruszyliby ramionami Chińczycy, gdyby pouczać ich na temat ludobójstwa.

Mit Hitlera w Chinach ożywiają też pseudohistoryczne legendy o tym, że przyszły dyktator został podczas studiów w Wiedniu przygarnięty przez mieszkającą w Austrii chińską familię Zhang i jakoby do końca życia miał dzięki temu zachować sympatię dla Chińczyków.

Im dalej od metropolii, tym bardziej widoczna jest ta obojętność czy ignorancja wobec historii. I podobnie może być w Afryce: pomimo całego rasizmu, jaki cechował nazistowską ideologię, na Czarnym Lądzie nazwisko Führera jest często spotykane – ledwie dwa lata temu w wyborach lokalnych w Namibii zwyciężył mało wcześniej znany polityk o nazwisku Adolf Hitler Uunona. W Zimbabwe jeden z liderów antykolonialnej partyzantki Chenjerai Hunzvi nosił frontową ksywkę Hitler. W RPA znany był tancerz o takim nazwisku. Nie ma, rzecz jasna, statystyk pokazujących, jaka jest skala nazwiska. Ale afrykaniści tłumaczą ją prostym mechanizmem: według dostępnej wiedzy Hitler był potężnym wodzem, który podbił pół świata. Jego poglądy czy zbrodnie nie są tam po prostu znane – można nazwać dziecko Hitler, Napoleon czy Tamerlan – i symbolizuje to tylko potężnego wodza.

Ale Kanye West nie mieszka na antypodach Zachodu. Jest też zajadłym antysemitą, co z kolei nie zdarza się wśród Chińczyków czy Afrykanów, spośród których wielu darzy Żydów czy Izrael sympatią – nie widząc sprzeczności między podziwem dla Hitlera a sympatią dla innych narodów. Jest kandydatem na prezydenta, nawet jeśli jego szanse na rywalizację z Bidenem czy Trumpem są marne. I najgorsze, co może nam zrobić, to wpuszczać tylnymi drzwiami demony nazizmu do publicznego dyskursu, sprawiając, że z czasem Amerykanie – a może i Zachód – zaczną traktować go jako jeszcze jedną opcję w politycznym menu.


Przeczytaj też:

Szalony Ye

Jeśli nie widzieliście choć kilku minut z wywiadu, jakiego raper Ye (znany wcześniej jako Kanye West) udzielił Alexowi Jonesowi, to ominęło was najbardziej szalone wydarzenie polityczne roku.

Straszna wolność słowa

Koncerny Volkswagen, Audi i General Mills znalazły się w grupie firm, które zawiesiły zamieszczanie reklam na Twitterze. Zrobiły to w reakcji na przejęcie tego serwisu przez miliardera Elona Muska. Oficjalnie obawiają się, że Twitter w rękach nowego właściciela stanie się wielką fabryką fake news...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę